Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przeszczep twarzy. Cząstki mojego syna jeszcze żyją

Katarzyna Patalan-Brzostowska [email protected]
- Sławek był taki młody, za młody, by umierać. Teraz zostałam zupełnie sama, jak kołek - łka Teresa Banach.
- Sławek był taki młody, za młody, by umierać. Teraz zostałam zupełnie sama, jak kołek - łka Teresa Banach.
- To i tak wszystko by poszło do piachu, by zgniło, a tak... Udało się uratować czyjeś życie - mówi Teresa Banach, która oddała do przeszczepów narządy i twarz swojego tragicznie zmarłego syna.

Syn niedawno przyniósł te dwa szczeniaki, nie oddam ich, teraz muszę je wychować - Teresa Banach upomina rozbrykane psiaki. - Muszę uważać, bo wszystko mi tu w ogrodzie pokopią. A proszę zobaczyć jakie tu ładne oczko wodne, Sławek sam zrobił - wskazuje zbiornik równo wyłożony kamieniami.

Jeszcze do niedawna tak wyglądało ich wspólne życie w niewielkiej wsi w gminie Turośl w powiecie kolneńskim. Spokojne i uporządkowane. Tu domostwa są oddalone od siebie o kilkadziesiąt, czasem kilkaset metrów. Gospodarstwo Banachów też jest na uboczu. W oczy rzuca się okazały, nowy dach na niewielkim domku, który jest w remoncie.

- Sławek zaczął ocieplanie domu - pokazuje. - Już nie skończy, nie skończy...
W tym domu Sławek dorastał. Przed sześcioma laty zmarł jego ojciec. Od tego czasu matka i syn mieszkali tu razem.

- Żyliśmy ze sobą w zgodzie - wspomina kobieta. - A teraz zostałam sama na tym świecie, jak kołek.
W jednej chwili świat się zawalił

- To był poniedziałek, 6 maja - ubrana w czerń matka przysiada na ławeczce. Zaczyna odtwarzać ostatni dzień z życia swojego jedynego syna. Nie jest w stanie ukryć bólu, który wydarzenia ostatnich dni odcisnęły na jej twarzy. - Syn wyszedł i miał zaraz wrócić. Ja chorowałam wówczas na grypę. Spóźniał się. Myślę, że to była już siódma, gdy sąsiad przyszedł i powiedział, że Sławkowi trzeba pomóc.

Kobieta wyszła synowi na spotkanie i do dziś doskonale pamięta ten przeszywający matczyne serce widok.

- Miał guz na głowie, cały był zakrwawiony, cała twarz zalana krwią - maluje słowami tę straszną chwilę, a na samo wspomnienie łzy kręcą się w jej spuchniętych od płaczu oczach. - Sam wszedł do domu, siadł na fotelu, ale nic już nie mówił - wspomina.

- Tylko włączył taki materac do masażu kręgosłupa.
Widać było jak 34-latek z minuty na minutę coraz bardziej opada z sił, traci kontakt z rzeczywistością. Matka przypomina sobie z pozoru nieistotne szczegóły: - Nie miał skarpet na nogach i butów, a przecież zakładał...

Sąsiad zadzwonił po pogotowie, Sławek trafił do białostockiego szpitala. W drugiej dobie jego stan był stabilny, ale w kolejnej już było gorzej, z każdą godziną coraz gorzej... Nie było dla niego szans.
Wówczas do zrozpaczonej matki przyszli lekarze, by zapytać o niezwykle delikatną kwestię - czy zgodziłaby się oddać narządy syna, do przeszczepów. Nie tylko nerki, wątrobę i serce, ale też... twarz.
- Nie mogłam podjąć takiej decyzji w kilka minut - przyznaje kobieta. - Był ze mną mój starszy brat. Poradziłam się go, ale on sam nie wiedział co ma powiedzieć.

Chciałam uratować to życie

Lekarze opowiedzieli kobiecie tragiczną historię 33-letniego mężczyzny, któremu pod koniec kwietnia br. maszyna do obróbki kamienia zmiażdżyła twarz. Mężczyzna potrzebował przeszczepu, by przeżyć.
- Boże, pomyślałam, on jeszcze żyje i mu potrzebna ta twarz, żeby żyć.

I się zgodziłam - wspomina cierpiąca matka. - Chciałam uratować to życie. Wiedziałam, że mój syn i tak już nie przeżyje. I pomyślałam wówczas, że to wszystko jego i tak by poszło do piachu, by zgniło, a tak to....

Dzięki jej szlachetnej decyzji aż cztery osoby dostały szansę na zdrowie, na życie.
- Ludzie tu, w okolicy, różnie o mojej decyzji mówią - przyznaje kobieta. - A ja odpowiadam, że ja jestem matką, ja decyduję, nie wy. Chciałam uratować ludzkie życie. Cząstki mego syna pozostały w osobach, które dostały te organy.

Pani Teresa nawet dokładnie nie wie, komu ratowała życie, bo nie ogląda telewizji, nie słucha radia, nie czyta gazet. Nie widziała więc relacji z przeprowadzenia pierwszego w Polsce przeszczepu twarzy. Nie widziała biorcy.

- Tylko mi kuzyni mówili - przyznaje.

Przeżywa żałobę. Próbuje pogodzić się z losem, który okazał się tak niełaskawy. Przyznaje, że potrzebuje czasu. Przecież niedawno pochowała swojego jedynego syna. Za wcześnie, dużo za wcześnie...
Był taki młody, przystojny, wysoki...

Wdowa nie rozstaje się z portretem syna. Ściska go w rękach. Bo Sławek był taki młody, przystojny, wysoki, miał 190 cm wzrostu. Był jej podporą. Lubił muzykę, miał dziewczynę. Wcześniej trzy razy był w Szwecji, dwa razy w Belgii.

- Złota rączka - podkreśla matka. - Wszystko tu sam zrobił. Wyremontował dom, dach, zaczął ocieplanie... Ale nic już nie skończy.

Kobieta przyznaje, że ma wiele wątpliwości co do okoliczności, w których zginął jej syn.
- Ludzie gadają różne głupoty. Ale ja w nie nie wierzę. Wiem, że musiała być jakaś inna przyczyna tej śmierci - mówi wzburzona. - Syn był zdrowy, nigdy nie chorował, a dziś leży w grobie. W tak młodym wieku.

Sąsiedzi mówią, że tego feralnego dnia Sławek jechał na rowerze, przewrócił się i niefortunnie uderzył głową. Pani Teresa nie chce przyjąć tej wersji wydarzeń.

- Myślę, że on mógł zostać przez kogoś uderzony - zastanawia się. - Trzeba to wyjaśnić.
Śledztwo w sprawie śmierci Sławomira Banacha prowadzi kolneńska prokuratura. Wstępnie wykluczono udział osób trzecich, ale śledczy wciąż czekają na wyniki sekcji zwłok.

Matka też czeka, a jej jedynym pocieszeniem jest myśl, że cząstka jej syna wciąż żyje w innych osobach. Często o nich myśli. Szczególnie o tym panu, który dostał twarz Sławka.

- Kiedyś będę chciała go spotkać, ale jeszcze nie teraz, za jakiś czas... Może kiedyś mnie odwiedzi? - zastanawia się. - Wcześniej nigdy nie interesowałam się tematem przeszczepów, ale lekarze mi wszystko opowiedzieli.

I dziś wszystkim, którzy znajdą się w tak dramatycznej jak ona sytuacji podpowiada, że warto pomagać, warto podjąć tak trudną decyzję, by uratować komuś życie.

Internauci: Jest Pani wielka!

Decyzja pani Teresy spotkała się z ogromnym uznaniem ludzi, którzy poznali jej historię. Internauci piszą: "Jest Pani wielka", " Wielka kobieta, niech Bóg jej wynagrodzi zdrowiem", " To była bardzo trudna decyzja, a zarazem cudowna, ja bym nigdy się nie odważyła. Jest Pani cudowną osobą", "Bez obrazy, ale z wielkim szacunkiem, widać, że to prosta kobieta, a prości ludzie mają w sobie więcej mądrości, dobroci i miłości, niż wszyscy wielcy tego świata.

Podziwiam, nie wiem czy ja tak bym się zachowała, czy wykazałabym tyle odwagi, tym bardziej, że okoliczności są straszne. Trzeba wielkiej odwagi i wyzbycia się całkowitego egoizmu, który niestety tkwi w każdym z nas", "Wielkość Pani serca jest bezmierna. Niech Bóg obdarzy Panią bezkresnym miłosierdziem i dobrym zdrowiem. Dla mnie jest Pani wielka", "Ta Pani jest po prostu człowiekiem przez duże C, wykazała się olbrzymią empatią, zrobiła coś wspaniałego i chwała jej za to. Takich ludzi musimy szanować i mówić o nich. Miłość do bliźniego jednak nie tylko w słowach, ale i czynie jest tutaj."

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna