Białostoczanki mają za sobą: wygranie sezonu zasadniczego w grupie III, triumf w fazie play off i dwa zwycięstwa w decydującym barażu z MKS Andrychów. Teraz jadą na południe na trzeci, ewentualnie czwarty mecz.
Spotkania w Białymstoku pokazały, komu należy się awans. Ambitne andrychowianki odstawały od naszych siatkarek umiejętnościami i nie zdobyły nawet seta. Na czym mogą więc opierać resztki optymizmu? Podobno w swojej hali grają o wiele lepiej, a zespoły przyjezdne czują się w niej kiepsko. Czy jednak naprawdę jest tam aż tak "inaczej"? W finale grupowym MKS przegrał u siebie jeden mecz z Tomasovią Tomaszów Lubelski.
Atmosferę spotkań w Andrychowie przybliżył nam znajomy dziennikarz, redaktor naczelny "Nowin Andrychowskich" Franciszek Penkala: - Hala jest mała, ale kibiców przychodzi ok. pięciuset - mówi Penkala.
- Drużyna ma swój kilkudziesięcioosobowy fanklub, który na ważne mecze mocno się mobilizuje. Pozostali kibice wspierają zespół, gdy ten dobrze gra, gdy gorzej, raczej psioczą zamiast pomagać - dodaje redaktor "Nowin".
Jak zapewnia menadżer Pronaru-Zeto-AZS Wojciech Piotrowski, nasze siatkarki są pewne swojej przewagi, ale w najbliższym meczu będą stuprocentowo skoncentrowane.
- Nawet mnie to zdziwiło, że dziewczyny, po dwóch łatwych wygranych, podchodzą do rywalek z respektem. Może to przez informacje o specyfice hali w Andrychowie. Ale one wiedzą co trzeba zrobić. Wygrać pierwszy mecz i wracać do domu - mówi Piotrowski.
Ściany i kibice nie atakują, nie blokują, i nie zagrywają. Jeśli Pronar zagra na swoim poziomie, już teraz będziemy się cieszyć z awansu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?