Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Seks w puszczy słono kosztuje. Taniej w hotelu

Aleksandra Pawłowska [email protected]
Leśnicy wszystko widzą.

Od dwóch lat w na terenie lasów państwowych działa system monitoringu. W ostatnich miesiącach w województwie podlaskim przynosi wymierne korzyści. Dzięki niemu strażnicy leśni nakładają więcej mandatów za wjeżdżanie i zanieczyszczanie lasu.

- Plagą są niewielkie śmieci po parach, które przyjeżdżają na łono natury w konkretnym celu - mówi Jacek Pychner, strażnik leśny Nadleśnictwa Dojlidy. - Wybierają miejsca w pobliżu Białegostoku: uroczysko Turczyn, Pietrasze, Antoniuk, poligon w okolicy Grabówki i Solnicki Las.

Najczęściej zostawiają po sobie reklamówkę z butelką po piwie, opakowania po chrupkach, mnóstwo ubrudzonych chusteczek higienicznych oraz zużyte prezerwatywy i opakowania po nich. Taki zestaw zostawił po sobie kierowca luksusowego auta.

- Namierzyliśmy właścicielkę i wystawiliśmy mandat. Kilka dni później, wczesnym rankiem przyjechała do nas atrakcyjna kobieta w wieku ok. 40. Była trochę speszona, ale upierała się, że ona nie wjeżdżała do lasu i nie zostawiała żadnych śmieci - opowiada Jacek Pychner. - Dostała zatem do wypełnienia oświadczenie, w którym powinna wskazać osobę kierującą samochodem, o dokładniej godzinie, w tym konkretnym dniu. W tym momencie zaczerwieniona przyznała, że to ona prowadziła samochód w lesie i posłusznie zapłaciła karę.

Na takie wycieczki najczęściej wybierają się starsi, zamożni mężczyźni w towarzystwie młodszych kobiet. Co ciekawe w straży leśnej często przyznają się po co konkretnie pojechali do lasu. Grubość ich portfela leśnicy stwierdzają po samochodzie.

- Nasz system robi wysokiej jakości zdjęcia, na których dokładnie widać twarze. Jeśli ktoś sobie zażyczy możemy także przypomnieć z kim wybrał się na taką przejażdżkę czy jak był ubrany - mówi strażnik leśny.
Za seks w lesie można zapłacić nawet 1000 zł kary: do 500 zł za zaśmiecanie i tyle samo za wjeżdżanie do lasu.

- Jeśli złapiemy pana, którego stać na samochód za kilkaset tysięcy złotych, to nie jesteśmy pobłażliwi - przyznaje Jacek Pychner. - Może uświadomią sobie, że dużo taniej byłoby się umówić w hotelu.
Ktoś kto urządzi sobie w lesie wysypisko może zapłacić nawet 5 tys. zł grzywny.

Zgodnie z art. 161 kodeksu wykroczeń pojazdem silnikowym, zaprzęgowym lub motorowerem do lasu wjechać może tylko jego właściciel. Leśnicy nie mają obowiązku znakowania każdej drogi zakazem wjazdu.

- Nieznajomość prawa szkodzi. Dlatego zależy nam by uświadomić wszystkim, że nie będąc właścicielem czy posiadaczem lasu nie mogą do niego wjechać pojazdem silnikowym - podkreśla Jacek Pychner.

Straż leśna działa podobnie jak policja. Właściciela auta namierza po numerach rejestracyjnych. Te rejestrują kamery ustawiane są na drogach wjazdowych. Są takie ścieżki gdzie tylko jedną drogą można wjechać i wyjechać. Tutaj łatwo można stwierdzić jakie śmieci zostawili po sobie kierowca i pasażer.

Niektóre z nagrań leśników mogą także trafić do internetu. Tak było w przypadku kradzieży drewna w Nadleśnictwie Czarna Białostocka. Kamera umieszczona na drzewie zarejestrowała mężczyznę, który najpierw wyrzucił worek odpadów, a następnie załadował do bagażnika samochodu z gotowego stosu kilka wałków drewna. Dzięki kamerom przed ubiegłorocznym Bożym Narodzeniem leśnicy złapali także złodzieja 500 choinek.

W polskich lasach działa już ponad 400 ruchomych kamer, które mogą rejestrować obraz pod różnym kątem. W niektórych miejscach można znaleźć tabliczki z informacją, że teren jest monitorowany. Dokładne oznaczenie miejsc można znaleźć na stronach internetowych Lasów Państwowych.

Nie tylko lesie nie jesteśmy anonimowi. Monitoring coraz częściej zakładany jest w innych miejscach publicznych. Hipermarkety, urzędy, zakłady pracy, różne instytucje, okolice szkół i sklepów monopolowych, skrzyżowanie ulic - to miejsca, w których najczęściej obserwuje nas czujne oko kamery. Na terenie Białegostoku działa ok. 115 takich urządzeń.

- System monitoringu służy po to by wykryć zagrożenie i mu zapobiec, lub na podstawie nagrania ustalić szczegóły zdarzenia. Każda instytucja państwowa ma swój lokalny system monitoringu - mówi właściciel firmy, która zajmuje się montażem kamer w Białymstoku. - Nagrania są archiwizowane na twardych dyskach w rejestratorach, przeważnie przechowywane są do trzech tygodni. Mogą służyć jako materiał dowodowy, z którego korzysta policja i prokuratura.

Przy monitoringu pojawia się także pytanie czy ciągłe obserwowanie społeczeństwa nie jest ograniczeniem naszych swobód.

- Moim zdaniem absolutnie nie. Kamery umieszczane są w miejscach publicznych, a nie w naszym domu czy sypialni. Państwo robi to w celu zapewnienia bezpieczeństwa i porządku publicznego - uważa konstytucjonalista dr Jarosław Matwiejuk z wydziału prawa UwB. - Statystki policyjne wskazują, że tam gdzie jest monitoring przestępczość spada. Przestępcy boją się kamer. Żyjemy w cywilizowanym kraju i powinniśmy korzystać z techniki, która umożliwia nam szybsze, skuteczne reagowanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna