Poniedziałek, 4 sierpnia, ełczanka Katarzyna Jastrzębska zapamięta do końca życia. Jej dwumiesięczna córeczka Laura wypadła z wózka, a karetka pogotowia odwiozła ją do szpitala wojskowego. Tam lekarz stwierdził, że dziecku nic się nie stało.
Jednak stało się - Laura miała złamaną czaszkę! Pani Katarzyna dopiero teraz postanowiła, że sprawa musi ujrzeć światło dzienne.
Jedźcie do domu!
- W południe poszłam do sklepu obuwniczego przy ul. Wojska Polskiego - opowiada Jastrzębska. - Laura była w wózku pod opieką mojej kuzynki Pauliny. Paulina omdlała i upadła na wózek. Ja widziałam to przez sklepowe okno. Byłam przerażona! Obok przechodził jakiś mężczyzna, który starał się złapać wózeczek i wtedy Laura z niego wypadła.
Dziecko uderzyło główką o chodnik. Na miejscu szybko pojawiła się karetka, odwiozła ją na Szpitalny Oddział Ratunkowy przy 108. Szpitalu Wojskowym. Tu zaczął się dramat pani Katarzyny i jej córeczki.
- Trzymałam Laurę na rękach, a ona głośno płakała - mówi Katarzyna Jastrzębska. - Chciałam położyć ją na kozetkę, do badania. Lekarz jednak zbagatelizował sprawę. Stwierdził, że wszystko jest w porządku i zalecił powrót do domu.
Po takich oględzinach pani Katarzyna wcale się nie uspokoiła. Wraz z mężem była bardzo zaniepokojona stanem córki, której na głowie rósł duży guz.
- Chcieliśmy się upewnić, że Laurze rzeczywiście nic się nie stało - opowiada ełczanka. - Pojechaliśmy do szpitala miejskiego. Lekarz dokładnie jej się przyjrzał i skierował na badania RTG głowy. Okazało się, że nasze dziecko ma złamanie kości pokrywy czaszki!
Po takiej diagnozie karetka przewiozła Laurę na oddział chirurgii dziecięcej szpitala w Suwałkach.
- Byliśmy tam siedem dni - mówi ełczanka. - Wciąż nie wiemy, czy z Laurą wszystko będzie dobrze, ale boję się myśleć o tym, co by się stało, gdybyśmy posłuchali zaleceń lekarza ze szpitala wojskowego. Jak się dowiedzieliśmy od innych lekarzy, mogło jej grozić kalectwo!
Sprawa u ordynatora
O uzyskanie informacji o tym bulwersującym zdarzeniu w 108. Szpitalu Wojskowym w Ełku nie było łatwo. Wczoraj wysłaliśmy tam trzy e-maile oraz fax z opisem całej sprawy i prośbą, żeby szefowie placówki się do niej ustosunkowali. Komendant szpitala nie raczył nawet z nami porozmawiać.
- Dotarła do nas skarga od pani Jastrzębskiej, którą komendant przekazał ordynatorowi Szpitalnego Oddziału Ratunkowego - powiedziała nam pani w sekretariacie. - Ordynator ma się do całej sprawy ustosunkować. Proszę zadzwonić do niego, powinien być jeszcze w pracy.
Była 14.40. Dzwoniliśmy, jednak ordynator nie odbierał telefonu.
Do tematu wrócimy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?