– W środę właściciel chlewni w miejscowości Bielszczyzna powiadomił nas o padniętych prosiętach – powiedział nam Jan Dynkowski, powiatowy lekarz weterynarii w Hajnówce. – Zbadaliśmy je i wykryliśmy u nich ASF – afrykański pomór świń. Zarządziłem więc ubój całej hodowanej w tym miejscu trzody i jej utylizację.
Chodziło o blisko 300 sztuk. Jak poinformowało w sobotę Ministerstwo Rolnictwo i Rozwoju Wsi, w gospodarstwie „działania Inspekcji Weterynaryjnej w zakresie likwidacji świń oraz wywozu ich zwłok do utylizacji zostały już zakończone”. Obiekt został wstępnie zdezynfekowany. Według resortu „sytuacja w ognisku choroby jest pod pełną kontrolą służb weterynaryjnych”.
Do właściciela tuczarni w Bielszczyźnie należy jeszcze parę innych chlewni w okolicy, a z kilkoma prowadził on współpracę. Jak zapewnił Jan Dynkowski, także one zostały poddane kontroli. I choć w pozostałych tuczarniach nie wykryto ASF, to badania będą powtarzane co 7 dni.
Koszty uboju i utylizacji pokrywa Skarb Państwa. Hodowcy należy się zaś zapłata za straty. Ale tylko wtedy, gdy dochował wymaganych środków ostrożności, by zapobiec rozprzestrzenieniu się choroby, i współpracuje ze służbami weterynaryjnymi.
Według oceny specjalisty, wartość jednej świni to około 500 zł. Straty hodowcy wyniosły więc blisko 150 tys. zł.
To już czwarte ognisko ASF wykryte u trzody chlewnej w Podlaskiem, choć pierwsze w tak dużej chlewni. Ale dla okolicznych hodowców świń niewiele to zmienia, gdyż powiat hajnowski już znajduje się w tzw. czerwonej strefie. Oznacza to, że mięso z tamtejszych chlewni może być sprzedawane tylko na lokalnym rynku, a nie na eksport.
– Chlewnie, które dbają o środki ostrożności, znajdują zbyt – twierdzi przedstawiciel firmy, która ma chlewnie w powiecie bielskim, znajdującym się poza czerwona strefą. – Jedną z podstawowych zasad jest wymóg zmiany odzieży przez pracowników wchodzących na teren chlewni i niewpuszczanie osób postronnych.
Jednak mieszkańcy Bielszczyzny już od dawna skarżą się na to, jak funkcjonuje chlewnia w ich miejscowości.
– Wyrzucają obornik tuż obok naszych płotów – skarży się jedna z mieszkanek. – Niedawno świnia biegała po wsi. Dopiero jak zadzwoniliśmy do właściciela chlewni, to ją złapali. Jak to się ma do zabezpieczeń?
– Po naszych skargach, w chlewni miały powstać specjalne zbiorniki na odchody, ale do dziś ich nie ma – dodaje sołtys wsi Łukasz Janiuk.
Właściciel firmy, do której należy chlewnia, nie znalazł czasu na rozmowę z nami.
Ognisko choroby w Bielszczyźnie jest czwartym wykrytym u świń od 17 lutego 2014 r., czyli od stwierdzenia pierwszego przypadku ASF u dzików. ASF nie jest groźny dla ludzi.
Andrzej Zdanowicz
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?