Miesięcznie trafia do nas kilkanaście osób, które zostały wprowadzone w błąd, po którym podjęły decyzję o zawarciu umowy. Najwięcej, bo ponad 90 proc., to osoby w wieku emerytalnym - mówi Jarosław Brzozowski, Miejski Rzecznik Konsumentów w Białymstoku, który w ub. roku wystąpił do przedsiębiorców w sprawach konsumenckich 208 razy.
Jedną z takich osób jest pani Halina Wołkowycka.
- Gdy sprzedawca w przerwie pokazu sprzedawca wziął mnie na bok, zapewniałam go, że nic nie chcę kupić - opowiada 81-letnia białostoczanka. - Ale jakoś mnie tak zagadał, że dałam mu swój dowód, a on wypełnił umowę.
Pani Halina zarzekała się, że nie chce nic kupić. Sprzedawca zapewnił ją, że umowę schowa do szuflady i da jej miesiąc czasu na zastanowienie. Po miesiącu pani Halina otrzymała już wezwanie do zapłaty pierwszej raty za towar, którego - jak była święcie przekonana - nigdy nie kupiła.
- W międzyczasie otrzymałam paczkę ze sprzętem medycznym, ale jej nie odebrałam - opowiada nasza Czytelniczka. - Próbowałam sprawę wyjaśnić, jednak siedziba firmy znajduje się na drugim końcu Polski, a jedyny podany telefon do niej nie odpowiada. Udało mi się tylko zerwać umowę kredytową z bankiem.
Tymczasem do pani Haliny zaczęła dobijać się już firma windykacyjna, która chce od niej ściągnąć prawie 3 tysiące złotych za towar, którego nie ma.
- Firmy sprzedające swoje towary i usługi konsumentom bezpośrednio, czy to na specjalnie organizowanych pokazach, czy też metodą akwizycyjną, stosują coraz bardziej wyrafinowane metody, często na granicy prawa, aby zachęcić konsumenta do zawarcia umowy, a następnie - powstrzymać go od odstąpienia od niej - komentuje Jarosław Brzozowski. - Dochodzenie roszczeń znacząco utrudnia bariera w postaci odległości pomiędzy miejscem zamieszkania konsumenta a miejscem siedziby przedsiębiorstwa.
Warunki zwrotu towaru zależą od tego, czy towar został zakupiony poza lokalem przedsiębiorstwa, czy w lokalu. W pierwszym przypadku konsument ma na to 10 dni, w drugim - takiego uprawnienia nie ma.
W taką pułapkę wpadł 75-latek, który wczoraj zgłosił się do naszej redakcji. 24 września kupił patelnię za 1,8 tys. zł w białostockim lokalu na rogu ulic Sienkiewicza i Jurowieckiej. Zakup uznał za nietrafiony i następnego dnia wysłał do siedziby firmy (pod adresem w Poznaniu, jak w umowie) list polecony, że odstępuje od warunków umowy. Do dziś nie dostał odpowiedzi.
- A pierwszy termin raty 24 października. Omotali, dali prezenty, zrobili wodę z mózgu. Dałem się naciągnąć - opowiadał zdesperowany białostoczanin.
Do tematu wrócimy.
Odstąp od umowy
Zgodnie z przepisami prawa, konsument ma możliwość odstąpienia od umowy sprzedaży towaru zakupionego na pokazie w ciągu 10 dni bez podania przyczyny. Sprzedawca ma obowiązek poinformować o tym. Jeśli tego nie zrobił, termin zerwania umowy wydłuża się do 3 miesięcy. Deklarację odstąpienia najlepiej wysłać listem poleconym. Nie należy wysyłać jej razem z towarem, ponieważ wtedy nie mamy potwierdzenia nadania listu, który może przydać się podczas ewentualnej sprawy w sądzie.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?