Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mogilnice: Małżeństwo zginęło w szambie. Maski by ich uratowały

Tomasz Kubaszewski [email protected]
Małżeństwo zginęło podczas wypompowywania gnojowicy z szamba
Małżeństwo zginęło podczas wypompowywania gnojowicy z szamba KPP Augustów
Prawdopodobnie najpierw zatruli się jakimś gazem. Potem utopili się w gnojowicy.

Tego typu prace powinno się wykonywać w maskach - mówi Marek Gąsiewski, kierownik Powiatowego Zespołu Doradztwa Rolniczego w Augustowie. - Niby rolnicy zdają sobie z tego sprawę, ale rzadko kto się tym przejmuje.

W poniedziałek, w późnych godzinach popołudniowych we wsi Mogilnice, gm. Sztabin, doszło do tragedii. W kanale, w którym zbierała się gnojowica, zginęli żona i mąż. Ona miała 42 lata, on był o osiem lat starszy.

Zobacz też: Mogilnice: Śmierć małżeństwa w szambie (zdjęcia)

- Tacy dobrzy gospodarze - mówią mieszkańcy wsi. - Strasznie ich szkoda.

Osierocili dwóch synów. Jeden jest studentem, drugi uczy się w szkole średniej.

Czekanie na sekcję

W poniedziałek para wypompowywała gnojowicę z szamba pod wielką oborą. Rolnicy specjalizowali się w produkcji mleka. Mieli wiele krów.

Co dokładnie się stało, tego nikt nie wie, ponieważ - oprócz małżonków - nikogo w oborze nie było. Po jakimś czasie pojawił się tam ojciec mężczyzny. Zauważył otwartą klapę kanału z gnojowicą. Zajrzał do środka. Tam leży ciała jego krewnych.

Ojciec i sąsiedzi wydobyli ciała na powierzchnię. Niedługo potem na miejsce przybyli strażacy i policjanci. Natychmiast przystąpili do reanimacji. Najpierw musieli udrożnić drogi oddechowe obu osób. Gnojowica dostała się bowiem do organizmów. Próbę przywrócenia życia podjęli także przybyli wkrótce lekarz i ratownicy medyczni. Bez rezultatu.

Jak mówi Krzysztof Waszkie-wicz z augustowskiej straży pożarnej, tunel, w którym znaleziono zwłoki, miał około 2,5 m wysokości. Jednak gnojowica sięgała tylko 1 metra. Normalnie człowiek by się tam nie utopił.

Co było przyczyną śmierci, wyjaśni prawdopodobnie sekcja zwłok. Ma być przeprowadzona dzisiaj.

Urządzenie wykryło gaz

- W tej chwili nie będziemy w tej sprawie wypowiadać się, ponieważ byłyby to wyłącznie spekulacje - mówi Jarosław Tkaczuk, szef augustowskiej prokuratury.

Strażacy przypuszczają, że z gnojowicy musiała wydobywać się jakaś niebezpieczna substancja, ponieważ np. stężenie tlenu było na odpowiednim poziomie.

- Kiedy w tym tunelu uruchomiliśmy urządzenie pomiarowe, niczego pierwotnie nie wykazało - mówi Krzysztof Waszkiewicz. - Chwilę potem zamieszaliśmy tę gnojowicę. Miernik zaczął dawać intensywny sygnał o wykryciu gazu. Oznacza to, że z takiego miejsca należy natychmiast uciekać i włożyć maskę. Niestety, nasze urządzenie nie było w tym przypadku w stanie pokazać, co to był za gaz.

Wczoraj nie udało nam się potwierdzić nieoficjalnej informacji, że później na miejscu zdarzenia pojawił się pracownik jednej z augustowskich instytucji, który mierzył stężenie gazów przy pomocy innego sprzętu. Być może dziś uda się ustalić w tej kwestii coś więcej.

Według policyjnej hipotezy, mężczyzna zszedł do tunelu, żeby rozdrobnić gnojowicę. Wtedy źle się poczuł. Kobieta ruszyła mu na ratunek. Oboje prawdopodobnie stracili przytomność.

Nie lekceważyć bhp!

Marek Gąsiewski z PZDR w Augustowie mówi, że z gnojowicą trzeba bardzo uważać. Następują tam bowiem silne procesy gnilne, w wyniku których wydzielają się bardzo niebezpieczne dla ludzkiego organizmu gazy. - Choćby azot w różnej postaci - dodaje.

Dlatego zawsze sugeruje rolnikom, by do takich prac zakładali maski.

- Nawet jeśli nie trafi się na niebezpieczne gazy, to mniej będzie się czuło ten potworny odór - tłumaczy. - Przestrzeganie zasad bhp to w nowoczesnym gospodarstwie podstawa. Bo czasami naprawdę niewiele trzeba, by doszło do tragedii.

Strażacy też nie nałożyli masek

W tym roku to już druga duża tragedia w gospodarstwach rolnych w naszym regionie. Pierwsza wydarzyła się pod koniec maja we wsi Jankielówka, gm. Raczki.

W przydomowej studni utopiły się trzy osoby. Zaczęło się od tego, że syn gospodarzy zszedł po telefon, który wpadł do środka. Zasłabł i spadł do wody. Na ratunek ruszył sąsiad. Był na tyle przezorny, że przewiązał się liną. Gdy zaczął tracić przytomność, został wyciągnięty przez osoby stojące na zewnątrz. Potem do studni wskoczyli dwaj strażacy z OSP. Nie mieli masek tlenowych, nie zabezpieczyli się linami. Ze studni już nie wyszli.

Przyczyną śmierci wszystkich było utopienie. Mężczyźni najpierw jednak zasłabli, ponieważ w studni było bardzo niskie stężenie tlenu. Postępowanie prowadzone przez straż pożarną wykazało, że strażacy złamali podstawowe reguły. Nie powinni schodzić do studni bez masek. Działali jednak pod silną presją osób będących na zewnątrz i błagających o ratunek dla krewnego.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna