Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pacjenci mają swoje sposoby

Paulina Bronowicz
Roman Ostrowski czekał na izbie przyjęć ponad 4 godz. Przyznał, że zdecydowanie woli leczenie przez lekarza rodzinnego, a izbę woli omijać. Ale nie zawsze jest to możliwe.
Roman Ostrowski czekał na izbie przyjęć ponad 4 godz. Przyznał, że zdecydowanie woli leczenie przez lekarza rodzinnego, a izbę woli omijać. Ale nie zawsze jest to możliwe.
Nawet 130 osób dziennie zgłasza się na izbę przyjęć łomżyńskiego szpitala. Połowa z nich jeszcze tego samego dnia wraca do domu, bo ich dolegliwości nie są tak poważne, by musieli zostać w szpitalu.

Zresztą, wcale tam nie chcą zostawać. Izba przyjęć to tylko wybieg, by ominąć długie kolejki do specjalistów.

Pacjencie, bądź cierpliwy

Ponad sto osób przewijających się przez izbę przyjęć i braki w kadrze lekarskiej - to wszystko sprawia, że na lekarza trzeba czekać nawet kilka godzin. Kiedy, np. z powodu pilnego transportu chorego, zabraknie koordynatorów Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, na izbę schodzą lekarze pracujący na oddziale. W tym samym czasie muszą opiekować się pacjentami na swoim oddziale i chorymi zgłaszającymi się na izbę.

- Czekam na diagnozę już od godz. 7.30 - mówi ok. godz. 11.30 Roman Ostrowski, który na łomżyńską izbę przyjęć trafił, bo zasłabł na ulicy.

Wielu pacjentom bardziej opłaca się jednak poczekać kilka godzin, ale mieć pewność, że specjalista w końcu przyjdzie, niż czekać w kilkumiesięcznej kolejce.
- Dzięki takim sposobom można szybciej zrobić np. EKG czy doczekać się zbadania przez neurologa - zdradza pani Janina, 60-latka z Łomży.
Lekarze selekcjonują

Jak wynika z danych zebranych przez dział organizacji szpitala, z roku na rok przybywa chorych, którzy przychodzą na izbę przyjęć z mało poważnymi dolegliwościami.

W 2005 i 2008 roku izba przyjmowała dziennie średnio po 133 osoby. Cztery lata temu lekarze odsyłali do domu 66 z nich, rok temu - już 72.

- Rzeczywiście, pacjenci często zgłaszają się z błahymi objawami - przyznaje Marian Jaszewski, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Łomży. - W wielu wypadkach przychodzą właśnie po to, by dostać się do lekarza, zdajemy sobie z tego sprawę, dlatego blisko połowa wraca do domu. W szpitalu zatrzymujemy ciężkie stany i przyjęcia planowe.

Rygor będzie większy

Zdaniem dyrektora, jesteśmy tylko o krok od tego, by lekarze musieli przyjmować tylko przypadki zagrażające życiu.
- Ciągle nie mamy decyzji NFZ w sprawie nadwykonań. Jeśli nie zapłacą, to selekcja pacjentów będzie jeszcze większa - mówi Jaszewski.
Zgłaszanie się na izbę przyjęć, zamiast, po odczekaniu kolejki, do specjalisty, ma swoje plusy i minusy. Czasem można stracić czas, a lekarza nie doczekać.

- Miał do mnie zejść chirurg lub ortopeda. Pielęgniarki kilka razy telefonowały na oddział, ale lekarz się nie pojawił. W końcu poinformował, że nie zejdzie - opowiada Barbara z Łomży. - Straciłam czas, sporo nerwów, a lekarza i tak się nie doczekałam. Zostały kolejki w przychodni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna