Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Narzekają na zarobki, ale nie likwidują swoich pawilonów i straganów

Ireneusz Sewastianowicz
- Pracuję na bazarze już siedem lat - mówi Anna Kalinowska. - Sprzedaję warzywa i owoce. Nie narzekam. Chyba nie chciałabym szukać innego zajęcia, chociaż nie jest to lekki chleb. Ale tutaj mam kontakt z ludźmi, znam stałych klientów. Bazar ma swoją niepowtarzalną atmosferę.
- Pracuję na bazarze już siedem lat - mówi Anna Kalinowska. - Sprzedaję warzywa i owoce. Nie narzekam. Chyba nie chciałabym szukać innego zajęcia, chociaż nie jest to lekki chleb. Ale tutaj mam kontakt z ludźmi, znam stałych klientów. Bazar ma swoją niepowtarzalną atmosferę.
Niechętnie mówią o pieniądzach. Niby wszystko jest legalne, dostarczają finansowe sprawozdania i płacą podatki, ale lepiej nie drażnić urzędników skarbowych. Nikt nie lubi interesujących się każdym drobiazgiem kontrolerów.

- Na życie mi wystarcza. Oszczędności mam niewiele - podsumowuje właścicielka niewielkiego kramu z odzieżą na bazarze przy ul. Sejneńskiej. - Majątku się nie dorobiłam i już na to nie liczę.

Oburzają się, gdy ktoś nazywa ich handlarzami, bazarowcami albo kramikarzami. Tolerują określenie "sprzedawca", ale czują się "kupcami" lub "handlowcami"
Swoje stałe stoiska na placu przy Sejneńskiej ma ok. 250 osób. Praktycznie, są to sami suwalczanie. Handlem obnośnym zajmują się natomiast głównie mieszkańcy okolicznych wsi, którzy w lecie sprzedają grzyby prosto z lasu, a w zimie oferują maślaki albo borowiki w occie. Inni dostarczają sery czy masło własnego wyrobu.

To jednak liczbowy margines w skali całego targowiska.
Tylko w soboty czynny jest bazar przy ul. Świerkowej. Tu swoje kramy rozstawia zwykle ok. 300-400 sprzedawców. Przeważają przyjezdni, często z miast odległych nawet o sto kilometrów.

Powoli w zapomnienie odchodzą, organizowane dwa razy w miesiącu, środowe jarmarki przy ul. Bakałarzewskiej. Można tu nadal kupić konia albo krowę, ale zainteresowanie maleje z roku na rok.

Folkloru już nie ma

W czasach PRL bazary były źle widziane. Traktowano je jako relikt minionej i skazanej na zapomnienie epoki. Jedynie środowy jarmark oparł się likwidacyjnym zakusom urzędników. Plac targowy mieścił się wówczas przy ul. 23 Października i tętnił życiem dwa razy w miesiącu.

Kupić i sprzedać można było wszystko. Szczególnie widowiskowo wyglądał handel końmi, po które zjeżdżali się nabywcy głównie z południa Polski. Obowiązkowe były "przybijania" i "litkupy";. Transakcje hucznie opijano na miejscu albo w pobliskim barze, który potocznie, ze względu na sąsiedztwo cmentarza, nazywano "Pod trupkiem".

Balangi nie dla wszystkich kończyły się dobrze. Niezły utarg mieli kieszonkowcy i oszuści, którzy naiwnym proponowali grę w "trzy kubki".

W czasach ustrojowych przemian kwitły targowiska koło Arkadii i przy Pułaskiego. Tu rozkładali się ze swoim dobytkiem przybysze z byłego ZSRR. Podobno, po atrakcyjnej cenie, można było kupić nawet kałasznikowa.

Bazar jest jak magnes

Pan Stanisław na początku lat 90-tych stracił pracę, bo zlikwidowano jego firmę. Nie miał środków do życia. Przywiózł paczkę ciuchów ze Stadionu Dziesięciolecia w Warszawie i pojawił się na bazarze, chociaż trochę wstydził się dawnych znajomych.

- Pewnie nawet komentowali, że tak nisko upadłem, ale pies im mordę lizał. Z czegoś trzeba przecież żyć - w ten sposób pan Stanisław wsiąkł w bazar i do dzisiaj można go tam spotkać. - Raz jest lepiej, raz gorzej, ale to przyciąga jak magnes - mówi.

Podobnie potoczyły się losy wielu innych handlowców. Zakładali, że to tylko krótkotrwały epizod w ich życiu, bo trzeba trochę zarobić, należy odbić się od dna. I zostawali.

- Słyszę ciągle jakieś narzekania, ale nikt raczej nie rezygnuje ze swojego stoiska - twierdzi Wiesław Osewski, prezes zarządu spółki Targowiska Miejskie.

Nawet bazar przy ul. Sejneńskiej ma tymczasowy charakter, bo teren jest przez miasto traktowany jako rezerwa na cele oświatowe. Czarne chmury zbierają się natomiast nad targowiskiem przy Świerkowej, gdzie ruszy wkrótce budowa aqua parku.

- Może uda się jakoś to pogodzić - wierzy W. Osewski. - Jeśli nie, kupcy będą musieli przenieść się na Bakałarzewską, gdzie obecnie odbywają się jarmarki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna