Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oto najlepsze w województwie pielęgniarki. Swojej pracy nie zamienią na inną

Urszula Ludwiczak
Nasze laureatki w plebiscycie Podlaski Hipokrates w kategorii pielęgniarki (od lewej): Marzena Awruk z USK w Białymstoku (527 głosów), Anna Kasperuk z UDSK w Białymstoku (474 głosy) i Mirosława Dębowska z SP ZOZ w Mońkach (168 głosów).
Nasze laureatki w plebiscycie Podlaski Hipokrates w kategorii pielęgniarki (od lewej): Marzena Awruk z USK w Białymstoku (527 głosów), Anna Kasperuk z UDSK w Białymstoku (474 głosy) i Mirosława Dębowska z SP ZOZ w Mońkach (168 głosów).
Najbardziej jestem zadowolona, gdy mogę komuś pomóc. Gdy pacjent, z którym było nie najlepiej, wychodzi od nas o własnych siłach - mówi Marzena Awruk, pielęgniarka ze szpitala klinicznego w Białymstoku, która zdobyła pierwsze miejsce w naszym plebiscycie Podlaski Hipokrates.

Swoją pracę bardzo też lubią pozostałe nasze laureatki: Anna Kasperuk z UDSK w Białymstoku i Mirosława Dębowska ze szpitala w Mońkach.

Praca pielęgniarki dla naszych zwyciężczyń jest spełnieniem marzeń z dzieciństwa. Marzena Awruk miała starszą siostrę pielęgniarkę i zapatrzona była w jej biały fartuch i czepek. Anna Kasperuk w dzieciństwie spędziła kilka dni w szpitalu i właśnie praca pielęgniarek zostawiła niezapomniany ślad w jej pamięci. Pomagać innym od dziecka chciała też Mirosława Dębowska. Dzisiaj wszystkie panie spełniają się w swojej pracy. A ich podejście doceniają pacjenci, którzy nie tylko zgłosili je do naszego plebiscytu ale i właśnie na te panie oddali najwięcej swoich głosów.

Zaskoczona nominacją
Marzena Awruk jest pielęgniarką w Klinice Kardiologii Inwazyjnej z Oddziałem Intensywnej Opieki Kardiologicznej w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Białymstoku. - Pracę zaczynałam w 1992 roku, zaraz po liceum medycznym, na neonatologii w szpitalu klinicznym - wspomina nasza laureatka. - Kończąc szkołę chciałam właśnie z dziećmi pracować i bardzo się cieszyłam, że mi się to udało. Niestety, po 5 latach trzeba było zmienić oddział, trafiłam wtedy na chirurgię naczyń. Nie było to jednak to, co chciałam dalej robić. Po dwóch latach przeniosłam się na powstającą właśnie kardiologię inwazyjną. To był strzał w dziesiątkę. Znalazłam się w miejscu, gdzie jestem do dzisiaj i spełniam się zawodowo.

Już w trakcie pracy skończyła studia magisterskie i zrobiła specjalizację z pielęgniarstwa zachowawczego. - Czasem trudno było pogodzić pracę, naukę i dom, ale jakoś się udało - mówi.

Pielęgniarką chciała być od dziecka. Zapatrzyła się w starszą siostrę, która pracowała w tym zawodzie w szpitalu w Choroszczy. - Podziwiałam ją - wspomina. - Dlatego wybór tego zawodu był dla mnie oczywisty.

W pracy stara się nie tylko wykonywać swoje obowiązki, których jest niemało, ale przede wszystkim zwraca uwagę na kontakt z pacjentem. - Najważniejszy jest uśmiech - mówi. - Większość chorych gdy widzi, że się do nich podchodzi z uśmiechem, szybciej dochodzi do zdrowia.

Właśnie ten uśmiech i życzliwość pacjenci, głosujący na panią Marzenę doceniali najbardziej. Nominacja do nagrody była jednak dla naszej laureatki sporym zaskoczeniem. - Bardzo dziękuję, tym, co mnie nominowali, a potem głosowali - mówi. - A statuetkę zaniosę do kliniki, postawię w dyżurce. Tak mi sugerują koledzy z pracy.

W ciągu roku klinika przyjmuje ok. 2,5 tysiąca chorych. Oddział ma 30 łóżek, z czego 5 jest na OIOK-u. - Ale choć praca bywa ciężka, myślę, że miałam szczęście, że właśnie tu trafiłam - mówi pani Marzena. - Stanowimy zgrany zespół lekarsko-pielęgniarski, staramy się pomagać najlepiej jak umiemy, pacjenci często mówią, że czują się u nas jak na filmie “Na dobre i na złe".

Po pracy nasza laureatka najchętniej spędza czas w domu, z mężem Mikołajem i 11 synem Szymonem (świetnym uczniem i pływakiem). Wszyscy propagują zdrowy styl życia, zaszczepiony im przez panią Marzenę. - Przez 10 lat nie jedliśmy mięsa wieprzowego i fast foodów, nie stosowaliśmy sztucznych przypraw - opowiada. - Nie stosujemy też żadnych używek typu kawa czy herbata. Od pół roku z mięsa zrezygnowaliśmy już całkowicie. Ani mąż ani syn nie protestowali.

Nic dziwnego, bo pani Marzena świetnie gotuje. Sama piecze chleb, robi przetwory z owoców i warzyw z przydomowego ogródka. Swoim bliskim serwuje zdrowe dania, jak chociażby kotlety z pszenicy czy soczewicy. - Staram się przekonywać do zdrowej diety pacjentów w klinice - mówi. - To na pewno przydałoby się każdemu. Odpowiednia żywność i ruch to podstawa zdrowia.

A w nielicznych wolnych chwilach pani Marzena lubi czytać... thrillery medyczne.

Chciała pomagać dzieciom
Anna Kasperuk pielęgniarką chciała być od chwili, gdy trafiła do szpitala jako kilkulatka.

- Ten pobyt na tyle utkwił mi w pamięci, że wiedziałam, co chcę w życiu robić, że wybiorę ten zawód. I tak się stało - mówi. - Poszłam do liceum medycznego. Po szkole zaczęłam pracę na oddziale dziecięcym w szpitalu wojewódzkim w Białymstoku.

Tu pani Anna pracowała przez 9 lat. Gdy w pobliskim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym powstawała Stacja Dializ, przeszła tam do pracy. - To praca specyficzna, pacjenci związani są z oddziałem zazwyczaj dłuższy czas, przychodzą na dializy kilka razy w tygodniu lub dializują się w domu - mówi. - Teraz pod opieką mamy 9 dzieci, z całego województwa. Najmniejsze ma 9 miesięcy. Na szczęście dzieci dość szybko otrzymują przeszczep nerki. Ale nawet po przeszczepach kontakty z pacjentami trwają nadal. Odwiedzają nas, zapraszają nas na swoje śluby.

W 2000 roku pani Anna skończyła studia na wydziale pielęgniarstwa UMB, ze specjalizacją pediatryczną. Została też pielęgniarką koordynującą w Stacji Dializ. Cały czas sama się doszkala, ale też uczy studentów. - Moja praca to nie tylko ta bezpośrednio przy pacjencie - mówi. - A pomaganie dzieciom jest niesamowite, wystarczy, że trochę lepiej się poczują, od razu się uśmiechają. Jestem bardzo zadowolona ze swojej pracy, spełniam się w tym, co robię. Bardzo cenię swój zespół, jest nas 9 pielęgniarek i 2 lekarzy. Jesteśmy zgraną grupą, wspierającą się. Wszyscy cieszyli się z mojego sukcesu w plebiscycie.

Pasją pani Anny jest turystyka, lubi zwiedzać Polskę i Europę, a gdy nie wyjeżdża, czyta książki, chodzi do kina. - Moje całe życie jest moim sukcesem - podsumowuje. - Jestem szczęśliwa, zadowolona z tego co robię.

Najważniejsza satysfakcja
Mirosława Dębowska z Moniek w zawodzie pracuje od 1985 roku, od początku w Mońkach i na pediatrii. - Nie wyobrażam sobie innej pracy - mówi. - Dzieci są najwdzięczniejsze ze wszystkich pacjentów, nigdy nie kłamią, od razu widać, czy im się coś podoba. Na naszym oddziale mamy pacjentów od 5 dnia życia do 18 lat, przekrój jest duży. Najłatwiej pracuje się z maluchami, ale i ze starszymi można fajnie się dogadać. Trzeba umieć nawiązywać współpracę z rodzicami, którzy towarzyszą swoim dzieciom w szpitalu, często są zdenerwowani i przerażeni tą sytuacją. Nasza rola jest też taka, aby ich uspokoić, pomóc.

Pani Mirosława uwielbia swoją pracę i nie zamieniłaby jej na żadną inną. Cały czas się uczy - spędza sporo czasu na szkoleniach, aby poznawać coraz to nowe rozwiązania w medycynie.
Po pracy pani Mirosława najchętniej krzyżykuje - także obrazy czy bieżniki, lubi też działkę i kwiaty. Ma męża i syna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna