Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obozy pracy w Polsce i w województwie podlaskim

onet.pl
sxc.hu
W Polsce jest praca. Dokładnie obóz pracy - podaje onet.pl

Praca: dwadzieścia godzin dziennie, przez siedem dni w tygodniu. Chorować się nie opłaca. Szef nalicza kary, a potem i tak trzeba nadrobić zaległości

Przerwa: góra pięć minut. Kanapkę można zjeść w biegu lub na hali wśród pyłu, wgryzającego się w usta, pływającego w herbacie. Nocleg: luksusem jest ciepła woda. Normą, zawilgocona rudera z rzuconym w kąt materacem i zaśmierdłym kocem. Pensja: głodowa.

Ale może jej nie być w ogóle, wszystko zależy od kaprysu szefa. Ta wyliczanka to codzienność setek osób, wykorzystywanych we współczesnych obozach pracy. Nie w Hiszpanii, we Włoszech, czy państwach trzeciego świata. Obozach działających w Polsce. Tuż za rogiem.

W naszym województwie
Ostatnio głośno było o wykorzystywanych do niewolniczej pracy Filipinkach. Kobiety przyjechały do Polski zbierać pieczarki dla jednej z firm na Podlasiu. Obietnice mogły skusić. Praca osiem godzin dziennie, przez pięć dni w tygodniu. Do tego pieniądze za nadgodziny, ekwiwalent za wyżywienie, opieka medyczna. Bajka, zwłaszcza, że obiecana pensja, 560 dolarów miesięcznie, to dwa razy więcej niż czteroosobowa rodzina zarabia na Filipinach. Ale w Polsce nie było już mowy o lekarzu, wolnych dniach, dolarach. Był zabójczy akord - sto kilogramów pieczarek dziennie. Praca od świtu do nocy, bez wolnych dni, z pięciominutową przerwą na posiłek. Do tego żałosne pieniądze - 180 złotych za dwa tygodnie pracy.

- Szef powiedział nam, że jak któraś będzie chora, to niech idzie do lekarza, ale zapłaci z własnych pieniędzy. Jeżeli będzie miała zaświadczenie, że jest chora, to może nie przyjść do pracy. W innym przypadku zapłaci karę za nieobecność. Co z tego, że będzie miała wolne za chorobę, jak potem musi potem zrywać dziennie nawet po dwieście kilogramów pieczarek, żeby nadrobić dni choroby. To fizycznie niemożliwe - skarżyły się Filipinki dziennikarzom "Słowa Podlasia", którzy jako pierwsi opisali ich dramat.

Współczesne niewolnictwo w Polsce

Najczęściej niewolnikami są cudzoziemcy. Ze Wschodu. Tego bliskiego, sąsiedzkiego i tego dalekiego, egzotycznego. Polska, równie egzotyczna, miała być dla nich ziemią obiecaną. Stała się piekłem. Przyjechali nad Wisłę zarobić na lepsze jutro, dla siebie, swoich dzieci, najbliższych. Ich marzenia szybko zostały sprowadzone do parteru przez sadystycznych szefów ceniących wyżej zysk niż ludzką godność lub zmuszającą do nieludzkiego wysiłku mafię.

- Bo to właśnie coraz częściej mafia zajmuje się sprowadzaniem cudzoziemców do pracy w Polsce. Przerzuca ich do klasycznych obozów pracy. Ludzie pracują tam w skandalicznych warunkach, takich, które jeszcze niedawno pokazywaliśmy na przykładzie naszych obywateli pracujących w różnych krajach Europy. Dziś mamy to samo zjawisko, tylko w Polsce, gdzie przybysze ze wschodu traktowani są tak samo jak nasi pracownicy np. we Włoszech - mówi Tadeusz Zając, główny inspektor pracy.

Czytaj więcej: www.onet.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna