Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nikt nie chce zaszczepić Wiktorii

Urszula Ludwiczak
Mała Wiktoria od 8 miesięcy nie ma wykonywanych żadnych szczepień ochronnych. Czy uda się w końcu zaszczepić dziewczynkę?
Mała Wiktoria od 8 miesięcy nie ma wykonywanych żadnych szczepień ochronnych. Czy uda się w końcu zaszczepić dziewczynkę?
Już nie wiemy, do kogo mamy się zwrócić, aby nasze biedne dziecko zostało zaszczepione - mówią Monika i Leszek Jurczak z Białegostoku. Od wielu miesięcy walczą o to, aby ich niespełna dwuletnia córeczka dostała ochronne zastrzyki. Na razie bezskutecznie.

Dziewczynka urodziła się 4 czerwca 2007 roku jako zdrowe, silne, pogodne dziecko. Dostała 10 punktów w skali Apgar. Wszystko zmieniło się po szczepieniu, jakie przeprowadzono u Wiktorii w 6. miesiącu życia. Podczas wykonywania zastrzyku dziewczynka tak płakała, że złapała bezdech. Udało się ją uratować. Ale od tamtej pory bezdech powtarza się bardzo często: podczas płaczu z bólu czy strachu. A ryzyko napadu bezdechu powoduje, że dziewczynka zalicza się do dzieci wysokiego ryzyka w przypadku szczepień ochronnych. Tymczasem od ponad roku w regionie nie ma poradni, która wcześniej zajmowała się takimi dziećmi. A inni lekarze, w obawie przed powikłaniami, boją się zaszczepić Wiktorię.

Rodzice: Kto nam zaszczepi córkę?
- Córka jest dzieckiem nadpobudliwym, bardzo wrażliwym na bodźce zewnętrzne - mówią rodzice Monika i Leszek Jurczak. - Boi się obcych, na wszystko, czego nie zna, reaguje płaczem, co zwykle kończy się bezdechem. A gdy łapie bezdech i traci świadomość, mamy dwie minuty, aby ją obudzić. Inaczej może umrzeć. Trzeba wtedy szczypać ją w nóżki lub bardzo mocno dmuchać w buzię.

Wiktorii podporządkowane jest całe życie Jurczaków. Przestali jeździć samochodem, bo dziewczynka boi się jazdy. Nie przyjmują gości, poza najbliższą rodzina, na którą Wiktoria nie reaguje płaczem. Gdy ostatnio dłuższy czas nie widziała jednego z wujków, na jego widok wpadła w histerię. Jurczakowie nie chodzą też do nikogo w gości z dziewczynką. Wiktoria potrzebuje stałej opieki, dlatego tata dziecka nie pracuje - zajmuje się małą, gdy pani Monika jest w pracy.
- Sami z internetu i różnych książek uczyliśmy się, jak postępować z Wiktorią, gdy ma napady bezdechu - mówią Jurczakowie. - To taka choroba, na którą nie ma lekarstwa. Ale jest jedna pociecha - córka powinna z tych bezdechów wyrosnąć. Już teraz zdarzają się trochę rzadziej niż na początku - mówią Jurczakowie.

Tymczasem dziewczynka, jak każde dziecko w jej wieku, podlega obowiązkowym szczepieniom ochronnym. Jednak z powodu możliwych napadów bezdechu żaden lekarz, u którego byli Jurczakowie, nie chciał podjąć się zaszczepienia Wiktorii. Rodzice przeszli już wszelkie możliwe ścieżki, aby zaszczepić dziecko. Bezskutecznie. Dziewczynka nie ma już dwóch obowiązkowych zastrzyków. - Kiedyś takie dzieci były szczepione w poradni szczepień trudnych przy Dziecięcym Szpitalu Klinicznym - mówią Jurczakowie. - Ale ta została zlikwidowana.

Tymczasem nie tylko my mamy ten problem, jest sporo takich trudnych dzieci. Jedyną nadzieją dla nas jest przywrócenie takiej poradni w Białymstoku. Nie możemy pojechać dalej np. do Centrum Zdrowia Dziecka, co nam też proponowano, bo Wiktoria reaguje bardzo źle na jazdę samochodem. Także położenie jej na kilka dni w szpitalu to problem, bo córka boi się obcych.

Fundusz Zdrowia: Są możliwości
Poradnie szczepień trudnych nie są kontraktowane przez NFZ od stycznia 2008 roku. I od tego czasu między specjalistami z Dziecięcego Szpitala Klinicznego a NFZ trwa wymiana pism w sprawie postępowania z takimi pacjentami. Na razie bez efektu - NFZ twierdzi, że mimo likwidacji specjalistycznej poradni, dzieci trudne mogą być nadal szczepione, a takie procedury będą opłacane. Urzędnicy powołują się m.in. na rozporządzenie Ministra Zdrowia, które obliguje lekarzy rodzinnych do koordynowania wykonania i dokonania szczepień ochronnych. Dodają, że "w uzasadnionych medycznie przypadkach istnieje możliwość kwalifikacji do szczepień i ich wykonania w oparciu o poradnię specjalistyczną, zgodnie z jednostką chorobową uzasadniającą potrzebę przeprowadzenia szczepienia ochronnego w szczególnych warunkach.. Z kolei w sytuacjach "obarczonych ryzykiem wystąpienia niepożądanych odczynów poszczepiennych czy wymagających zachowania szczególnej ostrożności podczas szczepienia" można wykonać je w ramach tzw. hospitalizacji z przyczyn nieujętych gdzie indziej. - Są więc trzy możliwości rozliczenia takich świadczeń przez świadczeniodawcę - zapewnia Adam Dębski, rzecznik podlaskiego NFZ. - Takie szczepienia w zależności od wskazań medycznych można wykonać w gabinecie lekarza podstawowej opieki, poradni specjalistycznej lub szpitalu. DSK może też wskazać dowolną poradnię, np. immunologiczną, w której będzie realizować to zadanie.

Lekarze: To niemożliwe
Inne zdanie mają lekarze. - Dobrze by było, żeby NFZ poznał problem tej rodziny i zrozumiał, że przywrócenie poradni szczepień dla dzieci ze wskazań szczególnych jest koniecznością - mówi prof. Maciej Kaczmarski, podlaski konsultant ds. pediatrii i kierownik Kliniki Pediatrii, Gastroenterologii i Alergologii Dziecięcej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. - Lekarz rodzinny ma wprawdzie uprawnienia do wykonywania szczepień, ale są wyjątki, które wykluczają jego możliwości. Po to są konsultacyjne poradnie i specjaliści, aby rozwiązywać takie problemy.

Jak zaznacza profesor, likwidacja poradni szczepień ochronnych dla dzieci ze wskazań szczególnych to dzisiaj problem nie tylko dla rodziców Wiktorii, ale rzeszy innych maluchów w regionie, które wymagają takiego szczególnego podejścia w trakcie szczepienia. Przez siedem lat istnienia takiego punktu przy DSK co roku szczepiono tu kilkaset dzieci.

- Według standardów, szczepienia dla dzieci z wysokiego ryzyka powinny odbywać się w odpowiednio wyposażonym gabinecie szczepień przez wyspecjalizowany personel - zaznacza prof. Janina Piotrowska-Jastrzębska, kierownik Kliniki Pediatrii i Zaburzeń Rozwoju Dzieci i Młodzieży UM w Białymstoku. - Czyli tak, jak to działało u nas przez 7 lat. Tu trafiały dzieci od dwukilogramowego wcześniaka po 18-latka po przeszczepie szpiku. Mogły liczyć na specjalistyczną pomoc.
Jak zaznacza prof. Piotrowska-Jastrzębska, nie można takich dzieci szczepić np. na oddziale szpitalnym, bo trzeba tam sprowadzić szczepionkę, czyli materiał, który jest zakaźny. - Poza tym dziecko, które ma być zaszczepione, ma wtedy możliwość kontaktu z chorymi dziećmi, które leżą na oddziale. Kto odpowie, jeśli się czymś zakazi?- mówi pani profesor. - Gdybyśmy z kolei mieli szczepić w poradniach specjalistycznych, to przy każdej powinno powołać się specjalny zespół ds. szczepień trudnych, co jest absurdem.

- Tu nie chodzi o problem jednorazowej hospitalizacji takiego dziecka, ale systemowe zagwarantowanie takich świadczeń dla dzieci wysokiego ryzyka - zaznacza prof. Maciej Kaczmarski. - Rośnie populacja dzieci, które muszą być inaczej prowadzone i dla których trzeba stworzyć odpowiednie rozwiązanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna