Wczoraj rozpoczął się proces apelacyjny w sprawie dwóch białostockich policjantów skazanych za nadużycie uprawnień i nieumyślne spowodowanie śmierci 26-letniego Niemca. Do tragicznej interwencji doszło przed dwoma laty na przystanku autobusowym w Kleosinie k. Białegostoku.
- W tych okolicznościach użycie gazu było to działanie najbardziej racjonalne - przekonywał obrońca Jacka R.
Zdaniem mecenasa, rozwiązanie to miało minimalizować ryzyko dla zdrowia pokrzywdzonego, jakie istniało np. przy wybiciu szyby w aucie czy odwiezienia go na lawecie. Mężczyzna stawiał bowiem bierny opór i nie reagował na wezwania policjantów do opuszczenia alfy romeo, blokującego wyjazd z zatoki autobusowej. W końcu Jacek R. i jego kolega Dariusz P. zdecydowali się wpuścić gaz do wnętrza auta. Kilkakrotnie użyli miotacza wobec Niemca. Robin H. zmarł na skutek uduszenia.
W listopadzie ub.r. sąd uznał funkcjonariuszy za winnych i skazał ich na kary w zawieszeniu. Wszystkie strony odwołały się od wyroku. Obrońcy domagali się uniewinnienia lub ponownego rozpatrzenia sprawy, a prokurator - utrzymania wyroku, dodatkowo 1,5 tys. zł grzywny i zakazu wykonywania zawodu przez 3 lata.
Wyrok - za tydzień.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?