Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowinka. Zamiast 100, było 25 m

Tomasz Kubaszewski [email protected]
sxc.hu
Były wójt ma aż 10 zarzutów. Upiekło się natomiast byłemu sekretarzowi gminy. Dalej będzie mógł być urzędnikiem.

Prokuratura przesłała właśnie do sądu akt oskarżenia przeciwko byłemu wójtowi Nowinki Markowi M. oraz jednemu z byłych gminnych urzędników - Marianowi L. Chodzi przede wszystkim o wydawanie pozwoleń na budowę domów zbyt blisko jezior.

Ta głośna sprawa miała swój początek w 2011 r. W gminie Nowinka, gdzie rok wcześniej doszło do zmiany władz (nowym wójtem została Dorota Winiewicz) pojawili się pracownicy Najwyższej Izby Kontroli. Sprawdzali przede wszystkim to, jak przestrzegano tutaj ustawowego zapisu o tym, że domy nie mogą znajdować się bliżej niż 100 m od jeziora. A Nowinka, której 80 proc. obszaru objętego jest ochroną w ramach programu Natura 2000, to popularne miejsce lokowania dacz. Budują je przybysze niemal z całego kraju.

Jezioro na mapie zniknęło

Inspektorzy doszukali się wielu uchybień. Niektóre z domów miały znajdować się nawet po 25 m od brzegu. Natrafili też na szczególnie bulwersujący przypadek inwestycji, która powstała tak, jakby jeziora w ogóle nie było. Oczywiście - na mapie. Dzięki temu obiekt można było ulokować w niemal dowolnym miejscu.

Swoje ustalenia NIK przekazał suwalskiej prokuraturze.

Może być wicewójtem

W tej sprawie zarzuty przedstawione zostały trzem osobom. Byłemu wójtowi, inspektorowi ds. budownictwa oraz byłemu sekretarzowi gminy Zbigniewowi Sz. Tego ostatniego nad ranem w jego domu zatrzymało nawet CBA.

Usłyszał trzy zarzuty - dwa dotyczyły prac budowlanych przy prywatnej posesji wójta. Urząd gminy powinien się z tego wyłączyć. Tak się jednak nie stało. Trzecia sprawa związana jest z decyzją o warunkach zabudowy w Tobołowie. Dom powstał 25 m od brzegu jeziora.

Były inspektor zarzutów ma znacznie więcej, bo 12. Miał przekraczać swoje uprawnienia i nie dopełniać obowiązków.

Natomiast z 10 zarzutów byłego wójta, jeden odnosi się do tego, iż nie spowodował wyłączenie kierowanego przez siebie urzędu z jego sprawy, a pozostałe kwestie związane są z wydawaniem decyzji.
Dlaczego aktem oskarżenia objęto tylko dwóch ostatnich?

Jak tłumaczy Ryszard Tomkie-wicz, rzecznik prokuratury, Zbigniew Sz. przyznał się do winy i złożył obszerne wyjaśnienia. Śledczy postanowili przystać na wniosek o umorzenie postępowania. Były sekretarz musi jednak zapłacić 6 tys. zł, przez rok nie może też wejść w kolizję z prawem. Dla Zbigniewa Sz. oznacza to, że pozostanie osobą nie karaną. Inaczej, gdyby został skazany, nie mógłby być urzędnikiem. A obecnie sprawuje funkcję zastępcy wójta Sztabina.

Od czego miał urzędników?

Były wójt, kiedy przedstawiano mu zarzuty, do winy się nie przyznał. Powtarzał, że od tego miał urzędników, by odpowiednio przygotowywali dokumentację. - Przecież nie mogłem sprawdzać każdego papierka - twierdził.

Miał też wątpliwości dotyczące rozbudowy niektórych domów. Np. w jednym przypadku zgodził się na dobudowę piętra. Odległości domu stojącego w tym miejscu od 30 lat od brzegu w żaden sposób to nie zmieniło.

Oskarżonym grozi do 3 lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna