Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowy urzędnik robi "porządki". Koniec z handlem na bazarze bez zezwoleń!

Anna Rosowska suwał[email protected]
– Przyjeżdżam na bazar dwa razy w miesiącu – mówi Halina Grygo. – Zawsze czekają na mnie klienci. Gdybym sprzedawała zły towar, nikt by nie kupował.
– Przyjeżdżam na bazar dwa razy w miesiącu – mówi Halina Grygo. – Zawsze czekają na mnie klienci. Gdybym sprzedawała zły towar, nikt by nie kupował.
Sera i masła na bazarze sprzedawać nie można.

Natomiast na jaja, albo mleko rolnicy muszą mieć zezwolenie. Inaczej zapłacą nawet tysiąc złotych kary. - Kto to wymyślił! - oburzają się sprzedające. - Chcą nas zniszczyć.

Produkcja? To wykluczone

Na miejskim bazarze można kupić wszystko - jaja, sery, mleko, masło, ciasta, miód, drób, a nawet domowe sałatki. Codziennie oferuje je co najmniej kilkanaście osób. Towar wykłada na skrzynki, tekturowe pudła, wiadra, turystyczne lodówki, a niekiedy na chodnik. Do tej pory nikt na to nie zwracał uwagi. Kilka miesięcy temu zmienił się szef inspektoratu weterynarii i robi porządki.

- Tak być nie może - mówi Józef Hańczuk, powiatowy lekarz weterynarii. - Rolnicy, którzy chcą sprzedawać produkty muszą zarejestrować działalność gospodarczą. Poza tym, posiadać aktualną książeczkę zdrowia. Takie są przepisy i trzeba je respektować.

Rozmówca dodaje, że mimo rejestracji, niektórych produktów w ogóle nie można sprzedawać. Mowa o tych, które są przetworzone. Z bazaru powinien więc zniknąć ser, masło, domowe dżemy, czy ciasto.
- Handlujący muszą mieć zgodę na tego typu produkcję - dodaje inspektor. - A miejsce, w którym jest to wytwarzane powinno spełniać określone warunki sanitarne.

Hańczuk zastrzega, że nie prowadzi żadnej nagonki na rolników tylko chce dbać o zdrowie konsumentów.

- Aktualnie nie wiadomo, skąd produkt pochodzi i w jakich warunkach powstał - dodaje. - A tak być nie może.

Inspektorzy weterynarii, od kilku dni "krążą" po suwalskim bazarze i informują sprzedających o ich obowiązkach. Wkrótce, jeśli nic się nie zmieni, mają posypać się mandaty.

Nikogo nie otrułam!

Handlujący są oburzeni, jak to określają, wymysłami weterynarzy.
- Na bazarze handluję od ponad ośmiu lat i nikogo jeszcze nie otrułam - denerwuje się Halina Grygo. - Mam stałych klientów. Niektórzy zamawiają sery, czy jaja z myślą o swoich dzieciach. Zresztą, trudno się dziwić. Moje produkty są odżywcze i znacznie zdrowsze niż te, dostępne w sklepach, czy marketach.
Ludzie zapowiadają, że nie będą rejestrować żadnej działalności.

- To wiąże się z opłatami - mówią. - A nas na to nie stać. Na bazarze zarabiamy grosze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna