PKS Ełk. Jechał rzęchem prawie 70 km. Dostał wysoki mandat. Teraz sprawę prowadzi prokuratura

O zdarzeniu zarówno Państwową Inspekcję Pracy, jak i organy ścigania zawiadomiły związki zawodowe działające w suwalskim PKS. Jeden ze swoich oddziałów firma ta ma w Ełku. Na początku października okazało się, że w liczącą blisko 70 km trasę z tego miasta do Suwałk wysłano zdezelowany autobus.

Inspektor pracy ustalił, iż 24 lipca 2013 r. pojazd poddano badaniom technicznym. Jednak ich nie przeszedł. Potem stał na placu ełckiej bazy. Żadne naprawy nie były w nim prowadzone.

3 października niedopuszczony do ruchu i niesprawny autobus wyjechał w trasę do Suwałk. Po co? Żeby w centrali PKS diagności mogli ustalić, czy da się go jeszcze naprawić, czy też powinien zostać przekazany na złom. Zdaniem związkowców, pojazd miał m.in. zużyte opony, zużyte akumulatory oraz niesprawny układ hamulcowy. - Zagrażało to życiu nie tylko wysłanego w tę trasę kierowcy, ale też innych uczestników ruchu - dodają.

Jak tłumaczył nam prezes PKS Leszek Cieślik, kierownik ełckiej bazy wykazał się gospodarskim podejściem do firmowych pieniędzy. Bo w innym przypadku należałoby pojazd holować. A to są spore koszty. Kierownik zapewniał natomiast, że autobus wcale nie znajdował się aż w tak tragicznym stanie, zaś kierowca, którego wysłano w trasę, nie miał o to pretensji.

W ostatnich miesiącach jest to już druga wpadka związana z funkcjonowaniem ełckiej bazy. Wcześniej na jej kierownika PIP nałożyła mandat 1000-złotowy za to, że wysłał kilku pracowników bez uprawnień do remontu dachu. W tej sprawie postępowanie prowadziła też prokuratura, ale śledztwo umorzyła. Doszła bowiem do wniosku, że nie było bezpośredniego narażenia ludzi na utratę życia lub zdrowia. Związek zawodowy od tego się odwołał. Wkrótce sprawą zajmie się sąd.

Nie wiadomo natomiast na razie, kiedy prokuratura podejmie jakieś decyzje dotyczące jazdy zdezelowanym autobusem.