Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To był obóz pracy. Musieli obrać minimum po 200 kilogramów ziemniaków

Tomasz Kubaszewski [email protected]
G. Radziewicz
Gdy ktoś inny zachorował, został skopany.

Pracowali nawet do trzeciej w nocy, albo i dłużej. Kiedy jedna z osób chciała wrócić do Polski, syn niemieckiego właściciela firmy po prostu wyciągnął ją siłą z busa. Gdy ktoś inny zachorował, został skopany.
- Sami określaliśmy to, jako obóz pracy - zeznawali przed prokuratorem. - Prawie jak za czasów III Rzeszy.

Obiecywali złote góry
Przed suwalskim sądem okręgowym rozpoczął się proces dwóch mieszkańców Ełku, którzy zajmowali się naborem pracowników do jednej z niemieckich firm. W charakterze pokrzywdzonych występuje kilkadziesiąt osób. Są mieszkańcami województw podlaskiego, w tym Suwalszczyzny oraz warmińsko-mazurskiego.

Mniej więcej 10 lat temu ełczanie - Janusz F. i Adam S. sami trafili do firmy Markusa W., znajdującej się pod Stuttgartem. Pracowali tam jako zwykli robotnicy. Firma zajmowała się dostarczaniem pochodzących z ziemniaków produktów różnym odbiorcom. Praca polegała więc na nieustannym, ręcznym obieraniu tychże ziemniaków.

F. doszedł do porozumienia z niemieckim właścicielem firmy. Zobowiązał się, że zadba o dostarczanie pracowników z Polski. Formalnie więc to on był ich pracodawcą.
Obiecywał niemal złote góry - 30 euro za 8-10 godzin pracy dziennie, mieszkanie w dobrych warunkach za darmo i pieniądze na wyżywienie. Chętnych szukali wśród bezrobotnych. Tym wydawało się, że złapali Pana Boga za nogi.

Kopnął w plecy
Pierwszy szok nastąpił już po przyjeździe na miejsce. Budynek, w którym mieli zamieszkać praktycznie się rozpadał. Grzyb na ścianach, w oknach kartony zamiast szyb, jedno piętrowe łóżko, a reszta posłań ulokowana na podłodze. Do tego - jedna obskurna ubikacja.
- Rozglądałem się tylko, czy teren nie jest odgrodzony drutami kolczastymi pod napięciem - dzielił się swoimi spostrzeżeniami jeden z pracowników.

W ciągu dnia każdy musiał obrać minimum po 200 kilogramów ziemniaków. Zdarzało się, że ludzie pracowali od 5 rano do 3 w nocy. Niektórzy - całą dobę. Jedna z osób zeznała, że pracowała non-stop przez 37 godzin. Ktoś inny przy pracy zemdlał. Pewna będąca w ciąży kobieta, kiedy wróciła do kraju, poddała się badaniom ginekologicznym. Lekarz stwierdził, że jest skrajnie wyczerpana - od przemęczenia i niedożywienia. - Pewnego dnia nie poszedłem do pracy, bo się bardzo źle czułem - zeznawał pewien mężczyzna. - Leżałem w łóżku. Podszedł do mnie brygadzista i kopnął mniej w plecy. Zagroził, że jak jeszcze raz pozwolę sobie na coś takiego, to będzie ze mną bardzo źle.

W charakterze "brygadzistów" występowali w niemieckiej firmie Janusz F. i Adam S. Litości nie mieli. Ktoś podpadł, to za karę był kierowany do jeszcze cięższej pracy. Brygadzistów nie obchodziły ani warunki życia, ani to, że przekazywanych pieniędzy na jedzenie nie wystarcza.
- Musieliśmy dojadać ziemniakami i cebulą - zeznawali byli pracownicy.

Jeśli ktoś chciał wyjechać, grożono mu, iż w ogóle nie dostanie pieniędzy. Ci, którzy postanowili jednak ten obóz pracy opuścić, tracili więc nawet tysiące euro. Jedna z kobiet za cztery lata dostała jedną czwartą tego, co jej się naprawdę należało.
Dlaczego ludzie w ogóle na coś takiego się godzili?
- W Polsce i tak pracy nie mieliśmy, a tutaj przynajmniej jakaś nadzieja była - tłumaczyli.

Nie przyznają się do winy
W 2010 r. ktoś zgłosił w końcu sprawę polskiej policji. Ta zawiadomiła swoją niemiecką odpowiedniczkę. Zaczęły się śledztwa. Janusz F. i Adam S. zostali tymczasowo aresztowani. Za kratami spędzili po kilka miesięcy. Latem tego roku prokuratura skierowała do suwalskiego sądu akt oskarżenia. Ruszył proces.

Oskarżeni do winy się nie przyznają. Twierdzą, że z pracownikami się rozliczali, nikogo nie bili i nie zmuszali do pracy. A jeśli pojawiały się jakieś problemy, to stwarzał je niemiecki właściciel. Zresztą, część byłych pracowników pretensji nie zgłasza. Każdemu z oskarżonych grożą przynajmniej po 3 lata więzienia.
Niemiecka prokuratura prowadzi jednocześnie śledztwo przeciwko Marcusowi W. Czym i kiedy się zakończy, na razie nie wiadomo.

Baza firm z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna