Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smutny koniec Sama A. Tajemniczego biznesema czeka wieloletnie więzienie

Tomasz Kubaszewski [email protected]
Wszystkie salony w naszym województwie stały przed nim otworem. Nie tylko zresztą u nas. Do jego hotelu, do Augustowa przyjechali nawet prezydenci Polski i Litwy. Dzisiaj Sama A., tajemniczego biznesmena, intensywnie poszukuje prokuratura. Grozi mu wieloletnie więzienie.

Prokuratura w Suwałkach wystąpiła o pomoc prawną do USA. Bo tam, najprawdopodobniej, Sam, a właściwie - Samuel A. przebywa. Chodzi o przedstawienie mu aż kilkunastu zarzutów.

- Prawdopodobnie zdecydujemy się też na wydanie za tą osobą międzynarodowego listu gończego - mówi Józef Murawko, naczelnik wydziału śledczego Prokuratury Okręgowej w Suwałkach, która zajmuje się Samem A. - A to będzie oznaczać, że jak wjedzie na teren Unii Europejskiej natychmiast zostanie zatrzymany.

Przyjechał znikąd i roztaczał niesłychane wizje

Pojawił się nie wiadomo skąd. Po raz pierwszy odwiedził Augustów jeszcze pod koniec lat osiemdziesiątych.

- Przyjechał razem z bratem, równie tajemniczym jak on - wspomina nasz rozmówca, który woli pozostać anonimowy. - O sobie za wiele nie chcieli mówić. Nie było więc nawet dokładnie wiadomo, z jakiego kraju pochodzą. Przymierzali się natomiast do zainwestowania w rozwój augustowskiego sanatorium. Nic jednak z tego nie wyszło.

Parę lat później Sam A. pojawił się na Augustowszczyźnie ponownie. Tę wizytę wiele osób zapamiętało już dokładniej.

- Roztaczał jakieś niesłychane wizje - wspominał Leszek Cieślik, dzisiaj poseł, a w tamtym czasie augustowski radny. - Szczegółów nie pamiętam, ale z całą pewnością nikt na te wizje nabrać się wtedy nie dał.

Sam A. za wygraną jednak nie dawał. Udało mu się zapuścić korzenie w naszym województwie za trzecim razem.

W Augustowie, na bazie zlikwidowanego ośrodka wczasowego, zaczął tworzyć hotel, który później nazwał Delfin. Odkupił też miejscowy tartak. W ten sposób powstała firma Pinewood.

Ruszył na podbój całego województwa

Ruszył również na podbój całego województwa. Firmy kupował, albo tworzył od podstaw.
W Supraślu miał zakłady krawiecki i drzewny, zaś w Białowieży wytwórnię wód. Największą inwestycją było jednak kupno upadłej Huty Szkła Biaglass w Białymstoku.

Sam A., nieco po czterdziestce, człowiek skromnej postury, znający po polsku kilka słów, tworzył wizerunek osoby, która z pieniędzmi w ogóle nie musi się liczyć. Stać go było praktycznie na wszystko. Co więcej, sprawiał wrażenie kogoś, kto dysponuje nie tylko nieograniczoną kasą, ale też i takimi samymi wpływami.

Zatrudniał ponad tysiąc osób

Specjalnie więc nikogo nie zdziwiło, kiedy w czerwcu 2003 roku do augustowskiego Delfina zjechali prezydenci Polski i Litwy: Aleksander Kwaśniewski i Rolandas Paksas. Sam A. ich witał, a potem nie odstępował na krok. Sprawiał wrażenie, jakby prezydenci byli jego dobrymi kumplami.

Organizatorem wizyty była nieistniejąca już Polsko-Litewska Izba Gospodarcza, w której najważniejszą rolę odgrywał ówczesny poseł SLD z Suwałk Jan Zaworski. Poseł miał potem okazję tłumaczyć się w mediach, dlaczego to przedsięwzięcie zostało zorganizowane akurat w hotelu budzącego już wówczas wiele podejrzeń biznesmena. Zapewniał, że o złych stronach Sama A. nie słyszał. Zasłaniał się też Biurem Ochrony Rządu. A to przecież, żeby nie było kompromitacji, zawsze powinno się sprawdzać, do kogo przyjeżdża prezydent.

Tamtych czasów i fenomenu niewielkiego człowieka mającego parę paszportów, w tym amerykański i izraelski, nikt dzisiaj specjalnie wspominać nie chce. Nikt też nie przyznaje się do tego, że Samowi A. w interesach pomagał.

Tajemniczy biznesmen twierdził, że w naszym województwie zainwestował 22 mln zł, a jego wszystkie firmy zatrudniały ponad tysiąc osób.

Zakaz działalności

Imperium Sama szybko zaczęło się jednak rozpadać. Już w 2003 roku, a więc wtedy, gdy w Delfinie gościł Kwaśniewski, zastrajkowali pracownicy augustowskiego Pinewoodu. Właściciel przestał im bowiem płacić. A kiedy rozpoczęli protest, otrzymali dyscyplinarki.

Potem ruszyła lawina. Podobne problemy pojawiły się we wszystkich firmach. Już w 2005 roku Samowi A. pozostały jedynie Delfin i Biaglass. Reszta upadła. Sam A. nie regulował zobowiązań wobec pracowników, nie płacił składek na ZUS oraz rat od zaciągniętych bankowych kredytów, nie rozliczał się z kontrahentami.

W 2005 roku Leszek Cieślik, który był wtedy burmistrzem Augustowa, złożył na A. zawiadomienie do prokuratury. Bo biznesmen po cichu sprzedał działkę, na której znajdowała się firma Pinewood. I zamiast spłacić przynajmniej część należności byłym pracownikom, pieniądze schował do kieszeni.
Tego typu historii było znacznie więcej. W 2006 roku sąd wydał decyzję o zakazie prowadzenia jakiejkolwiek działalności gospodarczej przez Sama A. na terenie Polski. Niedługo później tajemniczy biznesmen zniknął z naszego kraju.

Ze wszystkich jego firm do dzisiaj udało się przetrwać jedynie Biaglassowi, ale już pod nowym właścicielem. Dogorywał jeszcze augustowski Delfin. Hotel próbowała ratować firma Egurrola Dance Studio, ale gdy kolejka wierzycieli z dawnych czasów robiła się coraz dłuższa, także w tym przypadku nic wskórać się nie dało.

Czy to była pralnia?

Śledztwo w sprawie Sama A. prokuratura wszczęła pięć lat temu. Jak mówił nam prowadzący sprawę prokurator Ryszard Tomkiewicz, materiał dowodowy jest bardzo obszerny.
- I obciążający pana A. - dodawał.

Szczegółów jednak, dla dobra postępowania, prokuratura nie zdradza. Wiadomo, że zarzuty dotyczą przede wszystkim działania na szkodę własnych spółek. M.in. miały one sprzedawać swoje wyroby poniżej kosztów.

Inny wątek dotyczy kwestii zasadniczej: skąd Samuel A. miał tyle pieniędzy? Prokurator próbuje odpowiedzieć na pytanie, czy jego firmy w naszym województwie nie były przypadkiem jedną wielką "pralnią". Tylko, jakich pieniędzy?

O Samie A. krążyły niegdyś najróżniejsze legendy. Że to agent amerykańskich albo izraelskich służb specjalnych (albo: i jednych, i drugich), że powiązany jest z różnymi nielegalnymi interesami współczesnego świata. Ale żadnego potwierdzania nie było.

Poseł Leszek Cieślik dzielił się swego czasu swoimi przemyśleniami na ten temat:
- Do robienia interesów wybrał nasz region, bo może liczył, że z dala od centrum różne rzeczy będą łatwiej uchodziły? - mówił. - Pewnie chciał w jak najkrótszym czasie zbić jak największy majątek.

W 2005 roku, kiedy Samowi A. zaczął się już palić grunt pod nogami, zwołał on konferencję prasową w Białymstoku. Narzekał na kontrahentów, niestabilny kurs walut wymienialnych oraz "tragiczną" sytuację na rynku drewna. Sobie niczego do zarzucenia nie miał.

Zapytany, dlaczego zdecydował się inwestować akurat w naszym województwie odparł, że piękniejszych terenów nie ma.

Amerykanie milczą

W sprawie nieistniejących już spółek Sama A. przedstawiono zarzuty kilku jego współpracownikom. Nikt nie ma jednak wątpliwości, że to tylko płotki.

Czy główny podejrzany kiedykolwiek odpowie za to, co nawyprawiał? Na razie od Amerykanów żadnego sygnału zwrotnego nie ma.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna