Gazeta Współczesna - wspolczesna.pl na Facebooku - wybierz "Lubię to". Będziesz na bieżąco
Pijany sołtys jednej ze wsi w gminie Boćki pobił w niedzielę kołkiem sąsiadkę - staruszkę. Sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa w Bielsku Podlaskim.
- Gdybym mu nie wyrwał kija z ręki, to by mi żonę zatłukł - mówi blisko dziewięćdziesięcioletni Henryk Litwińczuk, mąż poszkodowanej Aleksandry.
Zdaniem sołtysa, 81-letnia kobieta sama go sprowokowała.
- Wykłócała się i uderzyła mnie kołkiem. To jej oddałem, ale na pewno nie katowałem - przyznaje 53-letni mężczyzna, który nie zgadza się na publikację swojego nazwiska.
Sołtys ma w gminie dobrą opinię, był nawet radnym.
- Spokojny, na sesjach nie zabierał głosu. Ale potem go ludzie nie wybrali - mówią urzędnicy.
Zdaniem sołtysa, radcowanie było początkiem problemu, bo wiązało się ze składaniem oświadczeń majątkowych.
- A sąsiedzi zazdrośni zaczęli się czepiać, że na posadzie się wzbogaciłem. W Internecie zaczęli publikować szkalujące mnie komentarze - opowiada. - Niedawno zameldowali na mnie na policję, że jechałem pijany ciągnikiem.
- Wykłócają się, grodzą nam przejścia, chodzą za nami i nas nękają - dodaje sołtysowa. - W niedzielę mąż był trochę podpity, jak to po żniwach, to go specjalnie sprowokowali, dla odszkodowania.
Inaczej ten dzień wspomina pobita staruszka, sąsiadka sołtysa tuż zza płotu.
- O jedenastej wróciłam z Bociek z kościoła. Przebrałam się i wyszłam przed dom na ławeczkę - opowiada Aleksandra Litwińczuk. - Pijany sołtys przechodził wiejską ulicą kilka razy. Odwracałam głowę, żeby go nie sprowokować. Nagle patrzę, a on stoi nade mną z kołkiem i krzyczy: "dam ja tobie, k...". Zaczął mnie bić po rękach, bo się zasłaniałam. Schyliłam się, żeby uciekać, to dostałam po plecach.
Na szczęście w pobliżu był mąż pani Aleksandry - Henryk.
- Siedziałem przy studni - opowiada. - Widziałem, jak sołtys skręcił do żony. Myślałem, że chce z nią porozmawiać, o coś spytać, ale on zaczął bić Olę. Podszedłem do nich i zacząłem mu wyciągać kij z ręki. Też mnie uderzył, w głowę.
Staruszkowie skryli się w swoim domu. - Tylko chustka i buty na ulicy zostały - opowiadają.
O wszystkim zaalarmowali najbliższą rodzinę. Ta wezwała pogotowie i policję. Pobita kobieta trafiła do bielskiego szpitala.
- Szybko przyjechało pogotowie. Potem zrobili mi zastrzyki i prześwietlenia - opowiada.
W poniedziałek w Zakładzie Medycyny Sądowej w Białymstoku poddała się obdukcji. W opinii lekarz napisał: "Stwierdzone uszkodzenia ciała powstały w wyniku urazów zadanych narzędziami twardymi, tępymi, być może w czasie i w sposób podany w wywiadzie. Spowodowały one naruszenie czynności narządu ciała na czas nie przekraczający 7 dni". Tego samego dnia rodzina staruszki zgłosiła pobicie bielskiej policji.
- I usłyszeliśmy, że mamy sami skarżyć napastnika, bo uszkodzenia ciała są zbyt małe, by policja zajęła się tym z urzędu. Czyli można bić nawet po kilka osób dziennie, byle nie za mocno? - dziwi się Ewa, synowa pobitej.
- Jeśli na obdukcji stwierdzono naruszenie czynności narządu ciała do 7 dni, to poszkodowany może wnieść oskarżenie prywatne. Jednak sprawę przekazaliśmy prokuraturze - mówi Agnieszka Dąbrowska, oficer prasowy bielskiej policji.
- We wtorek wpłynęło do nas zawiadomienie o tym zdarzeniu - przyznaje Krzysztof Zwoliński, Prokurator Rejonowy w Bielsku Podlaskim. - Na razie prowadzimy postępowanie wyjaśniające. Prawdopodobnie wystąpimy do policji o dodatkowe materiały dotyczące tej sprawy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?