Na wtorkowym pokazie filmu "Mgła" o katastrofie smoleńskiej, sala białostockiego kina Ton pękała w szwach. Chętnym nie wystarczyło miejsc siedzących, część więc film oglądała zza uchylonych drzwi, stojąc na korytarzu. Szybko jednak okazało się, że sam obraz - choć przyjęty gromkimi brawami - nie odpowiada na wiele pytań, jakie zadają sobie niektórzy Polacy.
Czy była bomba czy nie?
- To w końcu do tej katastrofy doprowadziły jakieś bomby izobaryczne? Czy ktoś specjalnie wytworzył tę sztuczną mgłę? - pytał jeden z widzów przestawiający się imieniem Paweł. Wyraźnie zwracał się do uczestniczących w spotkaniu byłych urzędników kancelarii prezydenta RP Marcina Wierzchowskiego i Adama Kwiatkowskiego: - Panowie! Macie do czynienia z kolegami z BOR, z ludźmi wywiadu, a my słyszymy o wielu hipotezach, jakie miały doprowadzić do tej katastrofy... Jakie jest wasza opinia na ten temat?
Okazało się, że Adam Kwiatkowski tych wątpliwości i pytań ma nie mniej:
- Ja jestem zwolennikiem zadawania takich pytań. My wręcz musimy je zadawać! - podkreślał w rozmowie z białostoczanami. - Kwestia warunków atmosferycznych... Rzeczywiście ta mgła narastała... A jak ona powstała, to jest też pytanie, na które trzeba szukać odpowiedzi. Poza tym jest jeszcze kwestia urządzeń pokładowych i tego, co one pokazywały. Ja jeszcze w dniu tragedii rozmawiałem z pilotami "Jaka", który tego dnia też wylądował w Smoleńsku. I ci piloci powiedzieli, że ich urządzenia pokładowe, a konkretnie GPS, pokazywał pas przesunięty w stosunku do tego, który był w rzeczywistości. Jeśli do tego nałożymy lot samolotu rosyjskiego, który próbował wylądować i że on za drugim razem właściwie leciał na tego zaparkowanego już Jaka, to nie będzie nas dziwić, że nasz samolot z prezydentem nie mógł wylądować. I to by sugerowało, że tam urządzenia pokazywały co innego, niż było w rzeczywistości.
Natomiast drugi pracownik prezydenta Kaczyńskiego, Marcin Wierzchowski, wspominał, że tragicznego 10 kwietnia 2010 roku miał witać głowę państwa na płycie smoleńskiego lotniska:
- Pamiętam świst silników i ciszę. Cały czas byłem święcie przekonany, że nic się nie stało. A potem...
Nie wiedziałem, gdzie mam podejść, bo niczego nie było. Tylko odwrócone koła samolotu utrwalone potem na zdjęciach. Wszystko inne to było miazga.
Kto bronił ciała prezydenta?
Na spotkanie z białostoczanami przyjechała też Joanna Lichocka, jedna z autorek filmu "Mgła" i dziennikarka. Tłumaczyła, że w tej produkcji chciała oddać głos ludziom, którym przyszło być na miejscu katastrofy tuż po upadku samolotu. I tak jeden z bohaterów "Mgły", Jacek Sasin, po śmierci kolegów najwyższy rangą urzędnik kancelarii Prezydenta RP wspominał moment, kiedy próbował podejść w pobliże wraku: - Uświadomiłem sobie, że tam, pod spodem, są moje koleżanki i koledzy...
Białostoczanie korzystając z obecności tych, którzy byli na miejscu katastrofy, próbowali rozwiać dręczące ich wątpliwości.
- Czy to prawda, że do ciała prezydenta Lecha Kaczyńskiego jako pierwsi dotarli oficerowie BOR-u, zasłonili to ciało własnymi marynarkami, oddając strzały ostrzegawcze w górę i nie dopuszczając milicji rosyjskiej? - pytał z widowni pan Janusz.
- Ja nie byłem świadkiem takich zdarzeń, a byłem jedną z pierwszych osób na miejscu katastrofy i według mojej wiedzy takich zdarzeń nie było - odpowiadał Marcin Wierzchowski, nie wiadomo, czy uspokajając czy nie pana Janusza.
Na projekcji był i Sebastian Putra, syn Krzysztofa Putry, wicemarszałka Sejmu, który także zginął w tej lotniczej katastrofie.
- Jak byliście na płycie lotniska, na pogorzelisku, czy mieliście problemy z dotarciem do wraku, bo różne rzeczy się słyszy - próbował się dowiedzieć.
- To było tak, że na początku był chaos, jak to przy katastrofie. Ludzie biegali, było pogorzelisko i w momencie jak docierali Rosjanie, to myślę, że nie mieliśmy dostępu przez jakieś pół godziny - wyjaśniał mu Marcin Wierzchowski.
Zdaniem Adama Kwiatkowskiego, od samego początku niewłaściwe było podejście polskiego rządu do wizyty prezydenta w Smoleńsku:
- Tego lotniska nikt wcześniej nie sprawdzał, poza kierowcą ambasadora na miejscu nie było żadnego BOR-owca! A w końcu prezydent lądował w kraju, który według polskich służb nie jest określany jako kraj bezpieczny. Ten lot po prostu był niezabezpieczony - kwituje Kwiatkowski.
Kto się wyśmiewa z patriotów?
Atmosfera w czasie projekcji "Mgły" była bardzo gorąca. Wielu widzów przyznawało, że po katastrofie smoleńskiej ogarnęło ich poczucie odrzucenia przez... państwo polskie. Ich zdaniem, polski rząd nie szanuje "prawdziwych patriotów".
- Pozwolę sobie na refleksję: że przez kilka pokoleń nasz naród istniał bez państwa. I oto być może znowu doczekaliśmy się czasów, kiedy tzw. przedstawiciele państwa próbują żyć bez znacznej części narodu - stwierdził jeden z widzów. Nagrodziły go rzęsiste brawa.
Takie same zresztą rozległy się, kiedy inny widz obecną sytuację polityczną porównał do tej w XVIII-wiecznej Polsce: - Pamiętamy przypadki, kiedy między Polakami dochodziło do scysji, kiedy do głosu dochodzili przedstawiciele obcych mocarstw. Teraz też jesteśmy świadkami podobnej historii, jesteśmy świadkami wyśmiewania się z prawdziwych patriotów.
Brawa z widowni otrzymała też Joanna Lichocka, jedna z autorek filmu "Mgła", kiedy powiedziała: - Troszkę musimy sobie teraz radzić jak w drugim obiegu, jeśli chcemy żeby ta nasza wizja Polski, ta nasza prawda, miała jakąś rację bytu. Myślę, że jesteśmy w takim momencie, kiedy historia na nas patrzy uważnie, będziemy utrwaleni jak w stop klatce, kto jaką postawę zajął w tym czasie. I warto o tym pamiętać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?