Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Unijne strachy na lachy

Anna Mierzyńska
B. Maleszewska
Baliśmy się, że Polskę wykupią cudzoziemcy, że ze stołów znikną kiszone ogórki, że nie będzie można kupić rodzimej wódki. Kiedy dokładnie pięć lat temu, 1 maja 2004 roku, wchodziliśmy do Unii Europejskiej, wszystko wydawało się być wielką niewiadomą. Jak jest teraz?

Tuż przed 1 maja 2004 roku wypytywaliśmy lokalnych ekspertów, już wtedy mocno związanych z Unią Europejską, o to, co się zmieni w Polsce po włączeniu naszego kraju do Zjednoczonej Europy. Każdy z nich typował, jak będzie wyglądać Polska w rok po akcesji i pięć lat później. Dziś przyszedł czas na sprawdzenie, w jakim stopniu ich przypuszczenia się sprawdziły. Który z nich okazał się najlepszym przepowiadaczem przyszłości, a czego nie przewidział żaden z naszych rozmówców?

Masowo wyjeżdżamy za chlebem
Andrzej Parafiniuk, prezes Podlaskiej Fundacji Rozwoju Regionalnego, w 2004 roku:
- zakładał, że polskie, a więc także podlaskie, firmy dzięki dotacjom unijnym podniosą wydajność swojej produkcji oraz jakość produktów, a dzięki temu zwiększą zatrudnienie,
- nie obawiał się dużej migracji Polaków do innych państw "za pracą",
- przewidywał, że lepsza infrastruktura, czyli nowe drogi, lotnisko, spowodują, że do naszego regionu dotrą nareszcie zagraniczni inwestorzy,
- przypuszczał, że Polska zrealizuje wszystkie wymagania związane z przystąpieniem do strefy euro.

Cóż, nie wszystko się spełniło. Chociaż, jak zaznacza Parafiniuk, ogólny bilans naszego członkostwa w Unii Europejskiej jest pozytywny, a tych kilka szczegółów, które szwankują, da się naprawić. Jego zdaniem, najlepiej po pięciu latach wypadają polskie firmy, które doskonale wykorzystują możliwości, jakie dają im unijne dotacje. Rozwijają się, zatrudniają nowych ludzi i znakomicie konkurują na wspólnym, unijnym rynku.

- Nie przypuszczałem natomiast, że opóźnienia w wykorzystywaniu funduszy unijnych będą tak duże - przyznaje Parafiniuk. - Bardzo sprawne korzystanie z pieniędzy przedakcesyjnych dawało podstawy do przypuszczania, że po wejściu do Unii będziemy działać równie sprawnie. Okazało się jednak, że sami sobie utrudniamy życie, jeśli chodzi o procedury. Wymagamy od siebie rzeczy, których w Unii nikt nie potrzebuje. To właśnie powoduje opóźnienia - wyjaśnia Parafiniuk.

Z tego samego powodu główny problem naszego regionu, czyli brak dobrych połączeń z resztą Polski i Europy, jeszcze nie zniknął. W województwie pojawili się więc na razie tylko inwestorzy zajmujący się handlem wielkopowierzchniowym.

Reszta wciąż czeka na lepsze drogi.
- Nie jesteśmy również w strefie euro, ale do spełnienia kryteriów ekonomicznych mamy bardzo blisko. To, że nie wchodzimy do strefy euro, wynika raczej z braku niezbędnej decyzji politycznej - podkreśla Parafiniuk. I przyznaje, że nie spodziewał się, iż Polacy tak masowo będą porzucać swój kraj w poszukiwaniu lepszej pracy i lepszego życia. - Pięć lat temu sądziłem, że jeśli nawet wyemigrują, to po kilku latach wrócą i w Polsce wykorzystają nowe doświadczenia. Niestety, najgorsze jest to, że ci ludzie wciąż jeszcze nie wracają...

A urzędnicy ciągle źle pracują
Piotr Sobolewski, prezes białostockiego Towarzystwa "Amicus", dyrektor Europe Directe, pięć lat temu przewidywał, że w 2009 r.:
- zmieni się na lepsze polska administracja publiczna; urzędnicy będą musieli kierować się jasnymi i klarownymi zasadami - wymusi to na nich prawo unijne,
- produkcja rolna stanie się bardziej opłacalna,
- stanieją usługi w Polsce,
- wzrośnie poziom życia przeciętnego Polaka, głównie dzięki inwestowaniu pieniędzy w drogi, wodociągi i kanalizację,
- spadnie bezrobocie,
- nie wejdziemy jeszcze do strefy euro.

Dzisiaj Sobolewski podkreśla: - Najważniejsze są zmiany mentalne, w ludzkiej psychice, widoczne na każdym kroku. To, że dzisiaj do Wilna możemy pojechać jak do Warszawy, że studia za granicą powoli stają się normą, że nad Bałtyk jeździmy na litewskie wybrzeże, a nie polskie, bo jest taniej. To są sprawy, które dziś uważamy za oczywiste, ale pięć lat temu było przecież zupełnie inaczej. Co do moich przewidywań - myślę, że niewiele się pomyliłem. Usługi staniały, poziom życia wzrósł ewidentnie. Jeśli ktoś ma wątpliwości, powinien spojrzeć na liczbę samochodów na ulicach, popularność drogich sportów oraz zagranicznych wczasów.

Jedyne, co się nie sprawdziło, to zmiana jakości pracy polskich urzędników.
- To się, niestety, jeszcze nie udało, ale przecież nadzieja umiera ostatnia - wzdycha Sobolewski.

Euro, jak nie było, tak nie ma
Jarosław Worobiej, dyrektor Wydziału Instytucji Pośredniczącej w Certyfikacji Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego, pięć lat temu mówił, że w 2009 r.:
- Polska będzie już w strefie Schengen, dzięki czemu bez kontroli będziemy przekraczać unijne granice,
- polski złoty zostanie zastąpiony przez euro,
- Polacy będą mogli bez przeszkód pracować we wszystkich krajach Unii.
Jak dzisiaj ocenia swoje przewidywania?
- Do sfery Schengen weszliśmy, miałem rację. Osobiście nie zauważam żadnych negatywnych skutków tego wejścia. Możemy swobodnie przejeżdżać przez granicę. Czuć, że jesteśmy w Europie - podkreśla Jarosław Worobiej. - A euro przecież mamy - Euro 2012... A poważnie: najważniejsze, że jest już wola polityczna wprowadzenia nowej waluty. Myślę, że zastąpi ona złotego maksymalnie w 2013 roku. Jestem przekonany, że warto ją wprowadzić. Choćby w dobie kryzysu widać, że w trudnych czasach lepiej należeć do wielkiego obozu dysponującego wspólnym pieniądzem.

Worobiej przyznaje jednak, że nie przewidział, iż w ciągu pięciu lat nie wszystkie kraje starej Unii otworzą przed nami swoje rynki pracy.
- Wierzę natomiast, że ci młodzi, którzy wyjechali za granicę, będą do Polski wracać. Sam jestem najlepszym przykładem tego, że młodzi wracają i w kraju wykorzystują swoje umiejętności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna