MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Takich Wigilii się nie zapomina

Wiesław Falkowski
Życzyliśmy sobie sił i wytrwałości podczas przesłuchań oraz wiary w Boga
Życzyliśmy sobie sił i wytrwałości podczas przesłuchań oraz wiary w Boga Fot. archiwum autora
Pan Wiesław dziś ma ponad 80 lat, a ciągle w pamięci ma dwie Wigilie. Jedną spędził w rodzinnym domu w Brześciu nad Bugiem. Drugą w areszcie Urzędu Bezpieczeństwa.

Zawsze z radością oczekiwałem świąt Bożego Narodzenia, z którymi nierozłącznie związana była wigilia przy stole zastawionym licznymi tradycyjnymi potrawami oraz zielona choinka pachnąca lasem, pod którą leżały różne prezenty.

Wigilia. Ileż wspomnień ogarnia człowieka na dźwięk tego słowa. Ileż radości spływa na nas w ten dzień, gdy możemy go spędzić w gronie najbliższych. Na zawsze zapisały się w mej pamięci dwie wigilie. Jedna w roku 1938, a druga 10 lat później, w 1948.

Tę pierwszą spędziłem w moim rodzinnym mieście - Brześciu nad Bugiem. Tamtego roku śnieg spadł na tydzień przed Wigilią. Mój ojciec wybrał się na tradycyjne, krótkie polowanie ze swoim nierozłącznym towarzyszem - Bałtykiem. Od samego rana z braciszkiem Wojtkiem i mamą zajęliśmy się ubieraniem choinki. Czego tam na niej nie było? Masa kolorowych własnej roboty łańcuchów, wiele białych gwiazdek, cukierków w kolorowych papierkach, jabłka i pierniki, a wśród nich mieniące się bombki. Potem mama przygotowywała w kuchni potrawy wigilijne.

U nas święta Bożego Narodzenia przed wojną na Kresach Wschodnich obchodzono bardzo tradycyjnie i uroczyście. W dużym pokoju jadalnym (mieliśmy swój własny dom) stała choinka aż pod sufit, oświetlona świeczkami, a na środku bielił się długi stół nakryty obrusem, pod którym leżało sianko. W rogu pokoju stały snopki zboża, przywiezione przez tatę z pobliskiej wioski. Przy stole zasiadało 12 osób, w tym nierozłączni przyjaciele rodziny - Pietraszkowie z dziećmi.

Gdy pierwsza gwiazdka błysnęła na firmamencie, siadaliśmy do wieczerzy, łamiąc się przedtem opłatkiem, składając życzenia i spożywając różne potrawy, poczynając od czerwonego barszczu z uszkami, smażonego karpia w sosie pomidorowym, śledzi, kapusty z grzybami, a skończywszy na kompocie z suszonych gruszek i śliwek oraz babauszkach (racuchach z makiem). A ileż potem mieliśmy radości podczas rozpakowywania prezentów złożonych pod jarzącą się kolorowymi świeczkami choinką. Śpiewaliśmy kolędy z kantyczki dziadków. W ciepłej, rodzinnej atmosferze tajały wszelkie nieporozumienia i znikały smutki. Było miło, radośnie i wesoło, a na dworze niebo migotało tysiącami gwiazd. W powietrzu była cisza i spokój. Z daleka tylko dochodził głos polskiej, tak miłej dla ucha kolędy „Wśród nocnej ciszy…”. To były moje beztroskie święta Bożego Narodzenia. Nikt jeszcze wówczas nie przypuszczał, nie zdawał sobie sprawy z nadchodzącej wojny.

Blaskiem łun krwawych, odgłosem strzałów i wybuchem spadających bomb zaznaczył się w dziejach Brześcia rok 1939. Ojciec musiał zdać strzelbę, której już nigdy nie odzyskał. Wkrótce Brześć został zajęty przez Sowietów.

Zaczyna się straszna niezapomniana deportacja Polaków w głąb Rosji. Wiele rodzin, z którymi utrzymywaliśmy bliskie kontakty na zawsze zostało wywiezionych na Wschód. Wówczas zaczyna się i nasza gehenna - ciągłe represje, rekwirowanie nam majątku. Ojcu zabrano duży zakład rymarski, w którym do wojny wykonywano uprząż na potrzeby wojska. Zostaliśmy wysiedleni z miasta. Przyjechaliśmy do Bielska Podlaskiego i tu osiedliliśmy się na stałe.

Rok 1948. Jako nastolatek uczęszczałem do Gimnazjum i Liceum im. T. Kościuszki w Bielsku Podlaskim. W szkole odbywały się jeszcze lekcje religii, ale stosunek władz PRL do księży jest coraz bardziej negatywny. W naszym liceum pracowali ksiądz prawosławny Konstanty Bajko i ksiądz katolicki Wacław Łosowski, rektor kościoła pokarmelickiego. Działalność ks. Wacława nie podobała się Urzędowi Bezpieczeństwa, którzy mieścił się w murach dawnego klasztoru Karmelitów.

Od 1948 roku wraz z reformą szkolną rozpoczął się okres zmierzający do wychowania młodzieży w nowym, socjalistycznym duchu. Od lutego 1949 roku ze szkoły zostaje wycofane harcerstwo. Powstaje Związek Młodzieży Polskiej. Do niechlubnej historii liceum wpisały się lata 1948-1950, kiedy to około 15 uczniów, wśród nich wielu aktywnych harcerzy, dobrych sportowców, poniosło różne kary dyscyplinarne za wrogą robotę, fanatyzm religijny i wrogi stosunek do ZSRR. Część z nich relegowano ze szkoły.

Na dwa dni przed wigilią 1948 roku kilku funkcjonariuszy UB przeprowadziło w naszym mieszkaniu rewizję. Szukali jakoby powielacza, a przy okazji przeglądali mój zeszyt do religii, szukając w nim chociażby drobnej notatki, która dałaby im podstawę do zastosowania przeciw wykładowcy religii represji. Przy tym kazali mi stawić się w UB 24 grudnia na godzinę 8. Z duszą na ramieniu przekraczałem mury tej stalinowskiej kaźni. Tutaj spotkałem sporo kolegów i koleżanek ze szkoły, którzy rozrzuceni byli po celach pełnych więźniów. Ciągle straszono nas, że jak nie powiemy „prawdy” o księdzu Wacławie, zostaniemy na dłużej, a potem kto wie, co z nami będzie. Nie zdołano z nas wyciągnąć od nas niczego, co pogrążyłoby naszego księdza. I chociaż szykany wobec księdza trwały długo, nie doznał on większych przykrości.

Cały dzień, aż do 21, byliśmy więźniami bielskiego UB. Do dziś przeżywam tragedię jednego aresztowanego, bez przerwy bitego i wrzucanego do celi jak worek ziemniaków. Był to młynarz z Bociek (został potem zakatowany). Tutaj wraz z kilkoma „mieszkańcami” celi spożyłem kolację wigilijną. Jakiś uprzejmy strażnik dostarczył nam opłatek i trochę wędzonego dorsza. Życzyliśmy sobie nie tylko dużo sił podczas przesłuchań, ale również pogody ducha i wiary w Boga, który niewątpliwie wyrwie nas z rąk oprawców ubowskich.

Późno wieczorem zwolniono mnie do domu. Rodzina przywitała mnie bardzo radośnie. Siedliśmy wspólnie do stołu wigilijnego i przy oświetlonej choince dziękowaliśmy Bogu za to, że pozwolił mi być wśród najbliższych i cieszyć się z Narodzenia Dzieciątka Jezus.

Gdy religia ze szkół została wycofana, jej lekcje odbywały się w kościele pokarmelickim. A pamięć o księdzu Łosowskim, który prawie przez 20 lat był rektorem kościoła, na zawsze pozostanie w pamięci jego wychowanków. Oni to w 80. rocznicę powstania Gimnazjum i Liceum T. Kościuszki podczas VII Zjazdu Wychowawców i Wychowanków ufundowali swemu nauczycielowi pamiątkową tablicę umieszczoną w „Karmelu”.

Teraz wszystkie wigilie obchodzone w wolnym kraju, chociaż już w innym gronie, są bardziej radosne. Ale zawsze przypominają mi się te dwie Wigilie. Szczególnie ta radosna z czasów dzieciństwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna