Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podsumowanie 2008: Pieniądze, władza i seks

Anna Mierzyńska
Jarosław Dworzański utrzymał się na stanowisku marszałka województwa. Patrząc na jego poprzedników, to także jest spore osiągnięcie.
Jarosław Dworzański utrzymał się na stanowisku marszałka województwa. Patrząc na jego poprzedników, to także jest spore osiągnięcie. Fot. Archiwum
W kategorii: władza wygrywa marszałek Jarosław Dworzański, bo... utrzymał się na stanowisku. Za głównego wygranego w dziedzinie finansów uważamy Wojciecha Strzałkowskiego. Niestety, kategoria seks to wyłącznie przegrani. Mamy jednak nadzieję, że jest tak tylko w sferze publicznej...

Pieniądze, władza i seks - największe ludzkie namiętności. Ulegają im nie tylko wielkie gwiazdy, ale także znani Podlasianie. Łatwo można utonąć w morzu namiętności, znacznie trudniej - skorzystać z nich i wspiąć się na szczyty.

Właśnie dlatego na początku nowego roku sprawdzamy, kto w ciągu 12 minionych miesięcy stał się w naszym regionie solą w oku społeczeństwa. Kto musi się wstydzić swego nieopanowania, a kto może się chwalić wszystkim dookoła. Oto nasz subiektywny ranking podsumowujący wydarzenia i ludzi 2008 roku.

Na szczytach

Nie mamy wątpliwości, że na szczyty wspiął się Wojciech Strzałkowski, odnotowując niewiarygodny wręcz sukces finansowy. Po latach złej sytuacji klubu Jagiellonia Białystok (w który Strzałkowski zainwestował swoje pieniądze) udało mu się znaleźć inwestora, i to poważnego. Irlandzka Grupa Inwestycyjna powiedziała "tak" dla pomysłu budowy galerii handlowej na miejscu stadionu w centrum miasta. Irlandczycy zapłacili za ziemię, zapłacą też za budowę. A Jagiellonia ma zagwarantowane coroczne wsparcie finansowe. Wojciechowi Strzałkowskiemu, głównemu inicjatorowi całej transakcji, zapewne kamień spadł z serca. Tym bardziej że mimo kryzysu finansowego Irlandczycy wciąż cieszą się z polskiego biznesu. Podobno Irlandzkiej Grupie Inwestycyjnej na razie nic złego z powodu kryzysu nie grozi. A więc Jagiellonii - też nie.

Sporym sukcesem może się też pochwalić mniej znany podlaski biznesmen, Wiktor Gryko, właściciel coraz silniejszej spółki "Barter"; handlującej gazem LPG. Gryko zrobił biznes z gigantycznym potentatem w tej branży, czyli rosyjskim Łukoilem. Na początku 2008 roku "Barter"; przejął rozlewnię gazu w Bydgoszczy należącą do Lukoil Polska sp. z o.o. wraz z całym jej majątkiem i obsługiwanym przez nią rynkiem, a więc siecią stacji gazu LPG. Firma w oficjalnym komunikacie o kosztach i zyskach nie wspomina, ale już widać, że Wiktor Gryko wyrósł na lokalnego barona paliwowego.

Sporym sukcesem mogą też pochwalić się nasi lokalni developerzy, dobrze znani także w Warszawie: Remigiusz Rogowski i Antoni Piekut. Liczba spółek, założonych przez nich, rośnie z miesiąca na miesiąc, podobnie jak liczba postawionych przez nich budynków. W Białymstoku może się nawet wydawać, że gdziekolwiek by nie zajrzeć, zaraz znajdzie się firma, w której współwłaścicielem jest albo jeden, albo drugi z wymienionych panów. Dla porządku dodajemy, że pierwszą ich spółką jest "Wersal Podlaski". Ale to naprawdę tylko początek...

Z aktywności Rogowskiego i Piekuta wnioskujemy, że ten rok mógł być dla nich bardzo dobry finansowo. Znacznie gorszy może się okazać rok 2009, głównie z powodu postępującego kryzysu finansowego, ale to już pieśń przyszłości...
Marszałek na topie

Kto najlepiej zarabiał, już wiemy. Teraz czas przyjrzeć się władzy. W tej branży znacznie mniej jest osób, które można by chwalić za wspięcie się na szczyty. Raczej przeważają osobniki zniżkujące.

Niewątpliwie jednak na samej górze jest Jarosław Dworzański, wcześniej wojewódzki radny i szef białostockich struktur PO. Wpołowie stycznia 2008 r. został marszałkiem województwa i jest nim do dziś, co należy uznać za sukces (mamy na myśli samo utrzymanie się przez niego na stanowisku). Ten rok to dla niego czas uczenia się na własnych błędach, których sam marszałek (a także jego świta) popełnił co niemiara. Najpierw z powodu opóźnienia w składaniu oświadczeń o prowadzeniu działalności gospodarczej o mało co nie stracił stanowiska. Potem na sesji sejmiku wojewódzkiego mówił o lotnisku jedno, a myślał - jak się później okazało - drugie. Niestety, nikt nie zrozumiał jego myśli, za to wszyscy zwrócili uwagę na wypowiedziane słowa. I to był błąd. Dla wielu była to pierwsza nauczka z cyklu: po co słuchać marszałka? Wreszcie Dworzański unieważnił konkurs unijny, później zaś unieważnił unieważnienie. Ostatecznie konkursu nie rozstrzygnięto do dziś. Te wszystkie błędy nie zmieniają jednak faktu, że Dworzański wciąż sprawuje władzę w regionie.

Meandry namiętności

Nie wszyscy jednak będą rok 2008 wspominać dobrze. Mieliśmy sporo takich, którzy powinni zapaść się ze wstydu pod ziemię - tak dali się wciągnąć namiętnościom, że zapomnieli o zwykłej przyzwoitości.
Andrzej Sutkowski, radny wojewódzki, uległ marzeniom o władzy. Jako dyrektor Agencji Rynku Rolnego w Białymstoku obiecał podczas rozmowy telefonicznej załatwić pracę nieznajomemu tylko dlatego, iż ten powołał się na swoje związki z Platformą Obywatelską. Potem Sutkowski tłumaczył, że nikomu pracy nie zamierzał załatwiać, a rozmawiał tak, by... ukrócić tego typu praktyki. Niestety dla pana dyrektora, nieznajomym rozmówcą okazał się dziennikarz TVN i chwilę później jego obietnice stały się znane w całym kraju.

- Ten pan miał do mnie przyjść z dokumentami. Wtedy zadzwoniłbym do wiceministra, na którego się powoływał. Gdyby się okazało, że wiceminister go nie zna, wezwałbym policję - tłumaczył się Sutkowski. Tyle że nikt mu nie uwierzył. Sutkowski stracił stanowisko wiceprzewodniczącego sejmiku podlaskiego, a pracy nie stracił do dziś tylko dlatego, że jest na zwolnieniu lekarskim.

Ale co tam pan dyrektor! Co się dziwić, że on uwierzył, iż ma wielką władzę, skoro na podobną iluzję nabrał się nie kto inny, jak sam poseł! Albo przynajmniej jego rodzina... Córki posła Jana Kamińskiego z PSL-u przed sądem będą tłumaczyć się z fałszywych oświadczeń, które złożyły starając się o dotację unijną. Można by rzec, że ojciec nie odpowiada za błędy swoich dorosłych dzieci. W tym przypadku jednak sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Otóż córki pana posła złożyły wniosek o dotację do Urzędu Marszałkowskiego w czasie, gdy poseł był jeszcze wicemarszałkiem. I to jego szef podpisywał listę firm, którym przyznano unijne dotacje. Smaczku sprawie dodaje fakt, że ziemia, na której córki posła postawiły pensjonat za dotację, należała wcześniej do samego Jana Kamińskiego. Oj, ta władza, przewraca ludziom w głowach. Tyle że potem, gdy wszystko wyjdzie na jaw, jest za co się wstydzić...

Wiara we władzę

Także burmistrz Siemiatycz, Zbigniew R., uwierzył, że wszystko może. Za swoją wiarę odpowie przed sądem. Wtaki sposób bowiem sprzedał gminną nieruchomość, że w ogóle nie zadbał o zabezpieczenie interesu gminy podczas tej transakcji. Składając zeznania przed prokuratorem, tłumaczył, że uwierzył na słowo właścicielowi firmy, która kupiła ziemię, iż postawi on w tym miejscu zakład na 500 miejsc pracy. Uwierzył nawet, gdy ten stwierdził, że ziemia jest warta zaledwie 30 tys. zł - choć w rzeczywistości jej wartość była kilkakrotnie wyższa. Naiwność czy złe intencje? To rozstrzygnie sąd. A Zbigniew R. został oskarżony o działanie w celu osiągnięcia korzyści majątkowej przez inny podmiot.

Wstydu z powodu nadużywania władzy najadł się też Piotr Z., były dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku, który latem razem ze swoim zastępcą został aresztowany przez CBA pod zarzutami przekroczenia uprawnień i narażania Skarbu Państwa na stratę ponad 5 mln zł. Oczywiście stracił stanowisko, a o szczegółach handlu drewnem przez białostockich leśników media informowały przez wiele tygodni. Sprawa nie znalazła jeszcze swego finału w sądzie, trudno więc oceniać, czy dyrektor rzeczywiście jest winny. Jego kariera jako dyrektora raczej się już jednak skończyła.

Władza i seks?

Podobnie zresztą jak Jacka K., dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy w Sejnach, oskarżonego o gwałt na bezrobotnej, z którą umówił się w urzędzie na rozmowę o pracy. Miał ją najpierw poczęstować alkoholem, a później zgwałcić. Dyrektor już prawie cztery miesiące przebywa w areszcie. Sąd wciąż nie chce go wypuścić na wolność.

Władza i seks to namiętności, którym - według zarzutów prokuratury - uległ także Kazimierz K., wówczas jeszcze wicedyrektor Podlaskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Szepietowie. Prokuratura oskarżyła go o to, że od jednej z kobiet zażądał seksu bądź pieniędzy za przyjęcie do pracy, a także o naruszanie praw pracowniczych kilku pracownic. Kazimierz K. nie przyznaje się do winy. Proces trwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna