Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sławomir T. dostał trzy lata za śmierć „lalki” - prostytutki z Krakowa, porzuconej w Bednarce

Agnieszka Nigbor-Chmura
Agnieszka Nigbor-Chmura
Sławomir T. przez cały czas nerwowo rozglądał się na boki, był speszony, unikał wzroku obecnych podczas eksperymentu
Sławomir T. przez cały czas nerwowo rozglądał się na boki, był speszony, unikał wzroku obecnych podczas eksperymentu Agnieszka Nigbor-Chmura
Zapadł prawomocny wyrok w sprawie Sławomira T. mężczyzny, który najpierw wynajął sobie dziewczynę - prostytutkę z Krakowa o pseudonimie Daria Full, by spędzić z nią weekend. Gdy podczas wyuzdanego seksu, który preferował, związana wcześniej kobieta udusiła się, przywiózł jej ciało do Bednarki w gminie Lipinki, w powiecie gorlickim i porzucił je. Sąd Apelacyjny w Krakowie odrzucił apelację i za sądem pierwszej instancji uznał, że mężczyzna jest winny nieumyślnego spowodowania śmierci krakowianki i zbezczeszczenia jej zwłok.

Po blisko pięciu latach od dramatycznego znaleziska przez grzybiarzy zwłok kobiety przy drodze w Bednarce w gminie Lipinki, zapadł wyrok w sprawie Sławomira T., opolanina, który najpierw wynajął sobie partnerkę na weekend, a gdy nieumyślnie ją udusił, wywiózł i porzucił nagie ciało.

Proces poszlakowy trwał ponad cztery lata

- Mimo że był to proces poszlakowy, łańcuch poszlak zamknął się w logiczny ciąg - mówi Tomasz Szymański, sędzia Sądu Apelacyjnego w Krakowie, a zarazem rzecznik prasowy tej jednostki.

Sąd nie dał wiary mężczyźnie, że dziewczyna wysiadła z jego samochodu w Wieliczce. Stało się tam między innymi dlatego, że w mieszkaniu, które wynajął na weekend, znaleziono włosy kobiety, ślady jej krwi i kolczyk.

Wyjaśnienia, skąd się tam wzięły, pojawiały się dopiero w miarę ujawniania tych kolejnych dowodów.

Sławomir T., oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci 27-latki z Krakowa i zbezczeszczenie jej zwłok, już jesienią ubiegłego roku nie wyglądał, jak szczupły, skuty w kajdanki mężczyzna, sprzed blisko pięciu lat. W międzyczasie odsiedział wyrok za posiadanie 48 stuzłotowych fałszywych banknotów i rozpowszechnianie nagich zdjęć swojej poprzedniej partnerki. Przekroczył już 60-tkę, jakby przybrał na wadze, postarzał się, zapuścił wąsy. W czasie eksperymentu był zaniepokojony, zmieszany. Cały czas rozglądał się wokół siebie. Co chwilę patrzył w kierunku zgromadzonych w pobliżu dziennikarzy. Byliśmy w tej grupie w lesie w Bednarce, tuż przy domku myśliwskim, podczas eksperymentu sądowego przeprowadzanego w sprawie Sławomira T., oskarżonego o nieumyślne spowodowanie śmierci i zbezczeszczenie zwłok 27-letniej prostytutki z Krakowa.

To samo volvo, którym przywiózł ciało?

Oskarżony na eksperyment sądowy przyjechał jasnym volvo na opolskich blachach. Czy to ten samochód, którym we wrześniu 2014 roku z ul. Galla w Krakowie odebrał dziewczynę, z którą miał zamiar spędzić upojny weekend? Nie wiadomo. Trzeba by zapytać dziewczyn z prywatnej agencji towarzyskiej, które wtedy widziały, jak ich koleżanka odjeżdża z klientem. Jedno jest pewne. Sławomirowi T. najpewniej zmienił się jednak gust, co do wyboru kobiet. Jak bowiem twierdził, ze zmarłą ostatni raz widział się na stacji w Wieliczce. Tam miał ją zostawić, bo nie odpowiadała jego preferencjom - była po prostu zbyt puszysta. Tym razem towarzyszyła mu kobieta również o dość obfitych kształtach. Od obrońcy, który reprezentował go w sprawie, dowiedzieliśmy się, że to konkubina Sławomira T.

Jak odtworzyć sytuację sprzed lat?

Na miejscu był prokurator. Był Tomasz Duski, sędzia Sądu Apelacyjnego w Krakowie, przewodniczący Wydziału II Karnego. Obok stał policjant - przewodnik psa tropiącego z Tarnowa, który był na miejscu znalezienia zwłok we wrześniu 2014 roku. Byli też gorliccy kryminalni.

W bagażniku terenówki leżała lalka, która ma w eksperymencie posłużyć jako ciało zmarłej 27-latki. Zresztą sprawa od początku nosiła kryptonim ‚‚Lalka’’. Cała ekipa razem z protokolantem odeszła do miejsca, w którym leżało ciało. Tę trasę pokonywali kilka razy, mierząc przy tym odległość, dochodzili do miejsca dramatycznego znaleziska, a to od jednej, a to znów od drugiej strony.

Druga część eksperymentu była już z użyciem samochodu. W rolę sprawcy wcielili się śledczy. Terenowy landrover cofnął do drogi głównej Gorlice - Dukla. Powoli wjechał najpierw na parking przy myśliwskim domku, a potem dalej wzdłuż lasu po łące do miejsca, w którym oskarżony mógł się zatrzymać, by pozbyć się ciała. Taką trasę auto pokonywało trzykrotnie, przy czym najpierw manekin wynoszony był z tylnego fotela, potem z bagażnika. Na końcu do auta na tylnym siedzeniu wsiadł sędzia, prowadzący eksperyment. Auto znów przemierzyło ten sam odcinek. Wszystko było notowane na potrzeby protokołu, który spisywany został na miejscu wizji. Równocześnie powstawała wersja wideo, która była badana w dalszym etapie śledztwa. Nawet waga lalki miała tutaj znaczenie. Nagle kryminalni razem z obrońcą oskarżonego i lalką w bagażniku odjechali z miejsca wizji. W gorlickiej komendzie mieli sprawdzić, czy użyta do eksperymentu kukła ma wagę zbliżoną do wagi denatki. To istotne, bo przecież rosły mężczyzna szybciej przeniesie tę ważącą 55 kg, niż np. już o 15 kg cięższą.

Po blisko trzech godzinach doszło do podpisania protokołu. Eksperyment miał dać odpowiedź na pytanie, jak długo mężczyzna mógł spędzić w miejscu, w którym miał porzucić zwłoki. Sąd Okręgowy w Nowym Sączu przyjął, że było to półtorej minuty. Oskarżony miał przyjechać autem, wyjąć tablet i położyć go na ziemi. Potem podjechać 40 m, a kolejne 10 m nieść zwłoki. Eksperyment wykonywany z bagażnika zajął śledczym dwie minuty i 20 sekund, a z tylnego siedzenia poniżej dwóch minut. Przy czym wszystko jest dość płynne, bo porzucenie zwłok mogło odbyć się przy innych warunkach drogowych niż te z jesieni ubiegłego roku. Mogło być ślisko, przeszkodą mogły być złożone w lesie gałęzie, albo wręcz przeciwnie - pogoda była idealna, nie było żadnych przeszkód.

Wizja była związana z faktem, że wersja zdarzeń oskarżonego nie pokrywała się, chociażby z opinią biegłego sądowego z zakresu informatyki, który wykazał wśród dowodów pośrednich, że mężczyzna musiał być na miejscu porzucenia zwłok, bo jego tablet logował się ok. 56 metrów od miejsca ich znalezienia.

Ten jeszcze jesienią minionego roku uparcie twierdził, że na trasie znalazł się, chcąc dotrzeć w Bieszczady, a gdy pogoda się załamała, kluczył po okolicy, aż w końcu zawrócił.

Jeszcze podczas eksperymentu sędzia Tomasz Duski, mówi wprost: - Pierwszy wyrok Sądu Okręgowego w Nowym Sączu był wyrokiem uniewinniającym, ale nie dlatego, że sąd przyjął wersję oskarżonego (m.in. o tym, że 27-latkę zostawił na stacji w Wieliczce, a przez Bednarkę przejeżdżał w drodze w Bieszczady, po czym ze względu na załamanie pogody zawrócił), ale dlatego, że nie wiadomo, jaka była przyczyna śmierci - mówi. Oczywistym było tylko, że dziewczyna się udusiła. Nie wiadomo jednak czy przez to, że została związana, czy też udusiła się sama. Po apelacji prokuratora sąd apelacyjny uchylił wyrok, a okręgowy skazał oskarżonego: - Tak samo nie dał mu wiary, ale przyjął, że przyczyną śmierci było uduszenie się. Obciążył oskarżonego tym, że przy tego typu związaniu (jakie podczas seksualnych igraszek miał zastosować oskarżony przyp. red.), druga osoba musi czuwać i pilnować, czy coś złego się nie dzieje - komentował sędzia Duski.

Od tego wyroku była apelacja obrońcy, którą rozpoznawano do minionej środy. W tym czasie oskarżony był bardzo aktywny, składał wiele wniosków dowodowych, dlatego sąd wydał postanowienie m.in. o przeprowadzeniu eksperymentu.

Ten przeprowadzony w Bednarce, nie zaprzeczył możliwości wjechania mężczyzny na plac koło domku myśliwskiego i porzucenia ciała.

- Mężczyzna został skazany na trzy lata pozbawienia wolności. Wyrok jest prawomocny - dodaje sędzia Szymański.

Zobacz także:

10 najszybciej wyludniających się miast w Małopolsce

FLESZ: Bomba ekologiczna na dnie Bałtyku. Możliwe skażenie bronią chemiczną

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Sławomir T. dostał trzy lata za śmierć „lalki” - prostytutki z Krakowa, porzuconej w Bednarce - Gazeta Krakowska

Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna