Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sierżant doświadczony w misjach wraca jako inwalida wojenny

MON
W Afganistanie rebelianci mogą być wszędzie. Naszych żołnierzy chronią tylko grube pancerze Rosomaków.
W Afganistanie rebelianci mogą być wszędzie. Naszych żołnierzy chronią tylko grube pancerze Rosomaków. MON
Szczęście sprzyjało naszym żołnierzom tylko przez dwa miesiące. Na misję do Afganistanu wyjechali z Gołdapi w marcu.

W połowie maja rebelianci zaatakowali kolumnę wozów bojowych polskiej misji. Pod gradem ołowiu rany odniosło trzech polskich żołnierzy. Krzysztof J. wraca do domu bez jednej nogi.

Kapelan nie był posłańcem śmierci
Szokującą wiadomość przynieśli żonie sierżanta wojenni posłańcy. Pojawili się w domu państwa J. pod Gołdapią wraz z... wojskowym kapelanem. - Każdy by się po takim widoku załamał, więc i Agnieszka zasłabła. Ależ to dzielna dziewczyna! Została w domu na wsi sama z trójką dzieci, radzi sobie świetnie i czeka na męża. Tak, jak czekała w poprzednich misjach - opowiada koleżanka Agnieszki J.

Pan Krzysztof to doświadczony żołnierz. Wcześniej był na misjach wojennych w Iraku.

- Armia nie opuszcza swoich chłopców. Krzysztof ma wsparcie w nas wszystkich. Jego wiedza jest bezcenna. Może zostać w jednostce - mówi Artur Święcki, rzecznik prasowy 15. Pułku Przeciwlotniczego w Gołdapi.

Meldunki o ostrzałach i rannych napływają z objętego wojną Afganistanu niemal codziennie. Tak też było po ataku 15 maja. Rany odniosło wówczas trzech żołnierzy, w tym dwaj z Gołdapi.

Rosomak wytrzymał nawałę ognia
Rany, jakie odniósł sierżant, okazały się jednak tak poważne, że został on natychmiast przetransportowany do bazy Warrior w Ghazni, stąd do szpitala w Bagram, a potem do szpitala wojsk koalicyjnych w niemieckim Rammstein. Tam ciężko rannemu żołnierzowi lekarze musieli amputować nogę.

- Do ataku doszło pod opuszczoną wsią. Na szczęście, pancerz nowszego typu Rosomaka wytrzymał nawałę ognia - opisuje miejsce wojennej potyczki major Mirosław Ochyra, oficer prasowy z Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych.

To zawodowcy, z polisą na życie
Dwaj pozostali żołnierze: plutonowy Rafał B. oraz starszy szeregowy Krzysztof B. byli lżej ranni i wrócili do służby patrolowej.

- Krzysztof też znajdzie swoje miejsce, jako szkoleniowiec - mówi jego kolega z jednostki.

Agnieszka J. odwiedziła męża w Rammstein, otrzymuje wsparcie z jednostki wojskowej, od żon żołnierzy.

- Niefortunne było oddelegowanie kapelana do grupy powiadamiającej. W takim zespole powinien być psycholog - komentuje zajście w domu państwa J. major Mirosław Ochyra.

Żołnierze wyjeżdżający na misje są ubezpieczeni. Za każdy 1 proc. ubytku zdrowia ubezpieczyciel płaci po tysiąc złotych.

Podobny atak na polskich żołnierzy miał miejsce także kilka dni temu. Na sąsiadów gołdapian z bazy FOB Ghazni spadły talibskie rakiety. Lżejsze rany odniosło czterech polskich żołnierzy. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna