Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Straż Pożarna w Łomży. To są ludzie od zadań specjalnych

Mateusz Grzymkowski [email protected]
R. Mogilewski
W większości przypadków wcale nie wyjeżdżają do pożarów.

Uwalniają ludzi zatrzaśniętych w mieszkaniach, ściągają koty z drzew, a nawet interweniują, gdy w domu zjawi się sam "diabeł". Łomżyńscy strażacy każdego dnia odbierają telefony, które czasem wydają się zabawne, ale oni nie mogą powiedzieć "nie przyjedziemy". Zajmują się każdym, nawet najbardziej nietypowym zadaniem.

Poradzą sobie nawet z "diabłem"

- Wiele osób, kiedy nie wie gdzie zadzwonić, kontaktuje się właśnie z nami - przyznaje st. bryg. Ireneusz Denysiuk, komendant Państwowej Straży Pożarnej w Łomży. - Wtedy dyżurny, nawet jeśli zgłoszenie brzmi niewiarygodnie, musi pomóc - dodaje.
Tylko w tym roku łącznie interwencji innych niż pożarnicze było aż 710. To niemal trzy razy więcej, niż tych związanych z ogniem.

W grupie tzw. miejscowych zagrożeń znajdują się m.in. wypadki, wypompowywanie wody z piwnic, czy interwencje przy ulatniającym się gazie.

Ale strażacy przyznają, że czasem zdarzają się telefony naprawdę brzmiące absurdalnie.
Rzecznik strażaków, st. bryg. Jan Chludziński, opowiada zabawną anegdotę sprzed kilku lat.
- Kobieta spod łomżyńskiej wsi zatelefonowała, że w jej domu znajduje się diabeł - zaczyna opowiadać Chludziński. - Była przerażona, bo w nocy zobaczyła postać z kopytami i rogami, która uderzała w drzwi. Gdy na miejscu pojawiły się służby, okazało się, że "diabłem" był kozioł. Ten prawdopodobnie uciekł komuś z posesji - śmieje się.

Strażacy z uśmiechem jeszcze wielokrotnie słuchali nagrania z tego zgłoszenia, bo kobieta naprawdę najadła się strachu i była przerażona.
A warto dodać, że zgłoszenia związane ze zwierzętami zdarzają się kilkadziesiąt razy w roku. W pierwszej połowie bieżącego roku odnotowano ich 25.

I do kota, i do bociana

To o 12 mniej niż w całym minionym roku. Głównie o pomoc zwracają się ludzie, którym leży na sercu los zwierząt. Dlatego strażacy wyjeżdżają do kotów, które trzeba zdjąć z drzewa, zimą do łabędzi uwięzionych w skutej lodem wodzie, a nawet nietoperza "terroryzującego" kobietę w kuchni. Czasem żeby poradzić sobie z problemem, muszą stosować niekonwencjonalne metody i wykazać się nie lada pomysłowością.

Kilka lat temu za pomocą kosza na śmieci schwytali bobra, który stwarzał niebezpieczeństwo w centrum Łomży. Zdarzyło im się również ratować topiącego się w rzece łosia. Pod dużym zwierzęciem załamał się lód. Tylko w tym roku kilka razy pomagali młodym bocianom, które w trakcie nauki latania wypadały z gniazd, a potem nie mogły wzbić się w powietrze. Potrzebna była strażacka "zwyżka".

Ale nie tylko zwierzęta dostarczają mundurowym sporo "atrakcji".
Strażacy podejmują bowiem takie działania jak otwieranie zatrzaśniętych drzwi w domach i mieszkaniach. Dostarczają agregaty prądotwórcze osobom obłożnie chorym, gdy urządzenia ratujące im życie przestają działać, bo jest awaria zasilania.

Co najmniej raz w roku pomagają znieść do karetek otyłe osoby, czasem ważą nawet około 200 kg. Kilka tygodni temu dostarczali też wodę do oddziału dializ w Szpitalu Wojewódzkim w Łomży. Ten pozostając bez sprawnego wodociągu musiał posiłkować się sprzętem straży.
Każdego roku odnotowują również fałszywe zgłoszenia. Na szczęście z roku na rok jest ich coraz mniej. W tym naliczono 25. Rok temu 38. Dwa lata wstecz 53. Są nietypowe z powodu "działania w dobrej wierze" lub "złośliwości".

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna