Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prawo jazdy za kasę. Dziś ponownie ruszył proces przeciwko egzaminatorom

(ika)
- To był taki układ koleżeński. Mariusz M., koordynatorem w WORD-zie prosił mnie o pomoc w zdaniu egzaminu dla kilku osób. Podrzucał mi karteczki z nazwiskami. Mieliśmy też swoje hasło. Polecona osoba miała na egzaminie praktycznym pozdrowić mnie od Marka ze Stoku - twierdził Grzegorz K. jeden z egzaminatorów oskarżonych o przyjmowanie łapówek.

Na ławie oskarżonych ponownie zasiedli egzaminatorzy i instruktor w szkole jazdy. Postawiono im zarzuty przyjmowania korzyści majątkowej od osób ubiegających sie o prawo jazdy. W latach 2003-2005 mieli w zamian za udzielenie pomocy przy zdaniu egzaminu praktycznego otrzymywać kwoty od 250 do 500 zł. Przestępstwo to podlega karze 10 lat pozbawienia wolności.

W wielu przypadkach do egzaminu podchodziła inna osoba, niż ta, która się na niego zapisała. Przekupieni egzaminatorzy z Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Białymstoku mimo obowiązku sprawdzenia tożsamości kandydatów, nie zgłaszali oszustwa. W paru przypadkach była to nawet pracownica jednej ze szkół jazdy. Ona podchodziła do egzaminu kilkukrotnie podając, się za różne osoby.

Procedura była następująca. Znajomi instruktorzy podawali karteczki z nazwiskami znajomych lub członków rodziny, którym egzaminator miał pomóc w pozytywnym ukończeniu testu. Przymykał oczy na błędy podczas jazdy, wybierał dla nich łatwiejszą trasę przejazdu. Za to otrzymywał kilkaset złowtych, a resztę inkasował instruktor pośredniczący w "transakcji".

Sąd Rejonowy w Białymstoku uznał winę oskarżonych jednak sąd drugiej instancji uchylił wyroki (z wyj. jednej osoby z prawomocnym już wyrokiem). Na początku oskarżonych było ponad 30, w tym kursanci i właściciele szkół jazdzy. Część z nich dobrowolnie poddała się karze. Pozostałych 5 złożyło apelację od wyroku. Dziś sprawa wróciła na wokandę.

To był tylko koleżeński układ
Trzej spośród pięciu oskarżonych konsekwentnie nie przyznaje się do winy. Natomiast egzaminatorzy Grzegorz K. i Jarosław M. w toku śledztwa kilkukrotnie zmieniali swoje wyjaśnienia.

Były egzaminator Grzegorz K. podczas pierwszych wyjaśnień na policji twierdził - Swoją pracę wykonywałem rzetelnie i nie przepuściłem nikogo na egzaminie, jeśli nie wykazał się odpowiedniemi umiejętnościami. Kilka miesięcy pożniej przyznał się do winy.

Przy kolejnych przesłuchaniach zmienił jednak zdanie.

- To był taki układ koleżeński. Mariusz M., który był koordynatorem w WORD-zie prosił mnie o pomoc w zdaniu egzaminu dla kilku osób. Ja też go mogłem o to poprosić. Podrzucał mi karteczki z nazwiskami. Mieliśmy też swoje hasło. Osoba polecona przez Mariusza miała na egzaminie praktycznym pozdrowić mnie od Marka ze Stoku. Ale Powtarzam. To był koleżeński układ. Nie przyjmowałem za to żadnych pieniędzy.

Innym razem, przyznał się, że otrzymywał pieniądze. Nie kontaktował się jednak z nikim telefonicznie. W celu przekazania gotówki spotykal się z Mariuszem M. poza miastem.

- Wymyśliłem to, bo myślałem, że jak się przyznam do winy, to prokurator wypuści mnie z aresztu - mówił Grzegorz K. po tym jak sędzia odczytała protokół z jego wcześniejszych wyjaśnień.

Dziś kategorycznie twierdził, że jest niewinny. Odmówił też składania wyjaśnień. Podobnie inny egazminator Jarosław M.

Kolejna rozprawa za miesiąc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna