Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niecała Cerkiew współpracowała z SB. Ale abp Sawa - owszem

Anna Mierzyńska
Arcybiskup Sawa przeprosił za zachowanie swoje i innych hierarchów prawosławnych wobec SB w oficjalnym oświadczeniu (fragment obok)
Arcybiskup Sawa przeprosił za zachowanie swoje i innych hierarchów prawosławnych wobec SB w oficjalnym oświadczeniu (fragment obok) A. Zgiet
Grono hierarchów prawosławnych, którzy podjęli współpracę z aparatem bezpieczeństwa, było dość duże - przyznaje Krzysztof Sychowicz, historyk z białostockiego IPN. - Trzeba jednak pamiętać, że ich współpraca miała różne natężenie. Nie można jednakowo oceniać skali współpracy wszystkich osób.

Abp Sawa:

Abp Sawa:

Jeżeli chodzi o moją tzw. "współpracę" ze Służbami Bezpieczeństwa, to nie polegała ona w dzisiejszym populistycznym znaczeniu tego słowa. Miałem kontakty z ówczesnymi władzami. Innej władzy w Polsce, wówczas nie było. Polegała ona jednak między innymi na "nachodzeniu" przez przedstawicieli tej władzy - Służby Bezpieczeństwa: biskupów, plebanii, klasztorów, szkół. Rozmawialiśmy z tymi ludźmi, tak jak to czynimy dzisiaj. Może kiedyś i za to będziemy sądzeni. Jakie Panowie ci składali sprawozdania, to ich sprawa. Nikt nam ich nie pokazywał. Papier wszystko przyjmie. Trudno by były one wiarygodne.
(...) Osobiście nikomu nie szkodziłem: Cerkwi, swojej Ojczyźnie - Polsce, czy Braciom i Siostrom. Dzisiaj pada wiele nieuzasadnionych zarzutów wobec mnie i naszego duchowieństwa. Pomija się polityczno-historyczne tło tamtych dni. A one niosą na te zarzuty odpowiedź. (...) Wiem, że niniejsze oświadczenie nie zadowoli niektórych. Dlatego też jako Zwierzchnik Cerkwi przepraszam, za moje i naszego duchowieństwa, zachowanie wobec SB. (...)"

Arcybiskup hajnowski Miron był zarejestrowany jako TW Mirek II.

- Czy coś więcej wiadomo o jego współpracy - pytam Sychowicza, który przejrzał masę akt SB dotyczących hierarchów prawosławnych.

- W materiałach jest tylko tyle, że został zarejestrowany - odpowiada.
Abp Miron: - Nigdy nie współpracowałem. Nienawidziłem komunistów.
A co z biskupem białostockim Jakubem?

Sychowicz: Do tej pory nie natrafiłem na żadne informacje na jego temat.

Abp Sawa: kilkadziesiąt lat z SB

Na temat arcybiskupa Sawy wątpliwości jest najmniej. Trzy kilkusetstronicowe tomy akt świadczą same o sobie. Czwarta teczka się nie zachowała, ale wszystko wskazuje na to, że również została założona. W aktach są dowody współpracy metropolity w latach 1965-1987. To, co dziś bulwersuje najmocniej, to tzw. obyczajówka, czyli informacje na temat prywatnych spraw prawosławnych duchownych. Ich słabości, błędów, związków z kobietami, czasem z mężczyznami. O tym wszystkim opowiadał funkcjonariuszom abp Sawa, na początku jako szef kancelarii metropolity Stefana, później już jako biskup białostocki. Nawet pełniąc tak wysoką funkcję nie scedował kontaktów ze służbami na swoich podwładnych.

- Nachodzili mnie. Wzywali w Aleje Ujazdowskie, gdzie mieścił się Urząd ds. Wyznań. Zawsze oponowałem, ale wtedy powiedzieli, że będą mnie nachodzić - tłumaczył dziennikarzom "Rzeczpospolitej"metropolita. To właśnie ta gazeta jako pierwsza ujawniła, co na temat abp. Sawy można znaleźć w aktach IPN. Metropolita powiedział także: - Nie mówiłbym o współpracy w dzisiejszym tego słowa znaczeniu. Żeby zrozumieć sytuację Kościoła prawosławnego po wojnie, trzeba się cofnąć w przeszłość dalej, do okresu przedwojennego. Sytuacja prawosławia w II Rzeczypospolitej była o wiele gorsza niż za komunizmu.

Sychowicz: - SB posiadało wpływ na kształtowanie polityki Kościoła prawosławnego. Stopień zinwigilowania Cerkwi był znacznie wyższy niż Kościoła katolickiego. Wynikało to m.in. z tego, że Kościół prawosławny był dużo mniejszy niż rzymskokatolicki. Trzeba też pamiętać, że większość mniejszych wyznań była jeszcze bardziej przeniknięta przez SB. Dotyczy to m.in. wyznań protestanckich w Polsce.

Żalił się funkcjonariuszom...

Z lektury akt SB wynika, że abp Sawa chciał mieć wpływ na politykę Kościoła prawosławnego. To on podpowiadał SB, kto powinien być metropolitą Cerkwi w Polsce po abp. Stefanie. Charakteryzował biskupów i informował o ich słabościach. Zwalczał arcybiskupa Bazylego. Oskarżał go o nepotyzm, nadużycia finansowe. Nie mógł pogodzić się z tym, że komuniści popierali Bazylego.

Żalił się funkcjonariuszom, że władze nie zwracają uwagi na jego informacje. Z akt: "Stwierdził wprost, że ze Służbą Bezpieczeństwa utrzymuje kontakt od kilkunastu lat, swoje uwagi i spostrzeżenia dotyczące występujących nieprawidłowości w kościele przekazywał i przekazuje, ale jak do tej pory nie widzi, aby ktokolwiek z tego chciał skorzystać, stąd pytanie, czy Sł. Bezp. także nie zależy, aby w kościele panował spokój, ponieważ na Urząd ds. Wyznań nie można liczyć".

Zachowały się dowody na to, że Sawa brał pieniądze od SB. I prezenty. Nie były to tylko zapomogi z Urzędu ds. Wyznań, do których metropolita przyznał się już publicznie. Pierwszy był radioodbiornik "Sylwia" od płk. Zygmunta Siellawy - prezent świąteczny. Były też pieniądze, które metropolita brał, gdy był biskupem białostocko-gdańskim. 7 grudnia 1982 r. dostał kopertę z siedmioma tysiącami złotych. Najpierw nie chciał jej wziąć, ale w końcu pokwitował przyjęcie wynagrodzenia. Na swoje 45. urodziny w 1983 r. przyjął 10 tys. zł.

Od SB brał, "Solidarności" odmówił

Jednocześnie we wrześniu 1981 r. na spotkaniu z Zarządem Regionu "Solidarności" w Białymstoku w kurii prawosławnej kategorycznie odmówił przyjęcia deklarowanej przez "S" pomocy finansowej w wysokości 50 tys. zł na budowę cerkwi. Jak wynika z akt SB, zwrócił też swoim gościom uwagę na polityczny charakter "Solidarności" oraz ingerowanie działaczy tego związku w sprawy kościelne wyznania prawosławnego. Na zakończenie stwierdził, że nie życzy sobie w przyszłości wizyt działaczy "S" w kurii. Ten fakt znany jest od dawna, został też opisany w publikacji wydanej w 2005 r.

- To są ploteczki. O tych pieniądzach nic nie wiem. Owszem, przyszli do mnie w Wielki Piątek. Powiedziałem im, że ich niczym nie mogę poczęstować, bo my tego dnia nic nie jemy. I tyle - tak skomentował ów fakt abp Sawa w "Rzeczpospolitej".

Tyle że nie chodziło o tę wizytę "S". Ta, podczas której metropolita nie przyjął wsparcia finansowego, odbyła się przecież we wrześniu, a nie wiosną. Ale wiele wizyt było podobnych. Nigdy nie odbywały się w miłej atmosferze. W przeciwieństwie do spotkań bp. Sawy z wojewodą białostockim podczas stanu wojennego. Na nich obie strony były bardzo miłe.

- Nie można uogólniać, że cały Kościół prawosławny był zależny od SB czy z nim współpracował - podkreśla Krzysztof Sychowicz. - Byli duchowni, którzy prezentowali inną postawę. Choćby arcybiskup Jerzy.

Abp Jerzy był rozpracowywany przez SB przy współpracy z KGB. Przez całe lata chodzili za nim, szukali haków, utrudniali życie.

- Do końca nie dał się złamać. To przykład prawosławnego duchownego, który oparł się presji SB. Dziś mogę o nim powiedzieć bez najmniejszych wątpliwości: arcybiskup Jerzy jest czysty.
Abp Jerzy był ojcem duchowym abp. Sawy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna