Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Suwałki, miasto prawie litewskie

Tomasz Kubaszewski
Antonas Niedzinskas i jego syn przyjeżdżają do Suwałk przynajmniej raz w tygodniu. Robią tu zakupy na wiele dni. Kupują m.in. mąkę, cukier, kawę, słodycze, olej, napoje i nabiał.
Antonas Niedzinskas i jego syn przyjeżdżają do Suwałk przynajmniej raz w tygodniu. Robią tu zakupy na wiele dni. Kupują m.in. mąkę, cukier, kawę, słodycze, olej, napoje i nabiał.
Na stoku narciarskim mówi się praktycznie tylko po litewsku. W "Kauflandzie" po polsku odzywają się jedynie kasjerki. W miniony weekend na potężnym parkingu przed tym ostatnim sklepem nie było ani jednego wolnego miejsca. Czegoś takiego nie pamiętają nawet najstarsi suwalczanie.

- Czy to prawda, że w waszych sklepach, tak jak za PRL, są puste półki? - pytają dziennikarze z ogólnopolskich gazet.

Informacja o tym, że Litwini "wykupują Suwałki" rozeszła się już w całym kraju. Witold Liszkowski, wójt Puńska, praktycznie non-stop odbiera telefony w tej sprawie.

- W tym przecież nic szczególnego nie ma - mówi. - Kurs złotówki w stosunku do lita jest na tyle atrakcyjny, że opłaca się robić zakupy w Polsce. A do Suwałk daleko przecież nie jest.

Na stoku tylko po litewsku

W ostatni poniedziałek pewien suwalczanin pojechał do środka "Szelment" na narty. Specjalnie wybrał ten dzień - żeby nie było tłoku i żeby dało się normalnie pojeździć.

Szok przeżył już na parkingu. Żadnego wolnego miejsca i samochody niemal wyłącznie na litewskich rejestracjach. W jednej z wypożyczalni sprzętu już praktycznie nie było. Przed drugą stała gigantyczna kolejka.

- Zrezygnowałem - opowiada. - Postanowiłem pojechać na Dąbrówkę.

Tu ludzi było już mniej. Większość jednak i tak stanowili Litwini.

- Tego samego dnia pojechałem też do "Stobudu" - dodaje. - A tam sama Litwa. Kiedy do kasjerki zwróciłem się po polsku, aż tak jakoś dziwnie na mnie popatrzyła.

Skąd ta poniedziałkowa "inwazja"? Litewskie święto narodowe i dzień wolny od pracy.

To superklient!

- To klient wymagający, który krąży po sklepie z kalkulatorem w ręce - mówi Jarosław Kapliński, kierownik "Stobudu". - Litwini doskonale zdają sobie sprawę z tego, co się dla nich opłaca.

Nie sprawiają żadnych problemów. I potrafią porozumieć się ze sprzedawcami. Np. po polsku.

- Niektórzy zabierają ze sobą osobę znającą nasz język - dodaje J. Kapliński. - Robi ona za tłumacza.

A jak to jest w pobliskim "Kauflandzie"?

- Klient, jak każdy - mówi jedna z kasjerek. - Praktycznie nie rozmawiamy. Wykładają zawartość tych wyładowanych koszyków, kasa wybija cenę, płacą i odchodzą.

Próbowaliśmy zapytać o inne opinie rzecznika prasowego Kauflandu, który urzęduje aż we Wrocławiu. Ten jednak sprawę zlekceważył.

Niedawno w tym suwalskim sklepie na próbie kradzieży przyłapano dwóch młodych Litwinów. Ale to praktycznie jedyny przypadek złamania przepisów przez naszych sąsiadów.

- W statystykach ten zwiększony ruch w żaden sposób się nie odbija - mówi Krzysztof Kapusta, oficer prasowy suwalskiej policji. - Nie odnotowaliśmy praktycznie zdarzeń z udziałem Litwinów. Jeśli popełniają oni wykroczenia na drodze, to bez dyskusji płacą mandaty.

W suwalskim "Domu Nauczyciela", gdzie Litwini od czasu do czasu się zatrzymują, mają jak najlepszą opinię. - To superklient - twierdzi jedna z pracownic.

Podobnie jest w ośrodku "Szelment".

- Są tacy, jak inni - mówi wicedyrektor Janusz Andruczyk. - Zostawiają u nas spore pieniądze. Owszem, było parę drobnych incydentów, ale zdarzają się one także z Polakami. To, co odróżnia Litwinów od innych, to stosunkowo brawurowa jazda na nartach.

A wam źle?

Wójt Liszkowski nie słyszał, żeby Litwini skarżyli się np. na złe traktowanie przez Polaków.

- Jak sam bywam w dużych suwalskich sklepach, często spotykam osoby, które przyjechały z Litwy - opowiada. - Nigdy jeszcze nie byłem świadkiem sytuacji, by zostały w jakimś sklepie źle potraktowane. Wszędzie już obowiązuje zasada, że klient, to nasz pan.

O to, jak czują się w Suwałkach zapytaliśmy kilku Litwinów robiących zakupy w "Kauflandzie".

- Dobrze jest - odpowiadali.

Ktoś na pytanie odpowiedział pytaniem.

- A wam u nas źle?

Polacy jeżdżący na Litwę doświadczenia mają różne. Mogą trafić np. na wyjątkowo nieuprzejmą kasjerkę, która na sam dźwięk naszej mowy dostaje drgawek, albo na kelnerkę, która zamówienie realizuje przez pół godziny. Ale to, na szczęście, wyjątki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna