Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prokurator umorzył postępowanie w sprawie pożaru przy Kościuszki

azda
Siedmioletni Kuba zginął dzień po ślubowaniu pierwszoklasistów. Był harcerzem. Znajomi do dziś go wspominają.
Siedmioletni Kuba zginął dzień po ślubowaniu pierwszoklasistów. Był harcerzem. Znajomi do dziś go wspominają. Fot. Autor zdjęcia
Śledczy: Pożar, w którym zginął 7-latek, był wynikiem nieszczęśliwego wypadku. Ojciec chłopca: Nie zgadzam się z tym.

Postępowanie ws. pożaru zostało umorzone - informuje Adam Naumczuk, prokurator rejonowy w Bielsku Podlaskim. - Z ustaleń wynika, iż ten tragiczny pożar to wynik nieszczęśliwego wypadku. Nikt tu nie zawinił.

Z opinia tą nie zgadza się Grzegorz Truszkowski, ojciec siedmioletniego Kuby, który zginął w pożarze. Złożył już odwołanie od decyzji prokuratora.

- Biegły w swej opinii stwierdził, że piece kaflowe były w opłakanym stanie - mówi Truszkowski. - Ich naprawy i czyszczenie sadzy odbywały się tylko na papierze, od kiedy tam mieszkaliśmy, nigdy nie widziałem, by ktoś je czyścił lub naprawiał.

Dom, w którym mieszkali Truszkowcy, to dom socjalny należący do Przedsiębiorstwa Komunalnego i to właśnie PK odpowiada za stan techniczny budynku, także za konserwację kominów, pieców, sieci elektrycznej, wodociągowej oraz kanalizacji.

Ale PK ma pełną dokumentację dokonywanych przeglądów

i napraw, które wykonywały firmy prywatne.

W nocy z 9 na 10 października ubiegłego roku na poddaszu budynku wybuchł pożar. Płomienie pojawiły się przy piecu w pokoju, w którym spała rodzina Truszkowskich.

- Obudziło mnie gryzienie w gardle - opowiadał Truszkowski. - Wstałem i pobiegłem do kuchni, bo myślałem, że to właśnie tam się pali. Ale w kuchni nie zauważyłem ognia. W tym samym czasie żona chyba otworzyła okno. Wówczas w przejściu między pokojem i kuchnią wybuchły płomienie. Odgrodziły mi drogę powrotu. Pobiegłem na dół ostrzec sąsiadów.

Żona Truszkowskiego przez okno zrzuciła małą córeczkę sąsiadom na dole. Do Kuby, który spał tuż obok, nie zdołała już sięgnąć. Sama też zeskoczyła. Później trafiła pod opiekę lekarzy z poważnymi oparzeniami tylnych części ciała.

Ciało Kuby po opanowaniu ognia znaleźli strażacy. Jakiś czas temu pisaliśmy o tym, iż Truszkowski miał sporo uwag do przebiegu akcji gaśniczej. A to, że strażacy nie mogli odłączyć się do najbliższego hydrantu, a to, że chaotycznie zabierali się do gaszenia ognia i nikt nie pobiegł ratować chłopca.

Ale strażacy zaprzeczyli jego wersji wydarzeń.

- Gdy przyjechali pierwsi strażacy, nikt nie potrafił im wyjaśnić, gdzie chłopiec się znajduje - tłumaczy Jan Szkoda, zastępca komendanta bielskich strażaków. - Jedni mówili, że wybiegł ze wszystkimi. Inni, że jest na parterze. Zanim strażakom udało się wejść do płonącego pomieszczenia, było za późno. Chłopca znaleziono tuż obok łóżeczka.

...A to stało półtora metra od łóżka rodziców.

- Do najbliższego hydrantu nie udało się nam podłączyć, bo był trochę przysypany, żeby nie tracić czasu podłączyliśmy się do kolejnego - tłumaczył Szkoda. - W tym czasie podawany był strumień wody z wozów.

- Dla osób, które nie są strażakami często wydaje się, że akcje gaśnicze są chaotyczne - mówi inny strażak, który brał udział w gaszeniu budynku. - Ale my po prostu robimy swoje, musimy przygotować sprzęt, zabezpieczyć miejsce. Zadbać także o swoje bezpieczeństwo. Nawet do mnie mieli pretensje, że jesteśmy pijani, bo podczas odrywania blachy urwał się nam bosak i się przewróciliśmy.

Skarżył się, iż podczas pożaru gapie zamiast pomagać przeszkadzali, wyrywali im węże z rąk. Śledczy też nie doszukali się nieprawidłowości w ich pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna