Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mężczyzna przedszkolanką? Zobacz gdzie pracuje!

Julia Szypulska [email protected]
Dzieci uwielbiają zajęcia z Jarosławem Opolskim. Choć w tym wieku rozpiera je energia, polecenia swego nauczyciela wykonują bez ociągania.
Dzieci uwielbiają zajęcia z Jarosławem Opolskim. Choć w tym wieku rozpiera je energia, polecenia swego nauczyciela wykonują bez ociągania.
Żeby wytrwać w tym zawodzie, poza tym, że się lubi dzieci potrzebne są także pewne cechy charakteru. Trzeba umieć słuchać dzieci.

Popołudnie w przedszkolu w podbiałostockim Nowym Aleksandrowie. Sala do rytmiki, kilkanaście rozbrykanych 5 i 6-latków z uwagą wpatruje się w swego pana. Zajęcia prowadzi Jarosław Opolski. - To może zatańczymy?- pyta. - Tak! - odpowiadają chórem dzieci i karnie dobierają się w pary. Jarosław odwraca się, żeby włączyć muzykę, a dzieci, choć już niecierpliwie przebierają nogami, czekają grzecznie na sygnał do tańca. Kiedy dołącza do nich nauczyciel, ruszają.

Jak się tańczyło z panem Jarkiem?
- Super - odpowiadają zadowolone. Widać, że lubią swego nauczyciela.

Jarosław Opolski ma 34 lata. Skończył w Białymstoku pedagogikę wczesnoszkolną. Na jego roku było w sumie dwóch mężczyzn. Tylko on nadal pracuje w zawodzie. Kolega zajął się działalnością kulturalną.

Pracę znalazł przez przypadek
- Jeszcze na studiach chciałem pracować w klasach I-III - opowiada. - Moja mama przez jakiś czas była nauczycielką i trochę się od niej nasłuchałem o pracy. Miałem też młodsze rodzeństwo, którym się opiekowałem. Spodobało mi się to.

W przedszkolu w Nowym Aleksandrowie pracuje od ponad dwóch lat.
- Nie mogłem trafić lepiej - mówi. - Choć w sumie stało się to przez przypadek.

Jarek przez kilka lat pracował w białostockim Fikolandzie. Był animatorem zabaw. Zajmował się też promocją. Kiedyś pojechał z ofertą do szkoły w Nowym Aleksandrowie.

- Porozmawialiśmy z panią dyrektor i zaproponowała mi pracę - wspomina. - Od razu podjąłem decyzję. Na początku pracowałem na zastępstwo. Miałem jednak szczęście, bo osoba, którą zastępowałem po urlopie zdrowotnym, poszła na wcześniejszą emeryturę.

Wtedy dla Jarka znalazł się etat. Dostał też swoją grupę - żywiołowych 5 i 6-latków. Dzieci przekonał do siebie szybko, choć na początku nie kryły zdziwienia, że będzie je uczył pan, a nie pani. Trzeba też było przekonać rodziców. Z tym też nie było problemów.

- Na początku mieli chyba trochę wątpliwości - wspomina. - Kiedy jednak zobaczyli, jak dobrze sobie radzę z grupą, uspokoili się. Do dziś z rodzicami współpracuje mi się bardzo dobrze.

Jarek to skarb
Doskonale pracuje mu się także z koleżankami. Świetnie się rozumieją i wspierają, kiedy to konieczne.
- Jarek to nasz skarb - chwali kolegę Alicja Głódź, wicedyrektor Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Nowym Aleksandrowie. - To bardzo dobry, zaangażowany w pracę nauczyciel. Ma świetne podejście do dzieci.
Gdyby nie wsparcie koleżanek Jarkowi nie byłoby tak łatwo.

- Zdaję sobie sprawę, że mężczyzna w przedszkolu to u nas rzadkość - mówi Jarek. - Bardzo długo ten zawód był uprawiany wyłącznie przez kobiety. Pewnie gdybym tutaj trafił na trudności, nie wytrwałbym i zmieniłbym pracę. Tak się na szczęście nie stało.

Żeby wytrwać w tym zawodzie, poza tym, że się lubi dzieci potrzebne są także pewne cechy charakteru.
- Trzeba umieć słuchać - zauważa Jarek. - Każde dziecko ma inne potrzeby, osobowość. Staram się je poznać, odkryć ich potrzeby. Zobaczyć, co je motywuje i dyscyplinuje. Nie jest to łatwe, bo grupa liczy kilkanaście osób, a zajęcia trwają godzinę. Dość dobrze znam już swoich podopiecznych, choć jeszcze nie do końca.

Dzieci potrafią zaskakiwać. To w sumie ich zaleta, bo dzięki temu każdy dzień w pracy przynosi coś nowego.
- Na święta przygotowywaliśmy Jasełka i próby szły koszmarnie - śmieje się Jarek. - Dzieci zachowywały się tak, jakby nie rozumiały żadnych poleceń. Byliśmy załamani, bo wydawało się, że nie uda się przygotować tego przedstawienia. Dodatkową trudnością było to, że w Jasełkach brały udział dzieci w różnym wieku.
Nauczyciele byli potwornie zdenerwowani, aż do dnia występu. Jakież było jednak ich zdziwienie, kiedy okazało się, że dzieci zagrały wspaniale. - To było niesamowite - wspomina Jarek.

Praca ta, choć przynosi mu satysfakcję, bywa też trudna.
- Najgorzej, gdy istnieje rozdźwięk pomiędzy tym, czego ja uczę, a tym czego dzieci uczą rodzice - podaje przykład. - Kiedyś uczyłem 5-letnie bliźniaki. Chłopcy byli niesamowitymi łobuzami. Potrafili robić rzeczy, na które nie wpadłoby niejedno starsze dziecko. Niestety rodzice nic sobie z tego nie robili.

Jarek nie żałuje, że wybrał ten zawód. Szczególnie zadowolony jest z obecnego miejsca pracy.
- Dojazd zajmuje mi pięć minut, a po drodze nie ma korków - mówi. - Dobre jest także to, ze szkoła jest mała i nauczyciele znają swoich wychowanków oraz ich rodziny. Łatwo wtedy rozwiązać problemy wychowawcze.

Kolejni panowie w przedszkolach
Jarosław Opolski był dotąd jedynym w Białymstoku i okolicy, jeśli nie w całym województwie podlaskim nauczycielem przedszkolnym.

Od stycznia w przedszkolu zaczął jednak pracować jego znajomy, Krzysztof Werda. Codzienność obu panów jest jednak zupełnie inna. Krzysztof pracuje bowiem przy białostockim ośrodku dla dzieci z autyzmem. Tam podstawą jest indywidualna praca z maluchem.

- Opiekuję się 5-letnim chłopcem - opowiada Krzysztof Werda. - Najważniejsze jest nauczenie go naśladowania. Pokazuję mu proste czynności i proszę żeby je powtarzał.

Zdrowe dzieci robią to naturalnie. Naśladowanie jest bowiem najprostszą i najskuteczniejszą metodą na poznanie świata.

- Praca daje mi dużo satysfakcji - mówi Krzysztof. - Tym bardziej, że od zawsze chciałem pracować z małymi dziećmi. Nigdy nie miałem takich typowo męskich zainteresowań, żeby być na przykład kierowcą.
Krzysztof ma do dzieci cierpliwość i umie z nimi nawiązać dobry kontakt. A to podstawa w zawodzie nauczyciela.

Wcześniej doświadczenie zawodowe zdobywał pracując w Stowarzyszeniu "Droga" - był tam wychowawcą. Pracował też jako wolontariusz w świetlicy terapeutycznej.

- Często zajmowałem się też dziećmi rodzeństwa mojej żony - opowiada. - Nieźle mi to wychodziło. Aż mnie żona zaczęła podpuszczać, że powinienem opiekować się dziećmi zawodowo. W końcu jej posłuchałem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna