Co na to urzędnicy? Twierdzą, że taką właśnie wizję miał projektant.
Na Suwalszczyźnie rowerzyści nie mają łatwego życia. Tras, którymi mogliby podróżować, wciąż jest jak na lekarstwo. Pomocną dłoń wyciągnął do nich marszałek województwa. I jakiś czas temu postanowił, że wzdłuż dróg samorządu województwa będzie budować ścieżki rowerowe. Jak postanowił, tak czyni. Cykliści mogą już bezpiecznie dojechać do Sejn czy Bakałarzewa. A ostatnio na rowerowej mapie pojawiła się kolejna trasa. A właściwie dwie, bo po obu stronach drogi wiodącej w kierunku Jeleniewa. Tyle tylko, że rowerzystów nie doprowadzają do atrakcyjnych turystycznie miejsc, a do białej gorączki. Kończą się bowiem w polu.
Suwalczanin Marek Kruszniewski, który przemierzył rowerem setki kilometrów, mówi, że takiego absurdu jeszcze nie widział.
- Najwyraźniej komuś zabrakło wyobraźni - uważa. - Trzeba było zrobić jedną drogę, a dłuższą. Taką, którą można byłoby dotrzeć choćby do Jeleniewa, a nie tylko do Prudziszek, gdzie nie ma nic ciekawego. A dalej trudno jechać, bo nie ma nawet porządnego pobocza. Szkoda i pracy, i kasy.
To fakt, trud przy budowie był spory. Ścieżki powstały bowiem na specjalnie wykonanych nasypach, kilka metrów od jezdni. Kasa też niemała, bo dwie asfaltowe wstążki kosztowały prawie milion złotych. Paweł Staniurski z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podlaskiego tłumaczy, że lokalizacja ścieżek umożliwia rozbudowę drogi. A budowa dwóch tras to koncepcja projektanta.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?