– Nawet jeśli Ukraina wygra tę wojnę, za pięć lat będziemy mieli to samo, za dziesięć lat pojawi się kolejny Putin – powiedział Lech Wałęsa w rozmowie z francuską telewizją LCI. Były prezydent wyraził pogląd, że aby nie doprowadzić do takiego scenariusza należy już dziś "wymusić zmianę ustroju" w Rosji, albo zorganizować w tym kraju "powstanie narodów". Zauważył tu, że Federacja Rosyjska zaanektowała 60 narodów.
Zdaniem Wałęsy, licząca obecnie 144 miliony populacja Rosji powinna być zmniejszona do 50 milionów. Na te ostatnie słowa zareagował rzecznik rosyjskiego prezydenta Dmitrij Pieskow. – Wypowiedzi byłego prezydenta Polski Lecha Wałęsy o chęci zredukowania Rosji do 50 mln ludzi nie są w stanie wpłynąć na suwerenność Federacji Rosyjskiej – powiedział w rozmowie z dziennikarzami rzecznik Kremla.
"Argumenty w stylu maniaka, ukraińskiego nacjonalisty Czikatiło"
To jednak nie jedyna reakcja z Moskwy na słowa Wałęsy. Wcześniej głos zabrała rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa, która porównała byłego polskiego prezydenta do... Andrieja Czikatiło, ukraińskiego seryjnego mordercy, znanego jako Rzeźnik z Rostowa, który został oskarżony o 53 zabójstwa w latach 1978-1990.
"Lech Wałęsa uważa, że aby osiągnąć bezpieczeństwo na świecie, Rosja musi zostać rozczłonkowana. To argumenty w stylu maniaka, ukraińskiego nacjonalisty Czikatiło, który między fizyczną redukcją populacji a jedzeniem rozczłonkowanych ciał, marzył o życiu jak w Polsce" – napisała na Telegramie Zacharowa.
Z kolei szef Komisji Spraw Międzynarodowych Dumy Państwowej Leonid Słucki zaznaczył, że Warszawa powinna porzucić "schizofreniczny nonsens" o osłabieniu Rosji i zastanowić się nad konsekwencjami antyrosyjskiej polityki, która może doprowadzić do niepokojów społecznych na tle gwałtownie rosnących cen paliw.
ria.ru, wp.pl
dś