Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Społeczne liceum w Białymstoku sprawdziło, jak działa tutoring

Agata Sawczenko [email protected]
Tutoring to świetne rozwiązanie – nie mają wątpliwości uczniowie i nauczyciele ze Społecznego LO w Białymstoku. Od lewej stoją: Maciej Janoszuk, Agata Szymborska (nauczycielka), Ola Żamojda, Marta Białobrzeska (nauczycielka) i Jędrzej Żukowski. Za nimi – Katarzyna Misiukiewicz.
Tutoring to świetne rozwiązanie – nie mają wątpliwości uczniowie i nauczyciele ze Społecznego LO w Białymstoku. Od lewej stoją: Maciej Janoszuk, Agata Szymborska (nauczycielka), Ola Żamojda, Marta Białobrzeska (nauczycielka) i Jędrzej Żukowski. Za nimi – Katarzyna Misiukiewicz. W. Wojtkielewicz
W tej szkole klasy nie mają wychowawców. Każdy uczeń sam sobie wybiera tutora. - Pomagamy przejść przez szkolną rzeczywistość, ale to nie znaczy, że jesteśmy dobrymi ciociami - zastrzega Marta Białobrzeska, nauczycielka ze Społecznego LO STO w Białymstoku.

Wywiadówki w Społecznym Liceum STO przy ul. Fabrycznej w Białymstoku wyglądają jak wielkie spotkania towarzyskie. Nie prowadzi ich bowiem - jak to bywa w większości szkół - wychowawca klasy. Rodzice kontaktują się z wieloma nauczycielami, którzy są tutorami ich dzieci.

Na czym polega tutoring? Najkrócej mówiąc na indywidualnej współpracy między uczniem a nauczycielem, czyli tutorem. Ale tutor to więcej niż zwykły nauczyciel czy tradycyjny wychowawca. To przyjaciel, który zna mocne i słabe strony ucznia, doradza, wspiera i jest rzecznikiem praw swoich podopiecznych. Taki dialog ma pomóc dziecku w poszukiwaniu własnej drogi do wiedzy, tożsamości i rozwoju.

Uczeń sam wybiera tutora

Każdy tutor ma pod swoją opieką maksymalnie 10 uczniów. Zresztą, co najważniejsze, to każdy uczeń sam decyduje, kto będzie jego opiekunem. I potem, na indywidualnych spotkaniach raz w tygodniu oko w oko, omawia z nim swoje problemy. Nowi uczniowie mają dwa tygodnie, by zapoznać się ze wszystkimi nauczycielami. A potem podejmują decyzję, kto zostanie ich tutorem.

- To pani dyrektor wymyśliła tutoring - uśmiecha się Marta Białobrzeska, nauczycielka języka polskiego. - Tłumaczyła, że my, nauczyciele, z niektórymi uczniami mamy lepszy kontakt. I tak jest w rzeczywistości: uczniowie z niektórymi nauczycielami współpracują doskonale, z innymi trochę gorzej. Albo po prostu te bardziej prywatne sprawy wolą omawiać z konkretną panią.

I tak jest. Na swoich tutorów uczniowie zwykle wybierają nauczycieli, z którymi coś ich łączy: albo zainteresowania, albo mają do nich zaufanie, albo chodzą do nich na zajęcia rozszerzone, albo najzwyczajniej w świecie podoba im się ich osobowość.

- To było ogromne wyzwanie, prawdziwa rewolucja, która oznaczała przejście na zupełnie inny sposób pracy wychowawczej - wspomina dziś początki tutoringu w szkole dyrektorka Ewa Drozdowska. - Uczyliśmy się na własnych błędach, ale dziś możemy powiedzieć, że odnieśliśmy sukces.
Tak samo jak ona sądzą i uczniowie, i nauczyciele.

- Tutoring to świetny projekt, który sprawia, że czujemy w szkole podobną atmosferę jak w domu - podkreśla licealistka Ada Korycka. - Uczeń może sam na sam porozmawiać z tutorem o nurtujących go problemach. Taki kontakt nie był możliwy, gdy na jednego wychowawcę przypadała cała klasa, czyli około 20 licealistów.

- Posiadanie tutora to miła odmiana - dodaje Ula Janoszuk. - Zamiast traktowania wszystkich jako całości, nasza szkoła skupia się na uczniu jako jednostce. Ma to swoje skutki uboczne w postaci utrudnionego procesu integracji w obrębie klasy, ale pozwala na bardziej osobisty kontakt między uczniem a nauczycielem.

Głównym narzędziem tutoringu jest dialog, polegający nie tylko na wymianie słów, ale również na wymianie emocji. Podczas indywidualnych spotkań z uczniami nauczyciel buduje relację, słucha empatycznie i wspólnie z podopiecznym określa cele.
Jędrzej Żukowski z II klasy liceum docenia przede wszystkim właśnie tę indywidualną rozmowę z tutorem.

- Załóżmy, że mam z czymś w szkole problem - zaczyna tłumaczyć Jędrzej. - Tutor ma zawsze czas, by o tym porozmawiać. Wspólnie szukamy sposobu, jak ten problem rozwiązać.

Jędrzej pamięta doskonale, jak to było z wychowawcami, którzy mieli pod opieką całe klasy: - I na lekcjach wychowawczych rozmawialiśmy głownie o problemach całej klasy. Nie było czasu na indywidualne rozmowy, na to, by nauczyciel poświęcił swoją uwagę tylko i wyłącznie mnie.

Katarzyna Misiukiewicz, koleżanka z klasy Jędrzeja, docenia przede wszystkim to, że sama mogła wybrać swojego tutora: - Nie zawsze przepadamy za wszystkimi nauczycielami. A wychowawcy sami sobie przecież nie wybieramy, tylko mamy narzuconego z góry - argumentuje Kasia. - Dlatego tutoring to naprawdę świetny pomysł.
Tutorem Kasi jest dyrektor Ewa Drozdowska. Na indywidualnych spotkaniach rozmawiają o różnych problemach, ale pani dyrektor co jakiś czas zbiera w jednej sali wszystkich swoich podopiecznych.

- To są świetne spotkania, na których dowiadujemy się mnóstwa rzeczy o sobie - podkreśla Kasia. - Ostatnio na przykład rozmawialiśmy o organizacji czasu.
- Zastanawialiśmy się wtedy wspólnie, czym się różnią sprawy pilne od spraw ważnych - dodaje Ola Żamojda, pierwszoklasistka. - Wypisaliśmy sobie, co jest dla nas ważne teraz, a co będzie ważne za 10, 20 czy 30 lat. Takie rozmowy pomagają sobie uświadomić, że nie warto przejmować się błahostkami czy skupiać się na pojedynczych, mało znaczących sprawach - dodaje Ola.

- Ja cenię indywidualne rozmowy z tutorem, bo są niezwykle szczere, tak jak z rodziną - przekonuje Maciej Janoszuk.

I zapewnia, że podczas spotkań z tutorem nie ma miejsca na zdawkowość. Że jeszcze nigdy nie zdarzyła się sytuacja, by tutor nie miał czasu czy też starał się zbyć ucznia.

Przewodnik, ale nie wybawca

- Z tutoringiem spotkałam się w tej szkole po raz pierwszy. I muszę przyznać, że jestem oczarowana tym sposobem współpracy i z rodzicami, i z uczniem - mówi Agata Szymborska, polonistka, a zarazem tutorka.

Jednocześnie czuje, że bycie tutorem to ogromna odpowiedzialność: - Swoją pracą, swoją postawą musimy budzić zaufanie ucznia. Swoimi działaniami, poglądami musimy sprowokować go, by chciał się rozwijać pod naszym okiem. Bo nie ma co ukrywać, że wiek nastoletni to okres bardzo trudny, między innymi z tego względu, że mniej zaufania ma się do rodziców, a więcej - albo do obcych osób, albo do rówieśników. Dobrze jest, że uczeń może sobie wybrać spoza rodziny taka osobę, której może się zwierzyć, której może zaufać.

- Tylko nie należy mylić tutoringu z relacjami przyjacielskimi. Ja jestem nauczycielem, jestem opiekunem - zastrzega Marta Białobrzeska. - Oczywiście wiem o tym uczniu więcej, rozmawiamy dłużej, mamy też często wspólne zainteresowania, wymieniamy się spostrzeżeniami, chodzimy do kina, czytamy książki. Ale jest jakiś poziom dystansu. Oczywiście, uczeń jest partnerem. Ale ja zawsze jestem nauczycielem, opiekunem. Nie jestem koleżanką. I to się doskonale sprawdza. Bo oni przed tutorem są w stanie się otworzyć.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna