Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szacuje się, że kilkadziesiąt rodzin żyje z wysypiska pod Augustowem

(mara)
Miejskie wysypisko śmieci w Augustowie jest źródłem utrzymania dla, co najmniej 20 rodzin. Ludzie zaczynają pracę już o 4 nad ranem, żeby przez pół dnia uciułać około 20 złotych. Do takiego sposobu zarabiania na chleb zmusiła ich ciężka sytuacja życiowa.

- Zjawiają się bladym świtem, całymi rodzinami - mówi Sławomir Zysik, dozorca wysypiska. - Zazwyczaj jest ich koło dwudziestki. Głównie z okolicznych wsi, z miasta najwyżej kilku. W sezonie letnim udaje im się zarobić nawet sto złotych. Ale za jaką cenę. Trzeba się nagrzebać, nawąchać tych smrodów. Nikomu nie zazdroszczę, choć czasem zdarza im się nawet znaleźć coś ze złota albo banknot - wzycha mężczyzna.
Rodziny przyjeżdżają tu z popogeerowskich wsi Kolnica i Osowy Grąd. Nie mają innego wyjścia, bo w domu głód. Tymczasem każda znaleziona puszka po piwie, butelka czy karton oznacza żywą gotówkę. Innej możliwości zarobkowania nie ma. Pracy w Augustowie jak na lekarstwo.
- Chwytałem się już przeróżnych zajęć, oczywiście na czarno i tylko dorywczo. Mamy trójkę dzieci - pan Tadek w prosty sposób tłumaczy swoją codzienną obecność na wysypisku.
Z przebierania w śmieciach żyje też rodzina pana Witka.
- Mam pięcioro dzieci na utrzymaniu, żona nie pracuje. Żyjemy tylko z renty, a co można kupić za marne czterysta złotych? Trzeba kombinować. Jednego dnia zarobi się dychę, drugiego dwie - podczas rozmowy pracowicie ugniata nogą znalezione puszki. - Kiedyś mówili, że za komuny było źle, ale chociaż każdy miał na chleb - podsumowuje.
Ludzie z wysypiska tonem sensacji opowiadają o rodzinie, która "z czystej pazerności" dorabia na buszowaniu w śmieciach.
- Zachłanni na robotę, jak cholera. Kupa hektarów do obrobienia, a oni codziennie wywożą stąd całą przyczepę. Wyciągają średnio dwie, trzy stówy. Najśmieszniejsze, że mają studenta w rodzinie. Kształci się na prawnika, ale żadnej pracy się nie boi - podśmiewają się.
Stali bywalcy wysypiska ostatnio narzekają, że trafia tu towar wybrakowany. Okazuje się, że wstępna selekcja odbywa się już w miejskich kontenerach. Nurkując w poszukiwaniu puszek, szkła czy makulatury wprawdzie niewiele się zarabia, ale zawsze jest jakiś grosz.
- Najlepiej płacą za złom z puszek, bo aż 2,50 za kilkogram. Tektura jest mniej warta, kosztuje tylko 10 groszy, a butelki to w ogóle chłam. Dają za kilogram zaledwie 5 groszy - mówią mężczyźni i wracają do przewalania cuchnących hałd.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna