Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tir jak widmo, czyli kradzież, której najprawdopodobniej nie było

Tomasz Kubaszewski
Fot. sxc.hu
To miał być znakomity interes dla kilku firm z różnych państw. Słowacki kierowca zgłosił kradzież tira. Pojazd miał mu się zepsuć, zostawił więc go na obrzeżach Suwałk i poszedł szukać pomocy... Suwalska prokuratura nie dała się nabrać.

Śledztwo w głośnej parę lat temu sprawie kradzieży tira wyładowanego wyrobami firmy "Nike" zostało właśnie umorzone. Najważniejszy w tym przypadku jest powód - brak danych uzasadniających, że w ogóle do przestępstwa doszło.

Latem 2005 roku słowacki kierowca zgłosił kradzież tira. Pojazd miał mu się zepsuć, zostawił więc go na obrzeżach Suwałk i poszedł szukać pomocy. Gdy wrócił, samochodu już nie było. Wyparował wraz z wartym 205 tys. dolarów towarem, dowodem rejestracyjnym i prywatnymi pieniędzmi kierowcy.

Podejrzeń prowadzący sprawę prokurator Ryszard Tomkiewicz nabrał praktycznie od początku. - Kierowca twierdził np., że akumulator zepsuł się mu już w Białymstoku - mówi. - Jak w takim razie dojechał aż do Suwałk?

Później okazało się, że potężnego tira, który miał stać w zatoczce znajdującej się przy ul. Wojska Polskiego, nikt nie widział - ani pracownicy pobliskiej stacji benzynowej, ani kierowcy miejskich autobusów. Właściciel pojazdu stwierdził w dodatku, że nie ma zapasowych kluczyków.

Żmudne śledztwo trwało ponad trzy lata. Prokurator Tomkiewicz ustalił m.in., że właścicielem ładunku były dwie firmy amerykańskie. Porozumiały się one z przedsiębiorstwem z Litwy, które z kolei wynajęło Słowaka do przewozu transportu znajdującego się w Niemczech. Wyroby Nike miały ostatecznie trafić do... Uzbekistanu. Wszyscy dysponowali takimi umowami z ubezpieczycielami, że na zaginięciu towaru oraz pojazdu każdy zarabiał. Do wypłaty odszkodowań niezbędne jest umorzenie śledztwa, jednak nie z powodu braku danych uzasadniających popełnienie przestępstwa, lecz np. niewykrycia sprawcy.

Tir z taką zawartością prawdopodobnie nigdy nie wjechał na teren Polski. Do Suwałk Słowak dotarł w jakiś inny sposób. Wszyscy liczyli zapewne, że do tej sprawy polskie organy ścigania specjalnej wagi nie będą przywiązywać. Nie ucierpiał bowiem ani żaden z naszych obywateli, ani polska firma.

Około rok po zgłoszeniu kradzieży do suwalskiej prokuratury dotarła wiadomość, że tir o takiej samej marce i numerach rejestracyjnych był widziany w jednym z państw graniczących z Polską.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna