Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Suwałki. Kierowca wiedział, że ma zepsute hamulce, a mimo to jechał bardzo szybko!

Tomasz Kubaszewski
Bus zjechał ze skarpy i zarył w ziemi
Bus zjechał ze skarpy i zarył w ziemi Tomasz Kubaszewski
Prokuratura uporała się ze sprawą wypadku, w którym poszkodowanych było aż 19 osób. To cud, że nikt wówczas nie zginął

Ta szaleńcza jazda mogła zakończyć się tragicznie. W busie znajdowało się wszak 19 pasażerów. Tymczasem na podsuwalskie rondo, gdzie rozchodzą się drogi na Augustów i Płociczno, pojazd wjechał z dużą prędkością. Przemknął przez jezdnię, rozwalił przydrogową barierę i spadł ze skarpy. Zatrzymał się kilkadziesiąt metrów dalej. W tym miejscu, na szczęście, jest pusty plac, pozbawiony drzew czy jakichkolwiek konstrukcji. Gdyby bus w coś uderzył, tragedia byłaby gwarantowana. A tak pojazd zarył w piachu.

6 osób doznało różnego rodzaju złamań. Kolejnych 13 - drobniejszych potłuczeń. W Suwałkach zabrakło karetek. Akcję ratunkową przeprowadzono jednak bardzo sprawnie. Nikt na pomoc nie musiał długo czekać.

Bus należał do prywatnego przewoźnika. Wiózł mieszkańców Augustowa i okolic do pracy na drugą zmianę w jednej z firm działających w Suwalskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej.

Trzeźwy, nie zasłabł

Wypadek miał miejsce 19 marca 2015 r. To było słoneczne popołudnie. Sucha jezdnia, idealne wręcz warunki. Dlaczego więc do tego zdarzenia w ogóle doszło?

Na to pytanie próbowali odpowiedzieć zarówno policjanci, jak i prokuratorzy. Żadna oczywista odpowiedź sama się nie nasuwała. Bo kierowca - Mieczysław K. nie zasłabł, nie znajdował się także pod wpływem alkoholu. Pozostawały zatem dwie możliwości: albo brawurowa jazda, albo defekt samochodu.

Pojazd nie był pierwszej nowości. Ponoć niedługo przed wypadkiem trafił do mechanika. Nie wiadomo jednak, jaki był zakres prac.

Kierowca twierdził, że on żadnej winy nie ponosi. Zawiodła bowiem maszyna, a ściślej - hamulce.

W takich sytuacjach prokuratura zawsze powołuje biegłego zajmującego się transportem. Analizuje on wszystkie okoliczności zdarzenia, skrupulatnie sprawdza stan pojazdu.

Z biegłymi jest jednak w Polsce pewien problem. Zbyt wielu ich nie ma. Dlatego mogą dyktować warunki. Szczególnie te, które dotyczą czasu, w jakim ekspertyza ma być wykonana. Ciągnie się więc to miesiącami, a czasami nawet latami.

Taki był też najprawdopodobniej powód tego, że akt oskarżenia w sprawie wypadku, jaki zdarzył się na podsuwalskim rondzie w marcu 2015 r., gotowy był dopiero kilkanaście dni temu. Prokuratura właśnie skierowała sprawę do sądu.

Grozi mu więzienie

Śledczy doszli do wniosku, że winę za wypadek ponosi kierowca Mieczysław K. Miał on zdawać sobie sprawę z tego, iż przewozi ludzi pojazdem z niesprawnym układem pneumatycznym oraz niesprawnym układem hamulcowym.

A to podlega pod paragraf mówiący o sprowadzeniu katastrofy w ruchu lądowym. Za coś takiego kierowcy mogłoby grozić do 10 lat więzienia.

Na jego szczęście, prokuratura uznała, że nie działał umyślnie. Tzn. - choć wiedział o defektach pojazdu, nie chciał doprowadzić do wypadku. To z kolei znacznie łagodzi ewentualną karę. Mieczysławowi K. grozi ostatecznie do roku pozbawienia wolności.

Nie udało nam się dowiedzieć, czy mężczyzna przyznał się do winy, czy też nie.

Proces będzie odbywał się przed suwalskim sądem. Termin pierwszego posiedzenia wyznaczono na połowę października.

O wyroku naszych czytelników poinformujemy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna