Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pożyczyła kasę sąsiadce i teraz sama może wylądować na bruku

Helena Wysocka
Petronela Zych od kilku miesięcy jest przykuta do łóżka. Boi się, że straci dach nad głową
Petronela Zych od kilku miesięcy jest przykuta do łóżka. Boi się, że straci dach nad głową Archiwum prywatne
Przykuta do łóżka pensjonariuszka Domu Pomocy Społecznej w Suwałkach może wkrótce trafić pod most. Staruszka wzięła bowiem w banku kredyt i przekazała pieniądze sąsiadce, a ta nie spłaca rat. - Boże, co ja mam teraz zrobić?! - rozpacza Petronela Zych. - Ależ byłam głupia, że dałam się tak oszukać.

Sytuacja z dnia na dzień jest coraz bardziej dramatyczna. Bank zaczyna tracić cierpliwość, wysyła do pani Petroneli ponaglające pisma, a dłużniczka jakby zapadła się pod ziemię. Nie odbiera telefonów, nie przyjmuje posłańców, nie odpisuje na listy. - Wygląda na to, że wszystko ma w nosie - irytuje się kobieta. - Gdybym mogła wstać, to inaczej by ze mną gadała. A tak czuje się bezkarna.

Zych mówi, że darowałaby oszustce te pieniądze, gdyby miała z czego zwrócić je bankowi. Problem w tym, że nie ma. Renta, którą pobiera, wystarcza zaledwie na opłacenie rachunków.

A co na to dłużniczka? Przyznaje, że... pieniądze wzięła.

- Rozliczę się - zapewnia. - Ale, póki co, nie mam z czego.

Sąsiadka wciąż pukała do drzwi

Petronela Zych ma 65 lat. Pochodzi ze Śląska, a urodziła się - jak mówi - pod złą gwiazdą. Życie bez przerwy dawało jej w kość. Ledwo odrosła od ziemi, straciła matkę. Ojciec poszedł pracować przy okopach, a 2-letnia wówczas Petronela trafiła pod opiekę ciotki.

- To były najgorsze dni w moim życiu - wspomina. - Nie wiem z jakiego powodu, ale ciotka mnie nienawidziła. Lała za wszystko i czym popadnie. Chyba nie było dnia, bym nie oberwała. Snułam się po domu, płakałam po kątach i tyle, bo nawet nie miałam komu się poskarżyć. Pewnie dlatego nie potrafię odmawiać ludziom, którzy potrzebują pomocy. A może po prostu taki mam charakter.

Do Suwałk sprowadziła się kilkadziesiąt lat temu. Wyszła za mąż, kupiła mieszkanie w bloku. Ładne, na parterze i w sercu miasta. Pracowała w jednej z suwalskich firm , a wieczorami zagadywała z sąsiadkami. Wśród nich była Danuta P.

- Nasi mężowie pracowali w tym samym przedsiębiorstwie - precyzuje Zych. - Mój był kierownikiem, a jej - robotnikiem. Ale to nie przeszkadzało, by utrzymywać sąsiedzkie kontakty. Choć, mówiąc szczerze, to Danuta częściej pukała do naszych drzwi.

Głównie po prośbie. Kobiecie bez przerwy czegoś brakowało. Przychodziła więc do Zychów, by pożyczyć cukru, mąki, a także pieniędzy. Ale jeszcze wtedy rozliczała się solidnie.

Pięć lat temu, po ciężkiej chorobie, zmarł mąż pani Petroneli, a ona zaczęła coraz bardziej podupadać na zdrowiu. Skarżyła się na bóle kręgosłupa, miała problemy z poruszaniem się. Coraz częściej więc potrzebowała pomocy. W bardzo różnych sprawach. A to trzeba było uprzątnąć grób na cmentarzu, a to zrobić porządek w przyblokowym ogródku, czy zakupy, a to umyć okna w mieszkaniu. Danuta P. była pod ręką i to ona dostawała zlecenia.

- Sądziłam, że robię jej przysługę - dodaje Zych. - Ostatecznie potrzebowała pieniędzy, a ja nieźle płaciłam. Wtedy jeszcze stać mnie było na takie wydatki.

Chodzić już nie będzie
Trzy lata temu Danuta P. rzekomo popadła w finansowe tarapaty. Jakie, tego pani Petronela nie wie.

- Pewnego dnia wpadła do mnie z płaczem - opowiada. - Błagała na kolanach, bym jej pomogła. Bardzo pilnie potrzebowała około czterech tysięcy złotych. Obiecała, że rozliczy się co do grosza. Jak mogłam jej odmówić?

Oszczędności nie miała. Wzięła więc pożyczkę w banku i przekazała pieniądze sąsiadce. Ta miała spłacać po 244 złotych miesięcznie. Taką ratę wyliczył bank. Nie wykluczone, że sąsiadka dotrzymałaby słowa, gdyby nie to, że kobiety przestały się widywać. Otóż, pani Petronela uległa namowom swoich krewnych. Ci sugerowali, by sprzedała zbyt duże, jak na jej potrzeby mieszkanie i przeprowadziła się do nich.

- Ucieszyłam się z tej propozycji - nie kryje. - Miałam dość samotności. Poza tym, coraz bardziej szwankowało mi zdrowie, potrzebowałam pomocy.

Wystawiła lokal na sprzedaż. Na nabywcę nie musiała zbyt było długo czekać. Trudno się temu dziwić, bo mieszkanie było atrakcyjne położone, a cena niezbyt wygórowana. Pojawił się tylko problem z niektórymi meblami i urządzeniami, które posiadała pani Petronela. Kupujący ich nie potrzebował. Ale sąsiadka - tak. Kobiety wyceniły sprzęt na około tysiąc złotych.

- To symboliczna kwota - dodaje staruszka. - Sama lodówka była warta o wiele więcej. Ale nie ma już co tego roztrząsać.

Danuta P. przygarnęła rzeczy, a ponieważ nie posiadała kasy, to obiecała, że rozliczy się z nią w ratach. Będzie spłacać po kilkaset złotych miesięcznie.

Pani Petronela wyprowadziła się, ale nie zagrzała długo miejsca u krewnych. Zorientowała się bowiem, że jest im kulą u nogi.

- Dopóki były pieniądze ze sprzedaży mieszkania, układało nam się jako tako - nie ukrywa. - A później - różnie. Młodzi mieli inne priorytety. Dostałam więc kolejną lekcję, ale nie chcę do niej wracać.

W minionym roku pani Petronela przeszła operację kręgosłupa. Od tego czasu porusza się na wózku inwalidzkim. Lekarze nie dają nadziei, by coś się zmieniło.

Po wyjściu ze szpitala kobieta zaczęła szukać dla siebie dachu nad głową. Pomyślała, że starość mogłaby spędzić w domu pomocy społecznej. Złożyła podanie i została przyjęta. Ucieszyło ją to niezmiernie.

- Mam tutaj bardzo dobrą opiekę - opowiada. - Personel życzliwy, cudowny. Ale obawiam się, że nie zagrzeję tutaj miejsca.

Telefon milczy

Problem zrodził się w końcu minionego roku. Wtedy bank zaczął przysyłać do Zych pierwsze upomnienia. Sądziła, że to jakaś pomyłka. Ale szybko wyszło na jaw, że Danuta P. przestała spłacać pożyczkę. Miała nadzieję, że uda się to jakoś wyjaśniać. Myliła się, telefon dłużniczki milczał. Danuta P. nie wpuszczała też do swojego domu posłańców, ani nie odpowiadała na listy.

- Udało mi się ubłagać bank, by nieco odroczył spłatę - dodaje pani Petronela. - Ale ten czas już się kończy, a ja nie mam ani grosza. Nawet gdybym bardzo chciała, to nie zwrócę kredytu.

Z niewielkiej renty, gdy zapłaci za pobyt w placówce i lekarstwa pozostaje 20, czasem 30 złotych. To musi wystarczyć na środki czystości, ubrania, czy kosmetyki.

Pani Petronela obawia się, że bank niebawem straci cierpliwość i z prośbą o egzekucję długu zwróci się do komornika. A ten zabierze część renty, bo ma takie prawo. Zabraknie więc pieniędzy na opłacenie pobytu w DPS-ie.

- Tutaj nie ma miejsca na sentymenty - dodaje staruszka. - Nie płacisz, nie mieszkasz. Wystawią łóżko na dziedziniec i co wtedy zrobię?

Kraść nie pójdę!

Danuta P. mieszka w pierwszej klatce długiego bloku z odrapaną elewacją. Nieproszonych gości nie wpuszcza do środka.

- Proszę zaczekać - informuje przez domofon. - Zaraz zejdę na dół.

Rozmawia przez drzwi, rozgląda się nerwowo. Jest szczupła i skromnie ubrana, dobiega 60-tki. Przyznaje, że pożyczyła pieniądze, bo była w potrzebie. Potwierdza też, że winna jest Zychowej za meble.

- Myśli pani, że jestem oszustką? - pyta. - To nieprawda. Oddałabym ten dług, ale nie mam z czego.

Twierdzi, że od miesięcy poszukuje pracy, ale wszędzie odsyłają ją z kwitkiem.

- Kraść nie pójdę! - irytuje się i zatrzaskuje drzwi przed nosem.

Kilka tygodni temu pani Petronela zadzwoniła na policję. Powiedziała funkcjonariuszom, że została oszukana. Przyszli, rozpytali i poszli.

- Powiedzieli, że jak spłacę cały dług, to będę mogła iść do sądu - denerwuje się Zych. - A na razie nie ma żadnych podstaw, by ścigać tę oszustkę. Ja chyba tego nie przeżyję!

Ryszard Tomkiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Suwałkach:

- O oszustwie możemy mówić tylko wtedy, gdy kobieta miała bezpośredni zamiar wprowadzenia pokrzywdzonej w błąd. To znaczy, że pożyczając pieniądze wiedziałaby, że ich nie odda. Czy w tym przypadku tak było, trudno ocenić. Generalnie, udzielając tego typu wsparcia warto poprosić o pokwitowanie odbioru pieniędzy, albo zawrzeć umowę pisemną w obecności świadków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna