Szczególnie 9-letniego Mateuszka, którego dziadka skuli na jego oczach i kazali mu się położyć pod lufy pistoletów.
Potraktowali jak bandytów
- Na początku, tuż przed południem zobaczyłem ich z okna - opowiada Jan Jastrzębski, dziadek Mateusza. - Z sąsiednich domów słychać było seryjne huki. Przeszliśmy z chłopcem do salonu i wtedy usłyszałem łomot na dole. Potem na schodach rozległ się tupot.
Pan Jan oniemiał kiedy zobaczył uzbrojonych po zęby mężczyzn w kominiarkach. Próbował tłumaczyć, że jest w domu sam z chłopcem, ale ci niczego nie chcieli słuchać.
- Kazali się tylko kłaść, a zanim się obejrzałem zostałem skuty - kontynuuje Jastrzębski. - Mateuszkowi powiedzieli, by położył się obok. W domu ciągle dzwonił telefon.
- Zaczęłam dzwonić kiedy wyszłam ze sklepu i zobaczyłam pełno policjantów z bronią - mówi Agnieszka Bloch, mama Mateusza - Nie rozumieli, że bałam się o moje dziecko, zabraniali podchodzić do domu, a kiedy zaczęłam krzyczeć jeden odburknął "Cicho kobieto, bo i Ciebie skuję!"
Od tamtej pory Mateusz nie może sam zasnąć, wczoraj razem z mamą musieli skorzystać z pomocy psychologa. I wiedzą już, że na jednej wizycie się nie skończy. Pani Agnieszka do dziś zasypia tylko dzięki lekom.
- Wróciłem do domu jakiś kwadrans po dwunastej - opowiada Mariusz Bloch, ojciec chłopca. - Widok była taki, jakby huragan przeszedł. Wszystkie szafki pootwierane, pościel z łóżek powywracana. Od tych granatów wszystko ze ścian pospadało, nawet krzyżyk nad wejściem.
Nawet nie przeprosili
Policjanci całą rodzinę spędzili do kuchni i trzymali jeszcze blisko półtorej godziny. Spisali protokół uszkodzeń i najzwyczajniej sobie poszli. W ogóle nie informując o tym, czemu miało służyć wtargnięcie. Później dowiedzieli się, że dom dalej zatrzymali Czeczenów, którzy porwali w środę Wietnamczyka z Warszawy.
- Była też jakaś pani, która przedstawiła się jako psycholog, ale Mateuszek tak płakał, że nawet ze mną nie chciał rozmawiać - wspomina pani Agnieszka. - Potem już nikt nie pytał, czy synek nie potrzebuje pomocy po takim szoku.
- W takich sytuacjach pokrywamy straty materialne na podstawie protokołu - tłumaczy Rafał Marczak z Zespołu Prasowego Komendy Stołecznej Policji.
Tyle, że strat w psychice dziecka nie da się oszacować, zresztą żaden policjant o nią nie pytał.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?