Szpitale dostały miliony na wynagrodzenia. Dyrektorzy cieszą się z tych "ekstra" pieniędzy, ale to wciąż kropla w morzu potrzeb

- Na nasz szpital NFZ przeznaczył z tej puli 2 mln zł. Z tej kwoty, 1,5 mln zł pochłoną koszty pracownicze, zostaje więc nam tylko pół miliona na pokrycie innych wydatków, które są dużo wyższe. W efekcie oznacza to, że nie uda się zbilnasować szpitala, a strata, która już na dzień dzisiejszy wynosi 1,7 mln zł, będzie się dalej tylko pogłębiała - mówi Marek Stanisław Karp, dyrektor SP ZOZ w Mońkach.

Od 1 lipca do placówek ochrony zdrowia wpływają dodatkowe pieniądze z tytułu wzrostu minimalnego wynagrodzenia. Zgodnie z założeniem, suma ta przeznaczona ma być na pokrycie wzrostu pensji personelu, a także kosztów inflacji. Dodatkowe środki przeznaczone są również na wzrost wycen w obszarach szczególnie ważnych dla szpitali powiatowych.

- W naszym województwie od 1 lipca na zwiększenie kontraktów z placówkami medycznymi przeznaczyliśmy 218 850 104 zł, w tym na ryczałt PSZ (podstawowe szpitalne zabezpieczenie świadczeń opieki zdrowotnej) dla 21 szpitali ponad 106 mln zł - informuje Maciej Bogdan Olesiński, dyrektor Podlaskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ.

I dodaje: - Te środki są w tym roku wyjątkowo duże i powinny zabezpieczyć bieżące wydatki oraz pokrycie rosnących kosztów w placówkach medycznych.

Danuta Zawadzka, dyrektor SP ZOZ w Augustowie przyznaje, że zdecydowana większość środków zostanie przeznaczona na wzrost wynagrodzeń, czyli na podwyżki dla personelu.

- Pozostałe środki przeznaczymy na pokrycie rosnących kosztów związanych z inflacją, czyli na koszt energii elektrycznej oraz innych usług obcych - mówi dyrektorka.

Z kolei Grzegorz Tomaszuk, p.o. dyrektora SP ZOZ w Hajnówce nie ukrywa, że pieniądze „podarowane” w ciągu roku przez NFZ, bardzo go cieszą.

- Oczywiście, że te pieniądze są bardzo pomocne. Każdy dopływ środków cieszy i pomaga utrzymać szpital w dobrej kondycji. Nam na razie się udaje, bo do tej pory się bilnasowaliśmy i mamy nadzieję, że tak będzie dalej - mówi Grzegorz Tomaszuk.

Kwoty przyznane na konkretne placówki uwzględniają nie tylko wzrost minimalnego wynagrodzenia, ale także koszt inflacji oraz wyższych wycen w internie, chirurgii i położnictwie, czyli obszarach szczególnie ważnych dla szpitali powiatowych.

Ale, jak się okazuje, na podwyżki nie mogą liczyć wszyscy. Obowiązkowo muszą je dostać wszyscy pracujący na etatach, ale już np. zatrudnieni na kontraktach - niekoniecznie.

- Pracownicy na kontraktach nie są objęci podwyżkami wynikającymi z podwyższenia płacy minimalnej - przyznaje Marek Stanisław Karp. - A w przypadku mojego szpitala w Mońkach, niemal 90 proc. lekarzy pracuje na kontraktach, a także wszyscy, w 100 proc. technicy medyczni i laboratoryjni. Oni wszyscy też będą chcieli podwyżek, bo tak to działa.

Mimo wszystko, każde dodatkowe pieniądze cieszą dyrektorów szpitali. A ich apetyty na jeszcze więcej ciągle rosną. Tym bardziej, że w samym środowisku medycznym szumi od plotek, że kolejne miliony ratujące sytuację w służbie zdrowia miałyby wpłynąć na ich konta w tym roku i to jeszcze przed jesiennymi wyborami.

- Śledzę te zapowiedzi. Wiem, że ustawa w sprawie dodatkowych pieniędzy na wynagrodzenia jest procedowana, w Sejmie było już nawet pierwsze czytanie - zapewnia Grzegorz Tomaszuk.

- Taki zastrzyk gotówki z pewnością pozwoliłby szpitalom złapać oddech. Wszyscy z niecierpliwością na to czekamy - dodaje z nadzieją w głosie szef szpitala w Mońkach.