Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ministerstwo chciało dać 3 mln zł. Ale miasto pieniądze zwraca

(agsa)
Bo dokumenty zawierają wady formalno-prawne. I podpisanie ich będzie stanowiło istotne naruszenie przepisów m.in. ustawy o samorządzie gminnym oraz ustawy o działalności pożytku publicznego i wolontariacie - wyjaśnia Zbigniew Nikitorowicz.
Bo dokumenty zawierają wady formalno-prawne. I podpisanie ich będzie stanowiło istotne naruszenie przepisów m.in. ustawy o samorządzie gminnym oraz ustawy o działalności pożytku publicznego i wolontariacie - wyjaśnia Zbigniew Nikitorowicz. Andrzej Zgiet
Białystok właśnie traci 3 mln zł z Ministerstwa Rozwoju. Bo miasto nie może dogadać się ze Stowarzyszeniem Europartner AKIE, które miało realizować ten program.

Przedszkole, klubik dla mam z małymi dziećmi, kursy zawodowe dla dorosłych z wykształceniem, które nie gwarantuje zatrudnienia i pomoc psychologów, pedagogów, doradców zawodowych. Tak już od czterech miesięcy miało być w Starosielcach w okolicach ulic Barszczańskiej i Klepackiej, gdzie usytuowane są bloki komunalne. Nie jest. I wszystko wskazuje na to, że nie będzie.

Uchwałę intencyjną radni zatwierdzili już niemal rok temu - bo mimo, że pieniądze pochodzą z ministerstwa, to miasto musi się zgodzić na realizacje projektu na jego terenie. Wtedy nie nikomu nie przeszkadzało, że realizator projektu będzie wyłoniony bez konkursu i że jednym z prezesów Europartnera jest Paweł Myszkowski - radny miejski z ramienia PiS. Teraz jednak okazuje się, że jest to problem.

Zbigniew Nikitorowicz, nowy wiceprezydent, który od kilku tygodni zajmuje się sprawami społecznymi miasta, tych problemów widzi zresztą dużo więcej. I na podpisanie porozumienia nie chce się zgodzić.

- Bo dokumenty zawierają wady formalno-prawne. I podpisanie ich będzie stanowiło istotne naruszenie przepisów m.in. ustawy o samorządzie gminnym oraz ustawy o działalności pożytku publicznego i wolontariacie - wyjaśnia. Tłumaczy, że Europartner chce, by miasto dało mu otwarte pełnomocnictwo do dokonywania wszelkich czynności prawnych i finansowych związanych z realizacją projektu. To grozi, że miasto będzie musiało płacić za coś, na co się nie umawiało.

Nie chce się też zgodzić na zobowiązanie się miasta do kontynuacji projektu w 2019 r. Według niego to koszt niemal 900 tys. zł.

- A uchwała przewiduje, że miasto nie poniesie żadnych kosztów - mówi. I zapowiada, że stowarzyszenie na podpisanie umowy już nie ma szans.

Tym samym 3 mln zł wróci do Ministerstwa Rozwoju.

Miasto sobie do zarzucenia nie ma nic. Mimo że Myszkowski był już radnym, gdy dawano zielone światło do działania Europartnerowi.

- O to, żeby sytuacja była czysta w tym względzie, powinien zadbać lider projektu - mówi wiceprezydent. - Trudno, żebyśmy cały czas kontrolowali, kto zasiada w jego zarządzie. Poza tym mnie nie interesuje, gdzie działa jaki radny. Każdy z nich powinien sam wiedzieć, jakie działania może podejmować, a jakich nie.

Z zarzutami nie zgadza się Krzysztof Mnich, prezes Europartnera.

- Miasto nie będzie dokładało do projektu. Koszt kontynuacji to 300 tys. zł, a nie 900 tys. Poza tym przecież zaoszczędzi na działaniach społecznych w tamtym rejonie przez trzy lata - mówi. Nie widzi też kolizji prawnej, że Paweł Myszkowski jest radnym i prezesem firmy. - Bo żadne zasoby gminy nie byłyby wykorzystane - mówi.

A Paweł Myszkowski? - Nie wiem nawet, jak to skomentować - mówi. - Prezydent zadecydował, jak zadecydował. I ja nic już tu nie mogę zrobić.

Zbigniew Nikitorowicz nowym wiceprezydentem Białegostoku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna