Wczoraj, przed północą, w jednym z domów przy ulicy Buczka wybuchł pożar. - Zapaliło się od urządzenia do pieczenia chleba - mówi pokrzywdzona kobieta. - Obudził mnie krzyk najmłodszego, trzynastoletniego syna. Nie mogłam nic zrobić, nawet wezwać pomocy. Telefony komórkowe zostały w kuchni.
Krzyk kobiety usłyszała córka mieszkającego w sąsiedztwie emerytowanego strażaka. Powiedziała o tym ojcu, a ten natychmiast przystąpił do działania. Wezwał straż pożarną i pobiegł na posesję sąsiadów.
- Na piętrze domu, w oknach zauważyłem trzy osoby - opowiada. - Kolejno podstawiałem im drabinę, aby mogli zejść.
Ćwikliński przyznaje, że rodzina miała odciętą drogę ewakuacji. - Na klatce schodowej było dużo dymu i bardzo gorąco - mówi.
Gdy przyjechali strażacy pokrzywdzona rodzina była już na zewnątrz.
- Cieszę się, że się udało - mówi Ćwikliński. I dodaje, że choć nie jest już na służbie, to strażakiem pozostanie do końca życia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?