Przedwczoraj w Ostrołęce zbiórkę ubrań dla najuboższych przeprowadziło Polskie owarzystwo Pomocy Humanitarnej "Dar". W Internecie można przeczytać, że ciuchy ze zbiórek, organizowanych przez tę firmę, rzekomo trafiają do lumpeksów za granicą.
Żeby zbiórka mogła odbyć się w mieście, musi być na to pozwolenie urzędu miejskiego. Takiego nikt nie wydał. Jak powiedział nam wiceprezydent Stanisław Rybski, pracownicy "Daru" dopiero po fakcie, czyli po telefonie z urzędu (sprowokowanego naszą interwencją - przyp. red.), poinformowali, że mają pozwolenie MSWiA na organizowanie zbiórek w każdym miejscu Polski. Miała to sprawdzić straż miejska.
- Niestety, sprawa się skomplikowała - mówi Stanisław Rybski. - Strażnicy nikogo z "Daru" na ulicach nie spotkali. Nikt nie odbiera telefonu, który podano na ulotce. Pozostaje nam czekać do 13 sierpnia, kiedy to "Dar" po raz kolejny będzie w Ostrołęce. Wtedy skontrolujemy ich podczas zbiórki. Jeśli tylko będą jakieś nieprawidłowości, na pewno będziemy działać.
Co na internetowe oskarżenia sami zainteresowani?
- Odkąd pan Weiss na antenie radia mówił, jak to firmy charytatywne rzekomo sprzedają ciuchy z ulicznych zbiórek, wiele osób podejrzliwie patrzy na naszą działalność - tłumaczy Seweryn Bakalarski z "Daru". - To wszystko mity. Na stronie http://ptphdar.w.interia.pl można znaleźć potwierdzenie moich słów. Są tam m.in. zeskanowane dokumenty, podziękowania.
Seweryn Bakalarski potwierdza, że część ciuchów trafia do firm recyclingowych. Dlaczego?
- Dzieje się tak, gdy są one zniszczone - bez rękawów, zaoliwione, podarte itd. Wolimy je sprzedać firmom recyclingowym, drożej kosztowałoby wyrzucenie ich na wysypisko śmieci.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?