Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tadeusz Trojanowski trwa na scenie nieprzerwanie od trzydziestu pięciu lat

Urszula Krutul [email protected]
Lidia i Tadeusz Trojanowscy są ze sobą od lat, mają gromadkę dzieci, a kiedy się na nich patrzy, wciąż mają w oczach młodzieńczy błysk i wzajemną fascynację.
Lidia i Tadeusz Trojanowscy są ze sobą od lat, mają gromadkę dzieci, a kiedy się na nich patrzy, wciąż mają w oczach młodzieńczy błysk i wzajemną fascynację. A. Zgiet
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że Tadeusz Trojanowski to artysta spełniony. Jednak on nie osiada na laurach, tylko ciągle tworzy.

Niewielu muzykom udaje się przez kilkadziesiąt lat tworzyć i wciąż zaskakiwać. Do takich, którzy to potrafią, należy zdecydowanie Tadeusz Trojanowski z Białegostoku. W tym roku obchodzi swoje 35-lecie pracy twórczej. I broni wcale nie składa.

Zaraża pasją do klasycznych dźwięków

Od kilkudziesięciu lat trwa na scenie i zaraża innych pasją. I to nie do muzyki popularnej, ale do poważnych, klasycznych dźwięków. Ukochał fortepian i to na nim wygrywa melodie, które zostają w uszach słuchaczy na długo.

- Zaczynałem od gry na akordeonie, ale w tamtych czasach wszyscy tak zaczynali - mówi Tadeusz Trojanowski. - Jednak najbardziej ukochałem fortepian. W moim odczuciu to właśnie ten instrument potrafi wyrazić najwięcej. Ma 88 klawiszy. To jakby dwie nieskończoności. I daje niesamowitą przestrzeń, harmonię.

Pan Tadeusz z lekkim uśmiechem na ustach wspomina swoją pierwszą kompozycję. Utwór miał tytuł "Dlaczego?" i jak się można domyśleć, traktował o nieszczęśliwej miłości.

- Miałem 19 lat - opowiada. - Przerwy w szkole muzycznej w Płocku wypełnione były graniem, improwizowaniem. Cieszyłem się, że wokół mnie gromadzą się koleżanki i koledzy. I są zainteresowani, artystycznie, duchowo upojeni moją muzyką i grą.
Wśród przysłuchujących się była pewna dziewczyna, flecistka.

- Myślałem, że może jest szansa, żeby się umówić - zapewnia pan Tadeusz. - Pojawiły się moje pierwsze, nieśmiałe próby. Nie udało się, przeżywałem to na swój sposób. Ale przynajmniej powstał z tego utwór, który do dziś pamiętam.
Później przyszedł czas na kolejne utwory, dedykowane już największej miłości Trojanowskiego - żonie, Lidii.
- Mam swój utwór, który można określić słowem "nieskończoność" - zapewnia pani Lidia. - Jest mi dedykowany, niezmiennie od 1987 roku.

- Cała dynamika żony się wyraża w tych pasażach i gamach, które zawarłem w kompozycji - dodaje Trojanowski. - Na końcu razem wchodzimy do Krainy Wielkiej Szczęśliwości. A to co najważniejsze mówimy cicho.
A o Trojanowskim już niedługo może być głośno, ponieważ muzyk myśli o tym, żeby napisać operę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna