Edukacja i indoktrynacja - tak wspomina powojenne czasy Ełku emerytowany nauczyciel Jerzy Waluś.
Poświęcił on temu miastu całe dorosłe życie i udokumentował najnowszą historię Ełku na setkach zdjęć. Jego droga nauczycielska zaczęła się w latach 40-tych, gdy trafił do Liceum Pedagogicznego.
- Organizowały się szkoły, a brakowało nauczycieli. Był za to entuzjazm, acz chłodzony przez namiestników władz komunistycznych. Wszędzie mieli swoje wtyczki. Jeszcze wiele lat później w pochodach 1-majowych defilowali zasłużeni bojownicy o wolność i demokrację. Sami donosiciele i służalcy totalitarnego systemu - wspomina Waluś.
Pan Jerzy był świadkiem powstawania szkoły pielęgniarskiej, która mieściła się przy ul. Słowackiego, a później w budynku obecnego Seminarium Duchownego przy ul. Kościuszki. Obecnie pielęgniarki kształcą się na osiedlu Konieczki.
- Miałem z tymi dziewczętami zajęcia z wf.
A jak trzeba było, to batutę brałem i dyrygowałem orkiestrą mandolinistów w "mechaniaku". Wówczas nauczyciele byli uniwersalni. Każda szkoła miała własny chór, a mój "mechaniak" stworzył wspaniałą orkiestrę dętą. Druga taka była tylko w straży pożarnej - mówi były animator szkolnego sportu w Ełku.
Brakowało maszyn do nauki zawodu. Na to też znalazł się sposób. Przyszli tokarze i frezerzy sami wyprodukowali tokarki do szkolnego warsztatu i były one tak dobre, że kolejne wysyłano na eksport.
- Wszystko szło do ZSRR. Co roku zganiano nas na wykopki. Zebrane ziemniaki jechały wprost na rampę kolejową i ratowały od głodu "szczęśliwe" społeczeństwo z Białorusi - przypomina Waluś jesienne akcje "wychowania przez pracę".
Pracę ełckich robotników szanowała komunistyczna propaganda. Na Święto Pracy stawiały się zastępy pracowników, młodzież szkolna, ZBOWiD-owcy. Wszyscy "dobrowolnie" i "bez przymusu".
- Brali w ręce szturmówki i szli karnie ze stadionu pod honorową trybunę przy ul. Wojska Polskiego. Miasto, choć zapuszczone i źle zarządzane, było pozawieszane sloganami w rodzaju "Program partii programem narodu" - podkpiwa z pozorów szczęśliwego życia pan Jerzy.
Nauczyciele nie oglądali się na władze. Przy "mechaniaku" powstał pierwszy kort ziemny. Wybudowali go i urządzili sami uczniowie. Był to też czas ożywionej turystyki. Jerzy Waluś zabierał młodzież na wycieczki w Tatry. Aż 21 razy postawił swoją stopę na Giewoncie.
- To nasza młodość. Pozostał tylko sentyment do tych czasów. Nikt nie zabił w nas racjonalnego spojrzenia. Narzucane idee odeszły w niebyt - zamyśla się weteran ełckiego grona pedagogicznego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?