Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rafał, weź się w garść

Krzysztof Sokólski
Rafał Gikiewicz nie zadręcza się błędami z poprzednich meczów. Chce wyciągnąć z nich wnioski i z optymizmem patrzy w przyszłość.
Rafał Gikiewicz nie zadręcza się błędami z poprzednich meczów. Chce wyciągnąć z nich wnioski i z optymizmem patrzy w przyszłość. Archiwum
Białystok. Rafał Gikiewicz. Młody, utalentowany. Miał być pewnym punktem Jagiellonii. Tymczasem w tym sezonie niespełna 22-letni bramkarz popełnił już kilka fatalnych błędów. Kosztowały Jagę bardzo wiele.

Jagiellonia w sobotę przegrała z Lechem Poznań mecz, którego przegrać w żaden sposób nie powinna. Mieliśmy rywala pod ścianą. Prowadziliśmy 2:0. Skończyło się 2:3. Niestety, spory udział przy golach dla "kolejorza" miał Gikiewicz.

- Nigdy nie chowam głowy w piasek. Moje błędy przyczyniły się do straty dwóch bramek - przyznaje "Giki". - Nie ulega wątpliwości, że przy drugim golu dla Lecha podjąłem złą decyzję. Wydawało mi się, że zdołam wybić piłkę. Sławek Peszko mnie jednak uprzedził. Zabrakło jednego-dwóch centymetrów. Z kolei przy trzecim trafieniu dla "kolejorza" nie pomogłem Pawłowi Stano, któremu uciekł Manuel Arboleda. Nie wyszedłem z bramki i nie wybiłem piłki dośrodkowanej z rzutu wolnego.

Nikogo nie zamordowałem

Gikiewicz w tym sezonie pomylił się nie po raz pierwszy. Już na inaugurację sezonu przepuścił lecącą prosto w jego ręce piłkę po lekkim strzale Piotra Piechniaka z Odry. Potem nie popisał się w spotkaniu z Wisłą Kraków. W sobotę nie pomógł drużynie w pojedynku z Lechem. Czy błędy nie zaczynają ciążyć na Rafale?

- Przecież nikogo nie zamordowałem - stwierdza Gikiewicz. - Pomyłki się zdarzają. Oczywiście nie jest po nich łatwo. Ale też nie tragizuję. Z Lechem przegraliśmy jako zespół. Przecież przy stanie 2:2 mieliśmy swoje okazje. A co do mnie, wychodząc na kolejny mecz nie pękam, że znowu może coś złego się przytrafić. Sam nie wiem, skąd biorą się te błędy. Na treningach wszystko dobrze wychodzi. Przed spotkaniem czuję się silny, jednak potem nie zawsze gram tak, jak bym sobie tego życzył.

Może młody bramkarz poczuł się zbyt pewny siebie. Niedawno wrócił ze zgrupowania kadry U-23.

- Tak, tak... Już pojawiają się docinki, że zachowuję się jak gwiazda. Śmieszą mnie takie teksty. Najłatwiej coś napisać, albo gadać za plecami. Jak ktoś tak myśli, to niech przyjdzie i powie mi to w twarz. Odpowiem, że nic się nie zmieniłem. Do gwiazdorstwa mi daleko. Skupiam się na pracy, a teraz myślę tylko o zbliżającym się meczu z Piastem Gliwice - podkreśla Gikiewicz.

Tylko czy Rafał może być pewny miejsca w wyjściowej jedenastce? - Decyzja należy do trenera. To nie jest kwestia, czy boję się ławki rezerwowych. Nie myślę o tym w tych kategoriach, tylko skupiam się, żeby na niedzielę być w optymalnej formie.

Co na to Michał Probierz? Po katastrofalnym błędzie w spotkaniu z Odrą, zaraz po zakończeniu pojedynku opiekun Jagiellonii powiedział, że Gikiewicz zagra w następnym meczu. Po porażce z Lechem takiej deklaracji już nie usłyszeliśmy.

- Bo na konferencji prasowej nikt o tę sprawę nie spytał - zaznacza szkoleniowiec. Pytamy więc w poniedziałek. Odpowiedź jest wymijająca: - Mamy dwóch młodych bramkarzy. Obaj solidnie pracują. Do pojedynku z Piastem zostało jeszcze sporo czasu. Decyzja zapadnie w niedzielę.

Nieważne ile razy upadłeś, ważne, że się podniosłeś

Trudno przypuszczać, aby Probierz zaryzykował i postawił w Gliwicach na mało ogranego Grzegorza Sandomierskiego. Prawdopodobnie natomiast da dwudziestolatkowi szansę za tydzień w meczu Pucharu Polski z GKS-em Tychy. To spotkanie może choć w części udzielić odpowiedzi, czy Sandomierski jest gotowy do walki w ekstraklasie.

Innego rozwiązania nie widać i to jest największy problem. W okresie transferowym Jagiellonia nie sprowadziła bardziej doświadczonego bramkarza, stawiając na talent Gikiewicza. Czy dzisiaj trener Jagi tego żałuje?

- Pieniądze wydaliśmy na wykupienie Kamila Grosickiego z Legii Warszawa. Więcej na transfery nie mieliśmy - tłumaczy Probierz. - Gikiewicz już w poprzednim sezonie otrzymał nominację na pierwszego bramkarza. Wtedy w kadrze był Piotrek Lech, który wielokrotnie wspierał Rafała. Postawiliśmy na Gikiewicza. Zawsze jednak istnieje ryzyko, że ktoś może zawieść. Ale moim zdaniem, nieważne ile razy upadłeś, ważne, że się podniosłeś. Wierzę, że ta maksyma sprawdzi się i w tym przypadku. Rafał zdaje sobie sprawę, że popełnił istotne błędy. Straconych punktów czy nawet punktu może na koniec sezonu bardzo brakować. Ale nie wolno się załamywać. Gramy dalej. Od wtorku myślimy tylko jak ograć Piasta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna