Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

On prowadził bez prawa jazdy. 16-letni Adam zginął

Urszula Krutul [email protected]
Kierowca busa bez prawa jazdy odwoził młodych ludzi po dyskotece. Stracił panowanie nad wozem. Efekt? Kilku rannych, jeden zabity.

Adam miał zaledwie 16 lat. Na dyskotece był ze znajomymi. Nie mieli jak wrócić do domów. Dlatego skorzystali z propozycji podwózki. Adam do domu już nie dojechał.
Wczoraj przed Sądem Okręgowym w Białymstoku ruszył proces Cezarego Marczuka (sąd zezwolił na publikację jego nazwiska i wizerunku), który ich podwoził.

Jechał busem bez prawka

Oskarżony jest m.in. o to, że nieumyślnie sprowadził katastrofę w ruchu lądowym, zagrażającą życiu lub zdrowiu wielu osób. Marczuk kierował busem bez prawa jazdy. Samochód nie miał ważnych badań technicznych i nie nadawał się do przewozu osób. Mimo to, na pace znajdowało się 11 osób. W sumie samochodem podróżowało 14 pasażerów. Możliwe też, że oskarżony był pod wpływem alkoholu. Nagle stracił panowanie nad pojazdem i wjechał do rowu. Bus dachował. W efekcie jeden z pasażerów zginął. Reszta odniosła obrażenia: mniejsze lub większe.

To jeszcze nie wszystko. Oskarżony miał jakoby nakłaniać uczestników zdarzenia do potwierdzenia nieprawdy. Chciał, by powiedzieli, że nie wiedzą, kto kierował pojazdem.

Do zdarzenia doszło w połowie sierpnia ubiegłego roku w gminie Nurzec. Marczuk w sądzie tłumaczył, że do wypadku doszło dlatego, że nagle zgasły mu światła. Przez to nie widział drogi. Twierdził też, że nie jechał szybko.

- Słyszałem głosy z tyłu: Otwieraj, ratunku - wyjaśniał Marczuk. - Jakaś dziewczyna krzyknęła: Boże, Adam! To chyba chodziło o tego chłopaka, co zginął. Widziałem przygniecionych w busie chłopców. Starałem się coś zrobić, przewrócić samochód, ale nic się nie udało.

Po zdarzeniu odszedł z miejsca wypadku. Bał się, bo nie miał prawa jazdy.
- Zaszedłem do domu, zrobiłem herbatę i wziąłem dwie tabletki na uspokojenie - wyjaśniał. - Potem wsiadłem do innego samochodu i pojechałem odwiedzić syna. Chciałem powiedzieć mu, co się stało.
Potem Marczuk wrócił do domu i ukrywał się na strychu. Parę dni po zdarzeniu został zatrzymany. Na rozprawę został doprowadzony z aresztu.

Świadkowie: Jechał szybko

Wczoraj mogliśmy też wysłuchać zeznań świadków, m.in. rodziców zmarłego pasażera busa i uczestników zdarzenia. Niektórzy twierdzili, że kierowca jechał zbyt szybko. Krzyczeli, żeby zwolnić. Inni widzieli, jak jeszcze na dyskotece chodził z piwem.

- Miałem skaleczoną głowę - zeznawał 14-letni chłopak, pasażer busa. - Byłem czymś przygnieciony. Ktoś powiedział, że mój kolega Adam nie żyje. Cały czas płakałem. Wyjść z samochodu pomagali mi strażacy.

Inny ze świadków, 19-latek, o przebiegu zdarzenia mówił tak:
- Już po dachowaniu ktoś kopnął tylne drzwi. Nie chciały się otworzyć. Słychać było piski i płacz. Marczuk po wszystkim powiedział: "Ja spier... Jakby co, to nie wiecie, kto kierował", i oddalił się.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna