Część dyrektorów łomżyńskich szkół wprowadziła zakaz sprzedaży najbardziej kalorycznych przekąsek. Dzięki temu w sklepikach, z których uczniowie korzystają podczas każdej przerwy, coraz częściej można kupić mandarynkę czy domową kanapkę.
Sklepik to nie wszystko
- Co z tego, że już ponad rok temu wycofaliśmy ze sprzedaży to, co szkodzi dzieciom najbardziej - chipsy ziemniaczane, coca-colę i inne napoje gazowane? Dzieci i tak znajdą sposób, żeby zdobyć to, co zakazane - mówi Hanna Wykowska, właścicielka sklepu w Szkole Podstawowej nr 9. - Na przerwie uczniowie gimnazjum biegną do spożywczego za rogiem, żeby kupić to, czego u nas nie ma. A dzieciaki z podstawówki idą tam za nimi - opowiada.
Opinię Wykowskiej potwierdzają ekspedientki ze sklepów spożywczych zlokalizowanych blisko szkół.
- Przed południem nie ma dużego ruchu. Dlatego tym bardziej widać, kiedy na zakupy przychodzą dzieciaki ze szkoły. Co kupują? Najczęściej pączki, batony i chipsy - mówi jedna z łomżyńskich ekspedientek.
Rodzice mogą wymagać
- Rodzice, wbrew pozorom, mają duży wpływ na to, co jest sprzedawane w sklepikach szkolnych, a więc i na to, co jedzą dzieci - twierdzi Iwona Borawska, dyrektor SP nr 4.
Rodzice dzieci uczących się w "czwórce" podpisali się pod prośbą, żeby wycofać ze sprzedaży chipsy. Zadziałało. Teraz dzieci mają do wyboru jogurty, kanapki i owoce. Słodycze też są, ale zawsze można kupić coś zdrowego.
W SP nr 10 sklepik zniknął już trzy lata temu. Pretekstem do zamknięcia stał się program "Zero tolerancji".
- Okazało się, że tam dzieci czują się najniebezpieczniej. Dlatego zamknęliśmy sklepik, a w to miejsce pojawił się gabinet logopedyczny - tłumaczy Hanka Gałązka, dyrektor SP nr 10.
Ponadto koło szkoły zlikwidowano kiosk handlowy, w którym dzieci mogły kupić niezdrowe jedzenie. Zamiast budki, od kilku miesięcy jest tam sklep jednej z piekarni.
- Dzieci kupują bułki, kawałek ciasta. To zdrowsze jedzenie niż sztuczne konserwanty - mówi Gałązka.
Otyłość coraz groźniejsza
Słodycze, brak zrównoważonej diety i wielogodzinne siedzenie przed komputerem sprawiają, że otyłość jest coraz bardziej zauważalna wśród łomżyńskich nastolatków.
- Małe dzieci jeszcze nie mają z tym problemu. Ale już w wieku kilkunastu lat to widać - przyznaje Hanna Wykowska.
Najważniejszy jest wzór wyniesiony z domu. Zdaniem lekarzy i dyrektorów szkół w Łomży, żadne zakazy i ograniczenia nie wystarczą, jeśli w domu dzieci mogą jeść, co chcą - czyli najczęściej słodycze.
Ograniczenia w wyborze niezdrowych produktów sprzedawanych w szkole wprowadziło już wiele państw Unii Europejskiej. Sprawą mieli także zająć się łomżyńscy radni - jak na razie, bez efektu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?