Ostatecznie w skład delegacji, która w przyszły weekend gościć będzie w Meppen, weszło 14 (z 23) radnych, prezydent Ryszard Załuska, wiceprezydent Agnieszka Mieczkowska, rzecznik miasta Krzysztof Szeląg, inicjatorka kontaktów z Meppen Jolanta Pierzchała-Górska, byli prezydenci: Arkadiusz Czartoryski i Wiesław Piaściński, Józef Galanek, były radny i Marianna Zaborowska, dyrektor promocji UM.
Mimo że koszty związane z pobytem ostrołęczan w Meppen pokryje strona niemiecka (pieniądze podatników pójdą tylko na przejazd autokarem - przyp. red.) wyjazd wywołał emocje.
Część radnych oprotestowała go, twierdząc, że to tylko wycieczka z atrakcjami, która nie przyniesie żadnych wymiernych korzyści. A biednej Ostrołęki nie stać na takie marnowanie pieniędzy. Spory radnych spowodowane są chyba bardziej sezonem ogórkowym, niż troską o budżet miasta. Niezależnie od tego warto jednak przyjrzeć się bliżej 10-letniej już współpracy obu miast.
Wymiernych korzyści gospodarczych polegających np. na wybudowaniu przez Niemców fabryki nad Narwią lub eksportem produktów ostrołęckich przedsiębiorstw nie udało się wypracować.
- To prawda, takich korzyści z tego partnerstwa nie można wskazać - mówi Janusz Kotowski, przewodniczący obecnej i poprzedniej Rady Miasta. - Nie mogę się jednak zgodzić z tezą, że nasza współpraca z Meppen nie przyniosła żadnych rezultatów. To w Meppen właśnie po raz pierwszy zobaczyliśmy na własne oczy czym jest i jak działa strefa gospodarcza - powołaliśmy taką, oczywiście w mniejszej skali, w Ostrołęce. Niebagatelne jest też doświadczenie, to czego możemy się od Niemców nauczyć. W Meppen na przykład byli przedstawiciele MOPR - jestem przekonany, że wiele się tam nauczyli.
Wielu konkretów ze współpracy nie potrafił też wskazać nam Jędrzej Nowak, za którego prezydentury współpraca została nawiązana:
- Było trochę kontaktów kulturalnych, w Meppen na przykład gościł nasz chór "Cantilena", mieliśmy wystawy malarstwa. Choć rzeczywiście, nie było tego dużo. Ze spraw gospodarczych wymieniłbym ściągnięcie do Ostrołęki firmy "SULO" - nie był to wprawdzie bezpośredni efekt partnerstwa z Meppen, ale nasze kontakty pomogły. Przyznam, że w tamtym czasie, 10 lat temu, była pewna moda, czy trend na zawiązywanie tego typu kontaktów. I mimo że czasy się zmieniły, myślę, że warto nasze partnerstwo podtrzymywać. Cóż, można przecież zjeść obiad bez deseru. A to właśnie taki deser - niezbyt pożywny, ale sympatyczny i niedrogi.
Czy rzeczywiście niedrogi? Wydatków związanych z partnerstwem miast nie da się policzyć.
- Nie są to jednak, wbrew niektórym opiniom, duże pieniądze - mówi Janusz Kotowski. - To promile kosztów ponoszonych na promocję miasta, której zasadności nie można przecież podważać.
Być może kolejna wizyta przyniesie jakieś wymierne korzyści. O tym co robili nasi włodarze w Meppen poinformujemy Czytelników zaraz po ich powrocie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?