Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szkołę wpuszcza się w kanał

Joanna Klimowicz, Dorota Naumczyk
Brak współpracy z rodzicami i pieniędzy na zajęcia pozalekcyjne, przemoc w telewizji i na pierwszych stronach gazet oraz nauczyciele bez predyspozycji do pracy w szkole - to zdaniem pedagogów i psychologów główne przyczyny agresywnych zachowań młodzieży.

Gazeta Współczesna: - W polskich szkołach jest coraz gorzej. Na Podlasiu też. Uczniowie są agresywni i w stosunku do rówieśników, i do nauczycieli. Dlaczego tak się dzieje?
Wiesław Chabowski, dyrektor Zespołu Szkół Metalowo-Drzewnych w Białymstoku: - Problem agresji był w szkołach od zawsze, ale w ostatnim czasie zadziałały pewne czynniki, które spowodowały jego wzrost. Kiedy ja byłem młody, panował rodzinny model wychowania, a dziś rodzice nie mają czasu, bo albo są zapracowani, albo ich w ogóle nie ma, bo zarabiają w Belgii. Prowadzenie procesu wychowawczego jest więc poważnym problemem, kiedy nie ma z kim rozmawiać. Monitorowanie szkół czy też zatrudnianie ochroniarzy to tylko półśrodki. W mojej szkole było 40 oddziałów, tłum ludzi przemieszczał się na przerwie z jednego kąta szkoły do drugiego. Kiedy przyszedł niż demograficzny i warunki do wychowywania młodzieży poprawiły się, gmina doszła do wniosku, że takie małe szkoły funkcjonować nie powinny... Są nierentowne. Teraz finanse decydują o istnieniu szkoły. Kolejnym ważnym czynnikiem wpływającym na wzrost agresji są media. Wymagamy od uczniów np. na lekcjach WOS-u, aby obserwowali bieżącą scenę polityczną, a oni włączają telewizor i już wiedzą, że trzeba atakować i gryźć, by panować. A potem przenoszą to do szkoły...
Małgorzata Skalska, biegły sądowy psycholog, kierownik RODK: - Ale co w związku z tym?
Wiesław Chabowski: - Nauczmy się wybierać. Jasne, że nie można zabronić dziecku włączać telewizora, ale pokazujmy mu też dobre przykłady.
Małgorzata Zarecka-Zadykowicz, kierownik Policyjnej Izby Dziecka w Białymstoku: - Dobry przykład jest niestety nieatrakcyjny, niemodny.
Dariusz Mierzyński, dyrektor Publicznego Gimnazjum nr 18 w Białymstoku: - Raczej nieatrakcyjnie podany...
Wiesław Chabowski: - Niekoniecznie. Obserwuję walkę o oceny. Te osoby, które zdobywają laury na olimpiadach, są postrzegane bardzo pozytywnie.
Małgorzata Zarecka-Zadykowicz: - Dzieci, które uczestniczą w rywalizacji pozytywnej, to nie są dzieci, które stosują agresję w postaci bójek, uszkodzeń ciała. Zdarza im się agresja werbalna, zwłaszcza pomówienia i, co ciekawe, przodują w tym dziewczyny.
Małgorzata Skalska: - Znamy źródła agresji, natomiast problematycznym wydaje się fakt rozwiązania tego zjawiska. Mamy młodzież z nadszarpniętym systemem wartości, z niezaspokojonymi podstawowymi potrzebami psychicznymi i emocjonalnymi, z typowo konsumpcyjnym nastawieniem, wykazującą typowe postawy roszczeniowe. Należy się zastanowić, jakie potrzeby powinny być zaspokojone przez szkołę, rodzinę i inne placówki, które mają do tego przygotowanie. Czasami szkolny pedagog nie jest przygotowany do rozwiązywania wszystkich problemów i przydałby się w szkole psycholog. Ale dotykamy tu sedna sprawy, że nie ma pieniędzy na etaty. Każdą szkołę obowiązuje program wychowawczy, a profilaktyczny jest jego elementem. Teoretycznie jest w nim wszystko, a praktycznie - niewiele, bo nie ma środków na zatrudnienie specjalistów. Przygotowanie samego nauczyciela, także tego, który uczy fizyki czy matematyki do walki z agresją, to też problem. Każdy musi odróżnić agresję od choroby. Żaden nauczyciel nie jest do tego przygotowany. Nauczyciel, jeżeli ma z tym problem, to najczęściej się do niego nie przyzna. Boi się oceny, tak samo jak uczeń. To tajemnica poliszynela.
Dariusz Mierzyński: - Wielu białostockich dyrektorów sygnalizuje potrzebę zatrudnienia psychologa. Ale uważam, że polską szkołę wpuszcza się w "kanał", wmawiając, że po roku 1989 nie spełnia podstawowej funkcji wychowawczej, że poniosła porażkę. Przed tym rokiem też poniosła porażkę. W każdej epoce narzeka się na młodzież. My jesteśmy po to, żeby wspólnie z rodziną, policją, poradniami i kościołami współuczestniczyć w procesie wychowawczym. Szkoła nie jest wyizolowaną wyspą.
Małgorzata Skalska: - Aby zniwelować agresywne zachowania młodzieży, należy dać jej coś w zamian. Tymczasem nie mamy do zaoferowania nic atrakcyjnego.
Dariusz Mierzyński: - A kiedy uczeń bywa agresywny? Wtedy, kiedy się nudzi, kiedy ma mnóstwo czasu i nikt nie wyciągnie do niego ręki. Kiedy jeszcze byłem młodym nauczycielem, uczestniczyłem w szkolnej, miejskiej lidze koszykówki. Mimo że jestem historykiem, a nie nauczycielem WF-u. Z tymi chłopakami było wszystko w porządku, dopóki chodzili na koszykówkę. Skończyli szkołę i obecnie dwóch z nich jest w więzieniu. Być może po wyjściu z tej podstawówki nie trafili już na nikogo, kto chciał się nimi zająć. Żadna książka nie nauczy zawodu nauczyciela. Zaangażowanie i praktyka to jedyny sposób dotarcia do młodzieży.
s Gazeta Współczesna: - Jak to robić, kiedy młodzież śmieje się z nauczycieli, wsadza im kosze na głowę i ostatnią rzeczą, o jakiej myśli, to zwierzanie się szkolnemu pedagogowi? Autorytetem jest kolega, który zachowuje się jeszcze gorzej.
Małgorzata Zarecka-Zadykowicz: - Skończyła się epoka, w której nauczyciel był autorytetem z nadania. Teraz musi sobie zapracować na to, by być autorytetem w oczach ucznia.
Wiesław Chabowski: - Aby być dobrym nauczycielem, trzeba włożyć w to mnóstwo pracy. "Odwalenie" lekcji uczeń natychmiast wyczuje. Anglicy poradzili sobie z problemem agresji na meczach konsekwencją, wyłapując pojedynczo agresywnych kibiców. Jeżeli nauczyciel atakuje grupę, to już po procesie wychowawczym! Trzeba pokazać dobre wzorce, mieć tę iskrę bożą, by wypełniać ten zawód.
Gazeta Współczesna: - Tymczasem wielu nauczycieli, zawalonych pracą, przygotowywaniem się do lekcji i gromadzeniem papierów potrzebnych do zawodowego awansu, nie ma czasu na proces wychowawczy...
Tomasz Korytko, psycholog ze Specjalistycznej Poradni Pedagogicznej dla dzieci i młodzieży z zaburzeniami emocjonalnymi: - Niestety, ale wszyscy wokół rozliczają nauczyciela, nie z tego, ile razy uśmiechnął się on do ucznia, ale z wyników jego nauczania, z procentów na egzaminie i ilości olimpijczyków.
Dariusz Mierzyński: - Dziś nie pamiętamy budowy komórki, o której uczyliśmy się na lekcjach biologii, ale o tym, że trzeba mówić dzień dobry i dziękuję - na pewno pamiętamy.... I tych nauczycieli, którzy byli wzorem. To dlatego tu jesteśmy, że zetknęliśmy się z takimi ludźmi.
Kazimierz Tyszkiewicz, dyrektor Zespołu Szkół Zawodowych nr 4 w Białymstoku: - Bardzo szanuję ciężką pracę nauczyciela, ale tak jak w każdym zawodzie, i w tym jest pewna grupa ludzi, którzy nie mają predyspozycji do jego wykonywania. Mają może tytuły magistrów i studia podyplomowe, natomiast nikt ich nie bada, czy nadają się do pracy z młodzieżą. W swojej pracy spotkałem nauczycieli, którzy samą osobowością wprowadzają agresję. Ja jestem zdecydowany facet, wiec próbowałem ich wyeliminować ze swojej szkoły. Przenoszono ich do innej. Teraz nauczyciele obciążeni są wielką biurokracją, nie mającą żadnego znaczenia ani dla nich, ani dla uczniów. Agresja rodzi się najczęściej na linii uczeń - nauczyciel. Przenosi się na relacje uczeń - uczeń. My, dyrektorzy, nie mamy możliwości analizy predyspozycji nauczyciela. 70 procent to są nauczyciele mianowani. Nawet najsprawniejszy dyrektor nie jest w stanie takiego zwolnić. Moim zdaniem 10-15 procent nauczycieli w ogóle nie nadaje się do pracy w szkole. A jeśli się w niej znajdą, stwarzają ogromne zagrożenie. Część psychologów sama wymaga pomocy... Dziś rozmawiałem z trzema kandydatami, jednemu powiedziałem: "Pan zginie wśród młodzieży, bo sam ze sobą nie potrafi pan sobie poradzić". Poza tym podzielenie władzy nad szkołami na urząd miasta i kuratorium oświaty jest chore, bo nie wiadomo, kto za co odpowiada. Za bardzo trudne wychowanie nie odpowiada nikt. Trzeba ukrócić fikcyjne wymagania w zakresie nauczycielskich kwalifikacji.
Małgorzata Skalska: - Z danych statystycznych wynika, że istnieje korelacja na płaszczyźnie konfliktów uczeń - nauczyciel głównie wtedy, gdy nauczyciel ocenia niesprawiedliwie. To wskaźnik, który budzi ogromną agresję. Psychoedukacja nauczycieli jest o tyle ważna, aby odróżniali oni agresję. Bo agresja jest nie tylko werbalna, kiedy uczeń powie słowo na "ch" czy "k", albo połamie komuś nos, albo nabije fanara. Agresja to też złośliwości, plotki, niszczenie sprzętu, celowe szuranie krzesłami. Zachowań, które podciąga się pod agresję jest mnóstwo! Jeśli wszyscy nie będziemy konsekwentni, nie przestaniemy udawać, że problemu nie ma i nie zaczniemy przyznawać się do swoich słabości, nigdy nie będziemy dla dzieci autorytetem.
Tomasz Korytko: - Zdarza się, ze dyrektor ze swojego skromnego budżetu robi warsztaty na temat radzenia sobie z agresją. Pierwszego dnia są na nich wszyscy nauczyciele, drugiego - połowa zainteresowanych, a trzeciego - trzy osoby na sali. Im na pewno trudno przyznać się do błędu, niewiedzy, słabości.
Dariusz Mierzyński: - Jaki dziś mamy system kar? Obniżenie oceny ze sprawowania i przeniesienie do innej klasy - to wszystko co dyrektor gimnazjum może zrobić z agresywnym uczniem.
Małgorzata Skalska: - Można jeszcze napisać wniosek do sądu rodzinnego i nieletnich z prośbą o wszczęcie postępowania z ustawy o demoralizacji. Dlaczego dyrektorzy tak rzadko to robią?
Dariusz Mierzyński: - Mam przykład wczorajszego orzeczenia sądu, w którym stwierdza się, że nie ma absolutnie żadnych przesłanek mówiących o demoralizacji. A uczeń mieszkał sam przez dwa lata, bo rodzice byli zamieszani w sprawy kryminalne i handlował narkotykami. Nie oskarżam sądu, ale są takie przypadki. W przypadku policji też czasem ciężko wyegzekwować pewne rzeczy.
Małgorzata Zarecka-Zadykowicz: - Ile zna pan przypadków, że dyrektorzy szkół, odpowiadający za bezpieczeństwo na ich terenie, informują policję, że zdarzyło się coś złego?
Dariusz Mierzyński: - Dwa lata temu zadzwoniłem do komisariatu z informacją, że moja była uczennica jest w domu pod wpływem narkotyków, bo wzięła osiem tabletek morfiny. Powiedziano mi, że jeżeli jest pod opieką, to policjanci nie mogą wejść do domu. Młodzi ludzie wiedzą, że ich koleżanka bierze narkotyki i ani dyrektor, ani policja nic nie może na to poradzić. Ale gdyby ona nie daj Boże zmarła, to ja redaktora Wronę z "Pod napięciem" miałbym już następnego dnia na karku.
Gazeta Współczesna: - Co możemy zrobić, aby poprawić atmosferę w polskiej szkole?
Wiesław Chabowski: - Nie przeładowywać szkół, bo szkoła bezpieczna to taka, w której rada pedagogiczna zna swoich uczniów. Wtedy nie trzeba kamer czy ochrony. Trzeba też stworzyć nauczycielom bodźce ekonomiczne do pracy wychowawczej, dofinansować oświatę.
Dariusz Mierzyński: - Pieniądze powinny być większe. W każdej szkole musi być etat psychologa. Jeżeli mamy motywować najlepszych nauczycieli, to dodatki motywacyjne powinny być zdecydowanie wyższe.
Kazimierz Tyszkiewicz: - Dyrektor powinien mieć większą możliwość doboru kadry...
Tomasz Korytko: - W ramach wszystkich kierunków nauczycielskich powinna obwiązywać psychoedukacja, by nauczyciel wiedział jak poradzić sobie nawet z bardzo agresywnym uczniem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna